Żużel. Marek Cieślak szczerze o Włókniarzu, chłodnych relacjach z Janowskim, alkoholu i pogodzeniu się z Gollobem

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Marek Cieślak

- Nie było tak, żebym miał problem z alkoholem. Niekiedy napiłem się nie w tym momencie, co było potrzeba - mówił Marek Cieślak w programie "Trzeci wiraż". W rozmowie z Marcinem Majewskim poruszono jeszcze kilka innych ciekawych kwestii.

Gościem Marcina Majewskiego, w drugim odcinku pokazywanego w nSport+ programu "Trzeci wiraż", był Marek Cieślak. Utytułowany szkoleniowiec m.in. raz jeszcze odniósł się do tematu rozstania z Eltrox Włókniarzem Częstochowa.

- Nie miałem wyjścia. Ja już we wtorek (trzy dni przed meczem, dop. red.) powiedziałem, że będzie walkower. Nie mogłem iść na mecz i firmować coś, czego ja nie robiłem. To wymyślił ktoś inny. Po ulewie przyszedł stary toromistrz i wszyscy próbowali coś zrobić z tym torem, bo nikt nie chciał walkowera - mówił były już trener Włókniarza.

- Z drużyną był problem cały rok. Niektórzy przeżywali tę zmianę organizacji życia, bo nagle Doyle musiał siedzieć sam, bez rodziny. Nie jeździł na żużlu, bo jakoś tak się złożyło, że trzy tygodnie nie mieliśmy meczu. On po prostu myślał, dołował się i to mu nie wychodziło - dodawał.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

W pewnym momencie drużyna zaczęła łapać wiatr w żagle. - Po meczu we Wrocławiu, który był już takim fajnym meczem w wykonaniu Włókniarza, to na drugi dzień przeczytałem na Facebooku, że trwają roboty torowe i główny aktor promuje się. Wtedy już był zgrzyt - kontynuował.

- Od tamtego czasu nie rozmawiałem z prezesem Świącikiem. Prezes tylko pisze do mojej żony na Instagramie. Trochę miałem pretensje do żony, bo długo mi nie mówiła, co jej tam wypisuje.

Co zatem było przyczyną konfliktu na linii Cieślak - Świącik? - Wydaje mi się, że nie było takiej współpracy, jaka powinna być pomiędzy mną a prezesem. Mogę się mylić, ale miałem takie wrażenie, że chodziło o popularność w mieście, bo kibice krzyczeli na stadionie moje nazwisko, a nie prezesa - dodawał.

Swego czasu aktualny trener ROW-u Rybnik w nie najlepszych relacjach był również z Tomaszem Gollobem. Były szkoleniowiec reprezentacji Polski i indywidualny mistrz świata z 2010 roku nie rozmawiali ze sobą aż siedem lat.

- To był ten półfinał DPŚ w Częstochowie w 2013 roku, gdzie Tomek nie pojechał, bo przyjechał kontuzjowany. Od tego się zaczęło, on miał do mnie pretensje, a ja miałem do niego. Jeżeli ktoś przyjeżdża kontuzjowany, to powiedziałem, że może nie pojedzie w półfinale, bo damy sobie radę, a pojedzie za tydzień w finale już zdrowy. Z tego zrobiło się duże zamieszanie.

- Nie rozmawialiśmy siedem lat. Leżało mi to na sercu. Współpraca z Tomkiem Gollobem była bardzo fajna. To była duża przygoda pracować z nim w kadrze. Powiem, że nawet bałem się tego pierwszego spotkania z nim. Poszedłem do Tomka, a on powiedział, że zapominamy o tym, co było i zaczynamy wszystko od nowa. Lody zostały przełamane i teraz jest bardzo fajnie.

Cieślak naprawił kontakt z Tomaszem Gollobem, jednak nadal pozostaje w złych relacjach z Maciejem Janowskim. - Maciek troszkę leży mi na wątrobie. Nie za bardzo rozumiem, w czym jest ten wielki problem. Wszyscy powinni się nauczyć, że nie każdy z nas robi wszystko dobrze, idealnie. Po to jest rozmowa, żeby wyjaśnić jakieś sprawy. Tym bardziej, że kilka lat współpracowaliśmy ze sobą.

- Prawda jest taka, że ani ja, ani Maciek nie próbujemy rozmawiać. Zadzwoniłem, on nie odebrał, potem nie oddzwonił. Później była próba po Grand Prix we Wrocławiu. Maciek odburknął jednak poważnie dwa słowa, jakby był na jakiejś misji szpiegowskiej - żartował Cieślak.

- Brakuje mi kontaktu z Maćkiem. Byłem z nim i z całą rodziną bardzo blisko. Maciek przyjeżdżał do mnie do domu, a ja do Maćka. W Tarnowie razem zdobyliśmy mistrza Polski, więc nie bardzo rozumiem. W kadrze też przeżyliśmy dużo sukcesów - dodawał.

Cieślak przypominał sytuację z 2016 roku, kiedy nie wystawił Janowskiego w finale Drużynowego Pucharu Świata. - Maciek pojechał w półfinale DPŚ w Vojens, wygraliśmy ten półfinał i awansowaliśmy do finału w Manchesterze, ale Maciek jechał słabo. Zmieniłem go na Kasprzaka, Maciek przyjął to, ale może mieć zadrę o to? Nie wiem - zastanawiał się były szkoleniowiec reprezentacji Polski.

Prowadzący program Marcin Majewski zapytał również Marka Cieślaka o to, czy ten faktycznie miewał problemy z alkoholem. Przypomnijmy, że w 2015 roku wielkim skandalem zakończyło się spotkanie finałowe Nice 1. Ligi w Ostrowie Wielkopolskim. Kiedy po meczu zbadano Cieślaka alkomatem, to okazało się, że trener był pod wpływem alkoholu.

- Ja jeszcze żyłem w innych czasach. To był ostatni mecz sezonu, Ostrów awansował już do Ekstraligi, bo Łotysze nawet jakby wygrali, to nie mogli awansować. Dawniej było tak, że jak był ostatni mecz, to trenerzy przyjmowali po jednym "kielichu", prezesi też, chociaż im było wolno. Pomyliły mi się czasy. Wydawało mi się, że jeszcze tak jest. Ale wtedy było nie to towarzystwo. Z drugiej strony, to było dla mnie dobre. Dobrze, że dostałem tak porządnie w "dziób" - tłumaczył.

- Właściwie, to ja nie mam kiedy się napić. Jak pojadę na rower i ze trzy godziny posiedzę na rowerze, to wieczorem jedno piwo wypiję, ale to specjalnie, bo piwo ma dużo różnych garbników i to pomaga. Był czas, jak dużo jeździło się i pracowało w innych klubach, nieraz nie było co robić. Ale nie było tak, żebym miał problem z alkoholem. Niekiedy napiłem się nie w tym momencie, co było potrzeba - zakończył.

Zobacz także:
Żużel. Prezent od Moje Bermudy Stali Gorzów dla kibiców. Zawodnicy i pracownicy klubu nagrali kolędę [WIDEO]
Żużel. Oskar Polis o minionym sezonie, Piotrze Mikołajczaku i swojej przyszłości [WYWIAD]

Źródło artykułu: