Ile straci PGE Ekstraliga, jeśli kibice nie wejdą na trybuny? Wyjście z tej sytuacji będzie bardzo trudne

Pandemia COVID-19 nie odpuszcza, w związku z czym dalej panuje duża niepewność dotycząca rozegrania sezonu z udziałem kibiców, czy też bez nich. Kluby obecnie sprzedały już tysiące karnetów, a dodatkowo mogą stracić także inne źródła przychodów.

Artur Babicz
Artur Babicz
stadion Stali Gorzów po awarii prądu WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: stadion Stali Gorzów po awarii prądu.
PGE Ekstraliga startuje już na początku kwietnia. W marcu rozgrywane będą mecze sparingowe oraz pierwsze turnieje indywidualne. Oznacza to, że do startu ligowego sezonu pozostało już naprawdę niewiele czasu. Na ten moment jednak ciągle nie wiadomo, czy kluby będą mogły rozgrywać mecze przy udziale publiczności lub jeżeli taką publiczność będzie można wpuścić na stadiony, nie wiadomo, jakie będą ograniczenia sanitarne.

Trzeba być świadomym tego, że brak fanów na stadionach jest złą informacją dla klubów. Szerzej ten problem w rozmowie z WP SportoweFakty oceniał Grzegorz Kita, ekspert ds. marketingu sportowego oraz właściciel agencji Sport Management Polska.

- Jak nie ma kibiców na stadionach, to mówimy nie tylko o zaburzaniu się relacji klub-kibice ale także o bardzo poważnym, wręcz koszmarnym problemie finansowym dla klubów. Traceniu przychodów z szeroko rozumianego dnia meczowego. Co więcej, przychody z dnia meczowego trzeba pojmować szerzej. To nie tylko największe wpływy czyli bilety i karnety, ale również przychody z gastronomii na obiekcie, bieżący, sklepowy merchandising, czyli sprzedaż wszelkich produktów z atrybutami klubu, a nawet możliwości prowadzenia przez sponsorów akcji event marketingowych. To jest poważny zbiór zjawisk składających się na szerszą całość, czyli przychody z dnia meczowego. Utracenie tego jest bardzo dużą stratą dla klubów - tłumaczy Kita.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Tata Thomsena zestresował się. On sam podszedł do tematu spokojniej

Co to oznacza dla klubów? - W momencie, kiedy nie ma dnia meczowego i znika jedno z trzech największych, klasycznych źródeł przychodów w klubie sportowym, sytuacja dla każdej firmy staje się skomplikowana. To tworzy potężną wyrwę w budżecie, a m.in. przez takie straty kluby mogą potem zatonąć - zauważa jeden z najbardziej znanych polskich ekspertów ds. marketingu sportowego.

Dobrze ten problem obrazuje fakt, że w modelowo pojmowanym budżecie klubu sportowego struktura przychodów ma pewien schemat. Za bezpieczne i właściwe uważa się konkretne proporcje. Największą część stanowią przychody z tytułu praw telewizyjnych (40 proc.), natomiast po 30 proc. wpływa z marketingu oraz właśnie z wyżej wspomnianego dnia meczowego.

Różna skala problemu

O tym, że brak dnia meczowego będzie dużym problemem, wiadomo już od dawna. Jednakże analizując dane dotyczące liczby sprzedanych karnetów w poszczególnych klubach można domniemywać, że jedne z klubów dotknie to bardzo mocno, a inne paradoksalnie stracą mniej (ponieważ stracą przychody ze stosunkowo niewielkiej liczby fanów na stadionie).

Pod względem sprzedaży karnetów na sezon 2021, zdecydowanym liderem jest Motor Lublin. Można znaleźć informacje, że utrzymana została maksymalna liczba 7000 karnetów z zeszłego roku. Niedawno statystykami dotyczącymi sprzedaży karnetów w swoich klubach pochwaliły się ekipy z Gorzowa Wielkopolskiego, Wrocławia oraz Torunia. Mówimy tutaj kolejno o liczbach 2200, 3000 i 600 sztuk.

Dla uzupełnienia formalności, dopytaliśmy jak sprzedaż karnetów wygląda również w innych klubach PGE Ekstraligi. Dowiedzieliśmy się, że na początek lutego w Lesznie sprzedano ich ok. 1100, natomiast w tym samym czasie w Zielonej Górze ok. 1000. Niestety nie otrzymaliśmy żadnych danych dotyczących Częstochowy oraz Grudziądza.

