Mówisz Mark Loram - myślisz fighter i mistrz świata, który w złoty sezonie nie wygrał ani jednej rundy Grand Prix. Brytyjczyk przeszedł tym wyczynem do historii. W 2000 roku sięgnął po złoty medal IMŚ, choć nie wygrał ani jednej pojedynczej rundy SGP. Kibice zapamiętali urodzonego na Malcie żużlowca nie tylko z tego powodu. Loram jeździł bajecznie. Wyścigi z jego udziałem zapierały dech w piersiach. Przegrywał wyjścia spod taśmy, ale na dystansie potrafił zdziałać cuda. Finał Grand Prix w Linkoeping z 1999 roku z jego udziałem do dziś jest jednym z najbardziej fascynujących w historii cyklu.
Słynął ze słabych startów - ścigał się z tuzami
Biorąc pod uwagę, jak słabymi startami dysponował Mark Loram, jego tytuł mistrzowski zakrawa wręcz na cud. Warto sobie przy okazji uzmysłowić, z jakimi tuzami światowego żużla przyszło rywalizować Brytyjczykowi. Kończący 50 lat żużlowiec pochodzi z pokolenia Tony'ego Rickardssona, Tomasza Golloba, Leigh Adamsa, Grega Hancocka czy Billy Hamilla.
Do polskiej ligi trafił w 1992 roku. Debiutował w barwach Włókniarza Częstochowa. Później przeszedł do Torunia, gdzie startował przez cztery sezony. Na jeden rok trafił do Ostrowa Wielkopolskiego w sezonie 1998. Oprócz tego, reprezentował barwy klubów z Bydgoszczy, Rybnika, Gorzowa i Leszna.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Na sezon 2007 związał się ponownie z klubem z Ostrowa Wielkopolskiego, któremu miał pomóc w wywalczeniu awansu do ekstraligi. Jak wspomina jeden z ówczesnych działaczy, z Loramem wiązano duże nadzieje. Miał nie tylko pomóc w awansie, ale także stać się później jednym z podstawowych ogniw ostrowskiej drużyny. Historia napisała jednak zupełnie inny scenariusz. Loram parafował kontrakt z Klubem Motorowym, ale nie zdążył przylecieć do Ostrowa nawet na sparingi.
Karambol zakończył mu karierę
W marcu 2007 roku na torze w Ipswich Brytyjczyk uczestniczył w fatalnym karambolu, w wyniku którego doznał poważnego złamania nogi. Od samego oglądania tego wypadku bolały oczy. Żużlowiec wpadł na drewnianą bandę na prostej i dosłownie "wykosił" ją na dosyć sporym fragmencie własnym ciałem. Loram już w przeszłości miewał mniej lub bardziej groźne kontuzje. Wszystko przez to, że do zwycięstw musiał dochodzić po niesamowitej walce. Nie był typem startowca, ale prawdziwego walczaka.
Jeździł z charakterystycznie podkurczoną nogą, miał bajeczną technikę, którą próbowało naśladować wielu. Mało kto mu dorównywał. "Loramski" - bo tak o nim mówiono w Polsce, porywał tłumy. Podczas zawodów z jego udziałem nie można było się nudzić. W karierze wygrał zaledwie dwa turnieje Grand Prix. Jeden w 1997 roku, a drugi wspomniany wcześniej w Linkoeping dwa sezony później.
Ostatni epizod z polską ligą związany jest z Ostrowem Wielkopolskim. Kontraktowany był jako potencjalny jeden z liderów drużyny. Po kontuzji Lorama klub nie ściągnął nikogo innego. W miejsce Brytyjczyka szansę dostali będący w szerokiej kadrze Charlie Gjedde czy Joe Screen. Teraz można tylko gdybać, jak potoczyłyby się losy ówczesnego ostrowskiego klubu, gdyby nie kontuzja Lorama.
Nie pojechał ani razu, ale kontrakt mu wypłacili
Warto zatem przypomnieć kontekst całej sytuacji. Loram, choć nie pojechał w ani jednym meczu ostrowskiej drużyny, otrzymał całą kwotę kontraktową. Część została przelana po podpisaniu umowy, a druga transza tuż przed sezonem, kiedy już było jasne, że Loram w 2007 roku nie wróci na tor. Wypłacenie umówionej kwoty kontraktowej przez polski klub zaskoczyło nawet samego menedżera Brytyjczyka, Norie Allana.
Menedżer Lorama przyjechał do Ostrowa przed sezonem na Turniej o Puchar Prezydenta, by reprezentować kontuzjowanego żużlowca. Nie krył podziwu dla ostrowskich działaczy, którzy zachowali się fair wobec leczącego poważny uraz Lorama. Taka postawa polskiego klubu zbudowała bardzo ciekawą relację na linii Allan - Klub Motorowy. Dzięki niemu do Ostrowa później trafił Chris Harris, który w 2008 roku był jednym z topowych żużlowców, świeżo po wygraniu Grand Prix w Cardiff. W przyszłości z polecenia Allana do Ostrowa zawitał również inny Anglik, Adam Roynon.
W przypadku Lorama trzeba również przypomnieć, że podpisał on nawet kontrakt na sezon 2009 z ostrowskim klubem, ale ponownie nie wystartował w żadnym meczu, bowiem właśnie w tym roku ogłosił zakończenie swojej bogatej kariery. Był to jednocześnie ostatni sezon Klubu Motorowego, którego pozycję zachwiała afera korupcyjna. Ta wybuchła właśnie w sezonie 2007 przy okazji meczów finałowych ze Stalą Gorzów.
W roku 2008 ostrowski klub został ukarany finansowo oraz ujemnymi punktami w tabeli. To wtedy do Ostrowa trafił wspomniany wcześniej Chris Harris. Jak wspominają ówcześni działacze, nie byłoby to możliwe, gdyby nie osoba Norie Allena, który dzięki zachowaniu fair ostrowskiego klubu wobec Lorama, mógł z czystym sumieniem polecić go Harrisowi. Reprezentował wówczas już interesy pochodzącego z Kornwalii żużlowca, który mógł przebierać w ofertach i wcale nie musiał jeździć w klubie naznaczonym aferą.
Przeżył rodzinną tragedię
Mark Loram to postać wyjątkowa światowego żużla. Jego życie prywatne różami usłane nie było. W listopadzie 2011 roku mistrz świata przeżył rodzinną tragedię. W wypadku drogowym zginął jego 18-letni syn Rhys Loram. Brytyjczyk rzadko udziela się w mediach. Sporadycznie można zobaczyć czy przeczytać wywiady z nim. Żyje z dala od sportu żużlowego. W parku maszyn widywany był choćby podczas zawodów Grand Prix w Toruniu, gdy po tytuł mistrzowski sięgał jego rodak Tai Woffinden.
Loram był jedyny i wyjątkowy. We współczesnym żużlu pewnie tyle by nie osiągnął, co 20 lat temu, gdy przygotowywano jeszcze inne tory. Dziś z tak słabymi startami, nie zaszedłby raczej tak daleko. Obecnie coraz mniej jest takich wojowników jak Loram, któremu należy życzyć w dniu 50. urodzin zdrowia i szczęścia w życiu prywatnym. Swoje już w życiu przeszedł. Oby kolejne lata upłynęły mu w większym spokoju.
Zobacz także: Legenda o problemach współczesnego żużla
Zobacz także: Po śmierci Krystiana Rempały wpadł w depresję