Wilbur Hancock to najstarszy syn Grega. Do tej pory ścigał się na motocyklach o pojemności 250cc i w tej kategorii sięgnął po mistrzostwo kraju. Teraz przeniósł się do "dorosłego" żużla.
Długo nie było wiadomo, czy będzie mógł wystąpić w mistrzostwach USA par. Wszystko ze względu na to, że nie ukończył jeszcze 16. roku życia. Ostatecznie jednak amerykańska federacja wyraziła zgodę i Hancock mógł wystąpić w parze z Sarą Cords.
Przed swoim pierwszym startem Hancock najadł się nieco nerwów. Jego sprzęt nie pracował tak, jak powinien. - Wyjechałem do pierwszego biegu i nie czułem się komfortowo. Coś było nie tak, ale w końcu doszliśmy do ładu ze sprzętem - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Drużynowy Puchar Świata czy Speedway of Nations? Reprezentanci Polski komentują
W debiucie miał okazję ścigać się ze ścisłą krajową czołówką. Po złoto w Perris sięgnęli Luke Becker i Broc Nicol, którzy w biegu finałowym pokonali braci Maksa i Dillona Rumlów. Łącznie zdobył dwa punkty w czterech startach.
- To była najlepsza lekcja żużla, jaką kiedykolwiek miałem. Tempo, szybkość, agresywność. Nie mogę się doczekać kolejnego startu - skomentował Hancock.
W czwartej serii 15-latek popisał się dobrym startem i swoimi atakami kąsał Luke'a Beckera. Ten wyścig był najlepszy w jego wykonaniu. Sprawił także, że zawodnik wyjeżdżał z Perris zadowolony. Kolejny start ma zaliczyć 13 marca na tym samym obiekcie.
Czytaj także:
- "Lepszy od Szczakiela". Henryk Gluecklich - legenda Polonii, choć nie jej wychowanek
- Marcin Najman o występie żużlowców na gali MMA-VIP, Sławomirze Drabiku i Tomaszu Gollobie