Finał Indywidualnych Mistrzostw Świata w jeździe na żużlu w roku 1973 zapisał się w historii polskiego speedwaya. Wszystko za sprawą złotego medalu Jerzego Szczakiela, który przez lata był jedynym żużlowym czempionem wywodzącym się z kraju nad Wisłą. Szacuje się, że 2 września 1973 roku na Stadionie Śląskim triumf opolanina oglądało na żywo aż 100 tys. kibiców.
Gdyby jednak tamtego dnia zapytać polskich fanów o faworyta do złota wśród Biało-Czerwonych, to wielu wskazałoby na Zenona Plecha, Pawła Waloszka czy Edwarda Jancarza. Pierwszy z nich miał wtedy ledwie 20 lat. Sezon wcześniej zdobył z polską reprezentacją brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata.
Plech na Stadionie Śląskim po złoto nie sięgnął. Wywalczone wówczas 12 punktów wystarczyło na zajęcie miejsca na najniższym stopniu podium. To był jego pierwszy tak znaczący sukces na arenie międzynarodowej. Wraz ze śmiercią gdańszczanina skończyła się jednak pewna era - Plech był ostatnim żyjącym zawodnikiem, jaki tamtego dnia zameldował się w czołowej trójce IMŚ.
Niespełna trzy miesięcy temu, 1 września 2020 roku, świat żużlowy pożegnał Jerzego Szczakiela. Były czempion przegrał walkę z nowotworem i odszedł z tego świata w wieku 71 lat.
Wcześniej, bo 16 kwietnia 2018 roku w wieku 78 lat zmarł Ivan Mauger, czyli największy przegrany pamiętnego finału na Stadionie Śląskim. Sześciokrotny mistrz świata, który jednak w finale w Chorzowie musiał uznać wyższość zawodnika z Polski, przegrywając w biegu dodatkowym. Nowozelandczyk wycofał się z życia publicznego w roku 2013, zmagając się z afazją i zaburzeniami poznawczymi.
Od pamiętnego finału w Chorzowie minęło ponad 47 lat. Szczakiel, Mauger i Plech - każdy z nich zapisał się w historii dyscypliny. Połączyło ich też to, że niemal do końca swoich dni pozostawali przy ukochanej dyscyplinie i pojawiali się nie tylko na zawodach żużlowych, ale też w stacjach telewizyjnych.
Szczakiel doczekał się swojego turnieju w Opolu, Mauger przez lata organizował w Australii cykl zawodów o Złoty Kask, a Plech udzielał się jako trener i założył fundację, która zajęła się szkoleniem mniżużlowców.
Co ciekawe, to właśnie Zenon Plech wpadł na pomysł, by statuetki wręczane co roku najlepszym zawodnikom PGE Ekstraligi nosiły nazwę "Szczakiele". Jak sam wtedy mówił, na "Golloby" jest jeszcze za wcześnie. Sam w roku 2019 za swoje osiągnięcia dla polskiego żużla został wyróżniony nagrodą specjalną - "Złotym Szczakielem".
Być może teraz środowisko będzie musiało pomyśleć o tym, by przy wręczaniu "Szczakieli" w pewien sposób uhonorować również i Plecha. Bez wątpienia zmarły w środę żużlowiec na to zasłużył.
Czytaj także:
Świat żużla żegna Zenona Plecha
Środowisko żużlowe w żałobie po śmierci Zenona Plecha