Żużel. Prezes PGE Ekstraligi o okresie transferowym, plandekach i renegocjacji kontraktów [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Wojciech Stępniewski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Wojciech Stępniewski

- Jestem przekonany, że na czele klubów nie stoją amatorzy, ale profesjonalni menedżerowie. PGE Ekstraliga na pewno nie będzie uczestniczyć w renegocjacji kontraktów - mówi w wywiadzie z WP SportoweFakty Wojciech Stępniewski.

W tym artykule dowiesz się o:

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Za nami okres transferowy w PGE Ekstralidze. Zupełnie inny od poprzednich, bo przed jego rozpoczęciem został wprowadzony przepis o zawodniku do 24. roku życia. Czy już teraz może pan odpowiedzieć, że przyniósł on zamierzony efekt?[/b]

Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi: To pokaże nam tak naprawdę perspektywa kolejnych dwóch czy trzech lat. Na razie widzieliśmy, że tacy zawodnicy jak Dominik Kubera, Bartosz Smektała czy Robert Lambert byli rozchwytywani. To było zresztą do przewidzenia.

Nie brakuje głosów, że ten ruch doprowadzi do obniżenia poziomu PGE Ekstraligi, a zyska eWinner 1. Liga.

Nie obawiam się w ogóle o to, że nowe regulacje doprowadzą do obniżenia poziomu PGE Ekstraligi.

Dlaczego?

Z prostego powodu. Zawodnicy, których przed momentem wymieniłem, mieli dużo lepsze osiągnięcia w sezonie 2020 od takich żużlowców jak Niels Kristian Iversen czy Antonio Lindbaeck, których z powodu nowych regulacji w PGE Ekstralidze w przyszłym roku już nie będzie. Nie sądzę zatem, że czeka nas krach poziomu rozgrywek. Nic takiego się nie wydarzy. Ten przepis ma umożliwić rozwój kariery chłopaków, którzy kończą wiek juniora. Dzięki niemu dostaną rok czy dwa lata spokoju na pozycjach seniorskich. To była nasza główna motywacja. Mam nadzieję, że dzięki temu mniej żużlowców będzie przedwcześnie kończyć kariery. Uważam, że jest na to szansa.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

A co w przypadku kontuzji tych zawodników? Większość klubów nie ma wyboru na tej pozycji.

Kontuzje są nieodłącznym elementem tej dyscypliny. Na to nic nie poradzimy. Klub może nie mieć zastępstwa zarówno za lidera w wieku 36 lat, jak i za zawodnika U24. Pesel nie ma tutaj znaczenia. Konsekwencje są zawsze bardzo podobne. Oby tych urazów nie było. Nie chcę oceniać składów, mówić kto wejdzie do fazy play-off, a kto spadnie. Spodziewam się jednak ciekawego sezonu, bo w ostatnich latach rzadko sprawdzały się przewidywania, które mieliśmy przed startem rozgrywek.

W zeszłym roku mieliśmy kontrowersje wokół odwołanych spotkań, a także dotyczące stanu nawierzchni na niektórych meczach. Wtedy sporo mówiło się o zmianach, które sprawią, że żużel stanie się bardziej przewidywalny i niezależny od pogody. Dlaczego zatem temat obowiązkowych plandek i odwodnienia liniowego został odłożony w czasie?

Ten obowiązek wejdzie w życie w 2022 roku ze względu na sytuację finansową w samorządach, która jest spowodowana pandemią. Poza tym powstał zespół ds. infrastruktury przy PZM złożony z ekspertów związkowych i przedstawicieli samorządu. Ta grupa będzie szukać kompromisu. Pojawienie się plandek nie podlega jednak dyskusji. Prędzej czy później musimy to zrobić, bo rzeczywiście wiele meczów w tym roku można było uratować, gdybyśmy mieli profesjonalne przykrycie torów.

Ale dlaczego później? Rozumiem, że jest pandemia, ale o konieczności posiadania plandek i odwodnienia liniowego wiadomo było od dawna. Jeszcze zanim zaczął szaleć koronawirus.

Kluby miały czas, żeby się na to przygotować i cztery ośrodki ekstraligowe na osiem to zrobiły. Toruń temu obowiązkowi nie podlega, bo ma zadaszony tor a poza tym odwodnienie liniowe jest już w Grudziądzu, Lublinie i we Wrocławiu. Czekamy na Gorzów, Zieloną Górę, Leszno i Częstochowę. Klub z Rybnika, który niedawno był w elicie, też ma ten temat załatwiony. Problemu nie ma kilka ośrodków w pierwszej lidze. Jednym z nich jest Łódź. To pokazuje, że prace postępują.

Niestety, w polskich realiach wiele rzeczy robi się na ostatnią chwilę. Tak było w tym przypadku. Doszła pandemia i plany zostały wywrócone do góry nogami. Musieliśmy pójść na ustępstwa. PZM i PGE Ekstraliga w obecnej sytuacji musiały przesunąć termin końcowy. Plandeki od 2022 roku na pewno będą obowiązkowe. Jeśli ktoś się nie wywiąże, to nie będzie mieć wymaganej przez regulamin infrastruktury. A to podstawa do nieprzyznania licencji.

Czyli taka drużyna na pewno nie pojedzie w lidze?

W grę wchodzi jeszcze licencja warunkowa. Ona może zostać przyznana, jeśli odwodnienie liniowe czy plandeka pojawią się w niedługim czasie od deadlineu. Mówimy jednak o szczególnych przypadkach, które muszą zostać w odpowiedni sposób uzasadnione.

Czy obawia się pan o finanse w klubach w sezonie 2021? Często słyszymy głosy, że za nami szalony okres transferowy, a samorządy zapowiadają cięcie wydatków na sport.

Ufam działaczom, że problemów nie będzie. Ostatnie lata pokazują, że wszyscy zawodnicy zostają spłaceni w określonym przez regulamin czasie. Liczę, że tak samo będzie po sezonie 2021. Jestem przekonany, że na czele klubów nie stoją amatorzy, ale profesjonalni menedżerowie, którzy wiedzą, że nie mogą wydać więcej, niż mają. Zawodnikom należało zaproponować odpowiednie warunki, uwzględniając niepewność, z którą się mierzymy.

PGE Ekstraliga nie będzie już uczestniczyć w ewentualnej renegocjacji kontraktów?

Na pewno nie. Zrobiliśmy to jeden jedyny raz w tym roku, bo wszyscy byliśmy zaskoczeni pandemią. Dzięki postawie strony zawodniczej udało się dojść do kompromisu. Jeszcze raz podkreślam, że negocjacje z żużlowcami na sezon 2021 powinny zawierać pewną dozę niepewności w związku z sytuacją na świecie. Mam nadzieję, że każdy z działaczy zdawał sobie z tego sprawę. Ewentualne renegocjacje muszą się już odbywać na linii klub - zawodnik.

Zobacz także:
Cegielski mówi o skandalu
Orzeł już bez swojej legendy

Źródło artykułu: