Menedżer Startu Gniezno 10 grudnia tego roku przeżył rodzinną tragedię. W wypadku samochodowym zginął jego syn, Mikołaj ze swoją dziewczyną, Nicole. Współpracownik Startu, student Społecznej Akademii Nauk w Warszawie na kierunku filmowym, a także muzyk z zamiłowania. Jak mówi Rafael Wojciechowski, oboje byli bardzo zdolni i ambitni.
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: To pana najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia w życiu?
Rafael Wojciechowski (menedżer Car Gwarant Kapi Meble Budex Startu Gniezno): Ciężko nawet wyrazić słowami to, co przeżywaliśmy w święta. Jesteśmy razem rodziną i wspieramy się. Nikomu nie życzę takich świąt.
Pozbierał się pan już, czy to wszystko jeszcze jest zbyt świeże?
Powoli dochodzę do siebie. Wróciłem już do pracy. Nie można non stop siedzieć w domu i rozmyślać nad przeszłością. Chciałbym wydać płytę syna, która byłaby hołdem dla niego. To jedna sprawa. Mikołaj zawsze wspierał mnie w moich dążeniach, żeby realizować się sportowo. Zrobię wszystko, by poprowadzić drużynę w przyszłym sezonie jak najlepiej. Będą chciał wygrać dla niego tę ligę. To byłby hołd sportowy.
Mikołaj studiował na kierunku filmowym?
Tak, na Społecznej Akademii Nauk w Warszawie na kierunku "Organizacja produkcji filmowej i telewizyjnej". Ostatnie pół roku swojego życia realizował się jednak muzycznie. Zresztą wcześniej też działał w tej dziedzinie, ale w ostatnich miesiącach znalazł niszę muzyczną, w której się spełniał.
Miał duszę artysty?
Tak. Do tej pory pojawiło się kilka jego utworów. Będziemy je promować. Jego przyjaciele przekazali mi informację, że Mikołaj miał materiał muzyczny na dwie płyty, które będziemy chcieli wydać w przyszłym roku i w kolejnych latach. Część nagrana jest przez niego samego. Część zrobił z przyjaciółmi. Utworów na płyty jest bardzo dużo. W tej chwili poszły one do tzw. masteringu muzycznego, tak by po obróbce w drugiej połowie roku wydać płytę. Mam taki plan, by na jego urodziny w lipcu 2021 roku ukazała się jego pierwsza solowa płyta. Być może również kolejne w odpowiednim czasie, jak ten cały materiał, który po nim pozostał, zostanie odpowiednio spięty i przygotowany do wydania.
Prowadzi pan kluby muzyczne. Wasze działalności trochę się zazębiały czy syn szedł własną drogą?
Syn szukał trochę innych inspiracji muzycznych. Jego muzyka była w innym klimacie niż ta, w którym ja prowadziłem kluby muzyczne. Zawsze starałem się wspierać mocno w nim pasję do muzyki. W wieku 16 lat grał na gitarze w zespole muzycznym. Także śpiewał. Później poszedł w kierunku filmowym, tworzenia teledysków. W marcu 2020 roku powrócił do muzycznej pasji w Gnieźnie w studiu o nazwie "Kotłownia". Realizował tam swoje inspiracje muzyczne. Przez ostatnie pół roku zdążył wyprodukować blisko 30 utworów. Być może ukaże się jeszcze dodatkowo tzw. epka czyli extended play. To taka krótka płyta trochę w innym klimacie niż większość jego utworów.
Piękny hołd…
To nie wszystko. Planujemy również z rodziną utworzenia pewnego rodzaju fundacji, tak by ewentualne przychody ze sprzedaży takiej płyty poświęcić na jakiś cel charytatywny. Mamy plan, by wesprzeć młodych artystów, którzy realizują się na co dzień, a nie mają możliwości finansowych, by się rozwijać. Taka fundacja mogłaby zapewnić im stypendium. W ten sposób chcemy upamiętnić życie syna.
Pana syn udzielał się także w telewizji klubowej Startu Gniezno.
Pomagał w tych działaniach. Oprócz tego zdążył zrobić dwa filmy krótkometrażowe. Jego film "Ostatnia paczka" otrzymał wyróżnienie na festiwalu w Ostrołęce. Wcześniej zrobił film pt. "Wanniarz". Oba brały udział w różnych konkursach.
Film "Mój bohater" udostępniony przez pana w mediach społecznościowych to poruszający materiał, który może być swego rodzaju testamentem?
Syn tworzył go jako pracę na studia. Miałem taką wewnętrzną potrzebę podzielenia się tą jego pracą. Materiał nagrywany był w maju, krótko po tym, jak straciłem psa. Ten wątek też przewija się w tym krótkim filmie. Syn chciał nagrać ten materiał właśnie ze mną. Zatytułował go "Mój bohater". Dla mnie to on był bohaterem. To, co zrobił w swoim krótkim życiu, przerasta to, czego dokonałem przez prawie pół wieku. Chciałem też w jakiś sposób podzielić się z innymi tym swego rodzaju testamentem, który mi przekazał. Wiem, że Mikołaj zawsze kochał życie i był dobrym człowiekiem, co potwierdza wielu jego przyjaciół.
Ma pan zatem wielką motywację do działania…
Zbieram siły, żeby z nowym rokiem ruszyć pełną parą w tym temacie. Wróciłem już do pracy, ale wciąż ciężko się pozbierać. Wiem, że ten ból w sercu będzie mi towarzyszył jeszcze wiele lat, być może do końca życia. Wiem, że gdzieś po tej drugiej stronie, Mikołaj mocno mi dopinguje w jednej i drugiej sprawie. Żeby sportowo z drużyną Startu Gniezno osiągnąć jak najlepszy wynik i żeby wydać płytę. Ostatni rok mocno nas doświadczył. Przyszły, pod wieloma względami, nie zapowiada się dużo lepiej. Chciałby, żeby jak najszybciej wróciła normalność. Wszystkim życzę szczególnie zdrowia, bo wiem, że wiele rodzin tragicznie doświadczyło skutków koronawirusowej pandemii.
Zobacz także: Kowalski gotowy na pierwszy skład Włókniarza
Zobacz także: Krystian Plech: Tata na swoim pogrzebie na pewno sypnąłby kawałem
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło