Żużel. Jason Doyle uderza w polskich działaczy. Zwraca uwagę na ważny fakt

Jason Doyle jest sfrustrowany zmianami w polskim żużlu. Chodzi o ograniczenie możliwości startów poza granicami Polski. - Ten przepis jest zły! - nie ma wątpliwości australijski żużlowiec.

Dawid Borek
Dawid Borek
Jason Doyle WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle
Nie jest tajemnicą, że mistrz świata z 2017 roku to typ zawodnika, który lubi startować jak najwięcej się da. Ograniczenie liczby startów - do zaledwie jednej ligi poza PGE Ekstraligą - mocno więc w niego uderza. Nim wprowadzono ten zapis, Jason Doyle planował, że oprócz Polski pojedzie też w Szwecji, Danii i Anglii. Koniec końców musiał zrezygnować z występów w krajach skandynawskich.

- Ten przepis jest zły. Jest tylko garstka zawodników, którzy dotychczas ścigali się w trzech czy czterech ligach. Skoro nie stanowi to dla nas problemu, powinno się nam na to pozwolić. Przed pandemię straciliśmy sporo pieniędzy, więc byłoby miło, gdyby pozwolono nam jeździć tam, gdzie tylko chcemy - stwierdza Doyle dla speedwaygp.com.

Przypomina, że miał już podpisany kontrakt z duńskim Holsted, a po wprowadzeniu kontrowersyjnego przepisu przez polskich działaczy, stracił nie tylko szansę na zarobek. - Zerwanie kontraktu ma również wpływ na sponsorowanie mnie przez firmę Moldow - przyznaje.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Zdaje sobie przy tym sprawę, że nawet jeśli polscy działacze zakazaliby startów w jakichkolwiek innych ligach, czołowi żużlowcy świata i tak wybraliby występy w naszym kraju.

- Wiem, że federację rozmawiają o tym, co mogą zrobić, by przeciwstawić się Polsce, ale to proste: chodzi o pieniądze. Przecież czołowi zawodnicy nie odpuszczą Polski, by jeździć w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii. Jedno spotkanie w PGE Ekstralidze to szansa na taki zarobek, na jaki trzeba zapracować w dwóch czy trzech meczach w innych ligach w ciągu tygodnia. To duża różnica, o czym Polacy wiedzą - komentuje Doyle, zwracając uwagę na fakt stałych kosztów przy mniejszej szansie zarobku.

- Mechanicy zawodnika startującego w jednej lidze nadal będą zarabiać tyle, ile dostaliby, gdyby żużlowiec jeździł w trzech krajach. Tymczasem mechanicy będą po prostu siedzieć w domu. Do tego jeśli nie będzie jeździło się w innych ligach, wiele czasu będzie trzeba poświęcić na treningi w Polsce, a co za tym idzie, będzie konieczność zużywania opon i silników. A to nie wpłynie przecież na dodatkowy zarobek - zaznacza Doyle.

Zobacz też:
Żużel. Rafael Wojciechowski chce dla zmarłego syna wygrać ligę. Będzie też inny wyjątkowy hołd [WYWIAD]
Żużel. Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o uczestnikach cyklu Grand Prix 2021!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy zgadzasz się z opinią Doyle'a?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×