Obecne dane pokazują, że kluby PGE Ekstraligi na sprzedaży tylko samych karnetów mogą łącznie stracić nawet 4,29 mln zł (bez uwzględnienia wyników sprzedaży z dwóch ośrodków). To pokazuje, że w przypadku całkowitej straty dochodów z dnia meczowego kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej czekają wielomilionowe straty.

W związku z tym, wydaje się, że w pierwszej kolejności dla lubelskiego Motoru, a w drugiej dla Betard Sparty Wrocław czy Moje Bermudy Stali Gorzów, zwrot pieniędzy fanom za niewykorzystane karnety mógłby stworzyć ogromną wyrwę w budżetach zespołów.

Chociaż może wyglądać to nieco przerażająco, Grzegorz Kita uspokaja. - Należy pamiętać, że największy problem z biletami i karnetami był w ubiegłym roku. Wtedy to klubom rujnowało cash-flow z zaskoczenia. Obecnie, gdy kibice kupują karnety na nowy sezon, robi ich to po pierwsze mniej, po drugie robią to już ze świadomością potencjalnych perturbacji i wiedzą w jakich czasach żyjemy. Dodatkowo kluby mają możliwość jasnego informowania o ewentualnych zagrożeniach związanych z rozgrywaniem meczów bez obecności kibiców z powodu pandemii oraz o zasadach ew. zwrotów. Dlatego wielu kibiców nie jest już nastawianych tak roszczeniowo - tłumaczy prezes Sport Management Polska.

- Potem najczęściej ścieżki są dwie, oczywiście uwzględniając, jak wygląda prawo konsumenckie oraz jak układają się relacje z klubem. Wielu karnetowiczów nie wnosi pretensji, że mecze odbywają się bez kibiców z powodu siły wyższej, czyli pandemii. Część kibiców, brak zwrotu całości czy części kwoty karnetowej, traktuje wręcz jako formę wsparcia klubu. Oczywiście pewna część fanów będzie o wnosić o zwrócenie kosztów całości karnetu, albo chociaż części - stara się uspokajać Kita.

Kibiców nie da się zastąpić

Już w sezonie 2020 kluby żużlowe musiały sobie radzić ze sporą stratą w postaci zdecydowanie mniejszych przychód z tytułu dnia meczowego. Już wtedy mówiło się o ogromnych problemach, z którymi będą musiały się zmierzyć zespoły PGE Ekstraligi. Natomiast ostatecznie okazało się, że jeden słabszy dochodowo sezon nie wpłynął destrukcyjnie na żaden z ośrodków.

Grzegorz Kita zwraca uwagę, że w takich przypadkach kluby mają dwa rozwiązania. Pierwszym jest praca nad stroną kosztową klubu i zespołu. Natomiast drugim jest strona przychodowa, tu jednak jest sporo ograniczeń.

- Po stronie kosztowej kluby radzą sobie m.in. w ten sposób, że zawodnicy i sztab trenerski, mając na uwadze brak przychodów z dnia meczowego, są bardziej skłonni negocjować wielkość swoich kontraktów. Natomiast po stronie przychodowej są minimalne możliwości zastępowanie przychodów z dnia meczowego. Po prostu się nie da. Jak klub ma do wypełnienia obiekt o pojemności kilku, bądź kilkunastu tysięcy ludzi, to nie ma realnej możliwości substytucji tego przychodu. Można co najwyżej szukać doraźnych rozwiązań typu kupno wirtualnych biletów, akcje wsparcia czy produkcja dodatkowego, ale odpłatnego kontentu online itp. - podsumowuje Kita.

Właśnie w taki sposób starały radzić sobie kluby żużlowe w 2020 roku. Niektóre z ośrodków pracowały nad stroną przychodową, jednakże na ten moment nie wiadomo, jaka była efektywność tych działań. W każdym razie, brak kibiców lub ich znacznie ograniczona liczba w kolejnym już sezonie może ponownie stworzyć ogromną wyrwę w budżetach zespołów. To natomiast może mieć swoje konsekwencje, nawet nie tyle w krótkim terminie, co w dłuższej perspektywie.

Zobacz także: Lambert zyskał potężnego sponsora
Zobacz także: Zmarzlik chwali się zdjęciami ze zgrupowania

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy twoim sezon 2021 zostanie rozegrany z udziałem kibiców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×