Do ligi szwedzkiej ciężko jest się załapać - rozmowa ze Sławomirem Pysznym, zawodnikiem RKM-u ROW-u Rybnik

Sławomir Pyszny był najsilniejszym ogniwem w zespole z Rybnika podczas leszczyńskiej rundy Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. W czwartkowe popołudnie na stadionie imienia Alfreda Smoczyka wywalczył dziesięć punktów na dwanaście możliwych. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl ten dwudziestoletni zawodnik opowiada między innymi o swych planach na końcówkę tegorocznego sezonu.

Jarosław Handke: Jak oceniasz swój start w trzeciej rundzie MDMP?

Sławomir Pyszny: Ogólnie nie było najgorzej, szkoda tych dwóch biegów, gdzie straciłem punkty. Myślę, że Przemek i Sławek byli dzisiaj poza zasięgiem. W pierwszym swym biegu prowadziłem przed Przemkiem, ale już na drugim łuku mnie wyprzedził. Nikt z tą dwójką dziś nie wygrał. Zajęliśmy drugie miejsce, zdobyłem dziesięć punktów, nie jest źle.

Czy myślisz, że stać was na wejście do finału tychże rozgrywek i ewentualny medal w nim?

- Tracimy dużo do zespołu z Leszna, ale zostały nam jeszcze zawody w Opolu i tam jedziemy z nastawieniem, by zdobyć maksymalną ilość punktów. Jeszcze wszystko może się zdarzyć. Uważam, że powalczymy tam o dobry wynik. Do finału wchodzi z grupy tylko jedna drużyna, mam nadzieję, że się w nim znajdziemy. Mamy najcięższą grupę ze wszystkich, znajdują się w niej w końcu trzy drużyny, które w zeszłym roku sięgały po medale w tych rozgrywkach. Myślę, że to dobrze, że miałem okazję tutaj pojeździć, bo za tydzień, ósmego sierpnia przyjeżdżam tutaj na finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Poznałem ten tor trochę bardziej, bo wcześniej tylko raz tutaj startowałem. Teraz wiem już mniej więcej jakie przełożenia założyć na finał MIMP-u.

A jak generalnie oceniasz tegoroczny sezon w swoim wykonaniu?

- Myślę, że nie jest najgorzej, a będzie jeszcze lepiej.

Jak skomentować możesz tegoroczną postawę drużyny z Rybnika w I lidze? Początek sezonu mieliście znakomity, później lekka zadyszka i znowu odbicie się i wyższe loty…

- Tak. Ta przerwa, która była w rozgrywkach, spowodowała, że jechaliśmy troszeczkę słabiej. Widoczny był brak Ronniego Jamrożego, który był liderem drużyny. Szkoda szczególnie dwóch meczów z PSŻ-em Poznań i u siebie, i na wyjeździe. Żałujemy także porażki z zespołem z Daugavpils przed własną publicznością. Gdyby nie to, moglibyśmy dzisiaj być spokojnie w pierwszej trójce. A tak, czeka nas w niedzielę ciężki mecz z Gnieznem i stawka w nim jest wysoka.

Połowa sezonu już za pasem, czy na jego końcówkę masz zaplanowane starty poza granicami kraju, na przykład w jakichś turniejach indywidualnych?

- Zależy mi na tym, aby gdzieś podpisać kontrakt. W Danii na razie jest przerwa, a tam startuję. Do ligi szwedzkiej ciężko jest się załapać. Startowałem już w tym roku w Czechach. Poziom ligi w tym kraju jest coraz wyższy, nie jest już taki niski, jak kiedyś. Jeżeli pojawią się jakieś propozycje, to na pewno z nich nie zrezygnuję.

Jak przedstawia się twoja sytuacja sponsorska? Wielu zawodników zimą narzekało na to, że na skutek kryzysu gospodarczego, potencjalni darczyńcy stronią często od sponsoringu.

- Tak, ze sponsorami jest troszeczkę ciężko. Nie mieliśmy ostatnio jakichś świetnych wyników jako drużyna, to też nie pomaga. Chciałbym podziękować tym sponsorom, którzy mnie wspierają: firmom Grotek, Żularczyk, a także Wiktorex oraz rodzicom.

Jak wygląda u ciebie sytuacja z motocyklami? Jeździsz na kontrakcie zawodowym?

- Tak, jeździmy na kontraktach zawodowych. Mam trzy kompletne motory i cztery silniki, jeden mam więc w zapasie. Nie jest z tym sprzętem najgorzej.

Jako junior startował będziesz jeszcze tylko w sezonie 2010. Jakie masz plany na kolejne lata? Czy myślisz może o jakimś wypożyczeniu do innej drużyny?

- Nie. Na razie skupiam się na jeździe w Rybniku, jest u nas dobra atmosfera. Nie widzę powodów, bym miał opuszczać swoje rodzinne miasto i klub.

Komentarze (0)