Po minionym sezonie Mateusz Cierniak zamienił eWinner 1. Ligę na PGE Ekstraligę, przechodząc z Unii Tarnów do Motoru Lublin. Lublinianie wygrali walkę o młodzieżowca, który nie mógł narzekać na brak zainteresowania ze strony klubów z najlepszej żużlowej ligi świata.
Na co będzie stać Mateusza Cierniaka w elicie? To - póki co - zagadka. Nie będzie jednak wielkim odkryciem to, że junior w nadchodzącym sezonie raczej nie będzie mógł liczyć na tak wiele ligowej jazdy, jak w barwach Unii Tarnów w 2020 roku.
W nim w eWinner 1. Lidze wystartował w 53 wyścigach w 13 meczach, co daje średnią nieco ponad czterech biegów na spotkanie. W PGE Ekstralidze o zastąpienie seniora już tak łatwo nie będzie.
- Podpisując kontrakt w Lublinie byłem w pełni świadomy, że tych szans może nie być jak w minionym sezonie, gdzie jeździłem sobie po pięć, czasem po sześć biegów. W zasadzie często jeździłem jak senior. Teraz może być odwrotnie - przyznaje Cierniak dla speedwayekstraliga.pl.
- Mogę pojechać słabo i dostać bieg albo dwa. To wszystko zależy od danej sytuacji w meczu, bo mogę być też w dobrej dyspozycji i sztab szkoleniowy będzie chciał, żebym jeszcze pojechał, a mogę też bardzo szybko skończyć zawody - stwierdza nowy żużlowiec Motoru.
Zapewnia przy tym, że przed debiutanckim sezonie w PGE Ekstralidze nie odczuwa żadnej presji - ani ze strony Motoru, ani ojca. On sam także nie pompuje zbędnego ciśnienia, z dużym spokojem oczekując na zderzenie z najlepszą żużlową ligą świata.
Zobacz też:
Żużel. Grigorij Łaguta: Kubera? To tylko trzy mecze, a nie pół sezonu. Karion kupił ode mnie busa i dwie ramy [WYWIAD]
Żużel. Motor Lublin od kilku lat kupuje juniorów. A co ze szkoleniem?
ZOBACZ WIDEO Żużel. Przedpełski nie ma gwarancji startów, ale jest pewny o swoje miejsce w składzie