- Na wstępie chciałbym zauważyć, że wszystkie strony tej dyskusji mają swoje mocne argumenty - zaznacza Ireneusz Maciej Zmora. - Do inauguracji ligi pozostały około trzy miesiące. Jest zatem zdecydowanie zbyt wcześnie, by podjąć decyzję o przesunięciu startu rozgrywek. Nie dziwię się zatem, że od władz płynie jasny przekaz. Poza tym warto pamiętać, że rząd podejmuje decyzje o obostrzeniach zaledwie z kilkudniowym wyprzedzeniem. Rzeczywistość może zmienić się więc bardzo szybko - twierdzi były prezes Stali Gorzów.
Ireneusz Maciej Zmora nie jest zdziwiony, że żużlowe władze nie chcą słyszeć argumentów, że klubom będzie trudno ze względów finansowych. - Prezesi wiedzieli, w jakich okolicznościach może ruszyć sezon, więc nic dziwnego, że władze żużla stoją twardo przy swoim. W ogóle mnie to nie dziwi - przekonuje działacz.
- Historia pokazuje jednak, że opóźniona inauguracja ligi to nic złego. To się już zdarzało się w przeszłości ze względu na warunki atmosferyczne i kalendarz nigdy nie runął. Gdyby było zatem ryzyko jazdy bez kibiców, to przełożenie startu sezonu o kilka tygodni, nawet o miesiąc, byłoby doskonałym ukłonem w kierunku fanów. Zapełnione nawet w części stadiony to zdecydowanie lepszy obrazek od pustych krzesełek. Warto byłoby zatem poczekać - tłumaczy Zmora.
Poza tym były prezes Stali zwraca uwagę, że kluby, które sprzedają karnety, są obecnie w bardzo trudnym położeniu. - Sytuacja pandemiczna nie sprzyja sprzedaży biletów i karnetów. Komunikat, który płynie od władz ligi, na pewno nie zachęca do zakupów. Nie zazdroszczę nikomu takich tematów. Jeszcze większe wyzwanie mają ci, którzy obiecywali, że ubiegłoroczne karnety będą obowiązywać w sezonie 2021. Rozwiązania na pewno się jednak znajdą - podsumowuje Zmora.
Zobacz także:
Karambol przerwał karierę mistrza
Stal w niewdzięcznym położeniu
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy