Brexit sprawił, że od 1 stycznia 2021 roku zakończono swobodny przepływ towarów, usług i osób między Wielką Brytanią, a państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Wiąże się to m.in. z nowymi formalnościami celnymi. Tym samym wydłuża się czas przesyłania paczek na linii Wielka Brytania - Polska, gdyż każda przesyłka musi przejść przez procedurę odprawy w urzędzie celnym. Utrudnia to życie choćby dystrybutorom części żużlowym, a co za tym idzie tunerom i samym zawodnikom.
- Potwierdzam, że obecnie są kłopoty w kwestii dostawy części z Wielkiej Brytanii. Mamy nadzieję, że wkrótce to się rozwiąże. Dotyczy to generalnie całego środowiska żużlowego, a nawet wszystkich, którzy ściągają przesyłki z Wielkiej Brytanii. Powiązane jest to oczywiście z Brexitem. Sam proces odprawy celnej trwa dłużej. Z tego powodu zrobiły się duże opóźnienia. Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu do startu sezonu i wierzę, że to wszystko zakończy się pozytywnie - mówi dystrybutor żużlowych części z firmy Speed Products Rafał Lewicki.
- Generalnie mamy jedenastu producentów w Wielkiej Brytanii. Mniejszych lub większych, ale jednym z nich jest monopolista King, który wytwarza tłumiki. Są one produkowane w Wielkiej Brytanii tylko i wyłącznie przez jedną firmę, a jeździ na nich cały rynek żużlowy. Jesteśmy na etapie ściągania tych paczek. Tłumiki są gotowe, ale kolejki do odprawy celnej powodują, że są duże opóźnienia w dostawach - dodaje Lewicki.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Te wspomnienia są szczególne dla Macieja Janowskiego i Bartosza Zmarzlika
Problemy napotykają także żużlowcy, którzy serwisują silniki choćby u Petera Johnsa. - Tunerzy, których warsztaty zlokalizowane są w Wielkiej Brytanii, mają teraz kłopot, bo powstają opóźnienia. Problem jest z wysłaniem silnika do Petera Johnsa czy kupieniem jednostki od brytyjskiego tunera. Generalnie jest kłopot z logistyką. Wielu producentów znajduje się w Wielkiej Brytanii: tłumiki, sprzęgła, dźwignie sprzęgła, linki sprzęgła. Na dodatek są to z reguły monopoliści - potwierdza Krzysztof Cegielski.
- Silniki od Petera Johnsa nie są teraz najbardziej popularne i można zrobić sobie silnik u kogoś innego, tak z zakupem tłumików czy sprzęgieł, które są tylko produkowane w Anglii jest faktycznie duży kłopot - dodaje szef Stowarzyszenia "Metanol".
- Ten problem dotyczy każdego dystrybutora części. Problem jest szerszy i nie obejmuje on tylko sportu żużlowego, ale gałęzi gospodarki, które opierały się na imporcie z Anglii. Te branże mają kłopoty. Staraliśmy się zabezpieczyć wcześniej i w miarę możliwości ściągnąć dużo towaru przed końcem 2020 roku, natomiast trudno było przewidywać, jakie będzie zapotrzebowanie, a po drugie - moce produkcyjne tych fabryk są też ograniczone z racji tego, że żużel jest sportem niszowym. Żaden z producentów tych części nie ma dużych mocy przerobowych ani planów magazynowych. To się później jedno z drugim zazębia, że są te drobne opóźnienia, z którymi mam nadzieję do startu sezonu sobie poradzimy - kończy Rafał Lewicki.
Zobacz także: Biegi wygrywał już w parku maszyn
Zobacz także: Oszustwo na limiterach? Mechanicy się bronią