Piotr Nowak: Trudno było prowadzić te zawody

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Spotkanie pomiędzy Lazurem Ostrów a Marmą Hadykówką Rzeszów zakończyło się zwycięstwem podopiecznych Dariusza Śledzia. Kilka trudnych decyzji podczas tego pojedynku musiał podjąć arbiter z Torunia, pan Piotr Nowak.

- Przed początkiem tego spotkania wydawało mi się, że te zawody będą nieco spokojniejsze. Na początku wszystko kręciło się wokół remisu. Tak było do wypadku Adriana Gomólskiego. Wtedy Ostrów stracił zawodnika, który zdobywał naprawdę sporo punktów. Myślę, że tego żużlowca zabrakło później gospodarzom, żeby nawiązać wyrównaną walkę z zespołem gości - mówił zaraz po spotkaniu Piotr Nowak.

W wyścigu drugim doszło do upadku Roberta Miśkowiaka, który jechał tuż za Danielem Nermarkiem. Sędzia wykluczył z powtórki popularnego "Miśka", co spotkało się z niezadowoleniem ostrowskiej publiczności. - Mogę opowiedzieć, jak to wyglądało z mojego punktu widzenia. Ostrowska para dobrze wyszła ze startu i jechała na 5:1. Na prowadzeniu był Nermark. Zaraz za nim w drugi łuk wjechał Miśkowiak, który uderzył w swojego poprzednika kołem. W efekcie zawodnik gospodarzy miał kłopot z opanowaniem motocykla i wyjechał pod bandę. Moim zdaniem była to jego wina i jego samodzielny upadek. Miśkowiak nie podniósł się z toru i dlatego bieg musiał być przerwany a zawodnik wykluczony z powtórki - wyjaśnił całe zajście arbiter z Torunia.

Piotr Nowak przyznał, że sporym utrudnieniem był dla niego niedziałający zegar odmierzający czas dwóch minut. - Trudno było prowadzić te zawody, ponieważ zawodnicy nie wiedzieli, ile czasu już upłynęło. Spiker starał się wszystkich informować, ale sam pan widział jak to wyglądało. Bez wątpienia był to spory problem. Taką usterkę można jednak bez problemu naprawić. Zawody mogły być bez problemu rozgrywane. Można powiedzieć, że zawodnicy mniej więcej mieścili się w czasie dwóch minut. Nie ma mowy o żadnych konsekwencjach czy karach. Ten element po prostu zostanie wpisany do książki toru jak wadliwy. Sankcje będą dopiero wtedy, jeśli taka sytuacja powtórzy się kilka razy. Wtedy ta sprawa mogłaby być rozpatrywana gdzieś wyżej. Ja wpisałem do książki torów uszkodzenie, a mój następca, który przyjedzie do Ostrowa, sprawdzi czy usterka została naprawiona - tłumaczył Nowak.

Wiele kontrowersji wzbudził również wyścig dziewiąty, w którym na metę niemal równo wpadli Lukas Dryml i Daniel Nermark. - Starałem się obejrzeć kilka powtórek z różnych telewizji. Wraz z operatorem próbowaliśmy ustawić to wszystko tak, żeby widzieć na mecie przednie koła. Minimalnie lepszy był zawodnik jadący w kasku żółtym i nie mam co do tego żadnych wątpliwości - zakończył Nowak.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)