Przypomnijmy, że w ostatnich dniach bardzo wiele mówiło się o opóźnieniu startu zarówno eWinner 1. Ligi jak i 2. Ligi Żużlowej. Na takie rozwiązanie bardzo mocno naciskało wielu działaczy, którzy liczyli, że późniejszy start rozgrywek pozwoli, by na trybuny wrócili kibice. Dzięki temu kluby miałyby dodatkowe źródło dochodu.
GKSŻ postanowiła jednak, że pierwsza liga pojedzie zgodnie z planem. - Nie ma kompletnie żadnych argumentów, by przekładać pierwszą ligę. Pandemia jest od roku. Wszyscy wiedzieli, że istnieje ryzyko jazdy bez kibiców, a fani czekają na rozpoczęcie sezonu. Prezesi doskonale wiedzieli, że należy liczyć się z takim scenariuszem. Liczymy na ich odpowiedzialność, bo głośno apelowaliśmy, by uwzględnili przy budowaniu budżetów i kontraktowaniu żużlowców brak kibiców na trybunach - mówi nam wiceprzewodniczący GKSŻ Zbigniew Fiałkowski.
Problem pojawił się natomiast w przypadku drugiej ligi. - W związku z pandemią trudno nam przewidzieć, co będzie z drużynami zagranicznymi. Trzeba poczekać i zobaczyć, jak rozwinie się ten temat. Wiemy, że Łotysze mają zamknięty kraj do 6 kwietnia. Później mają zmniejszyć się obostrzenia. Z tego powodu będziemy czekać i się przyglądać - podsumowuje Fiałkowski.
Zobacz także:
Jest decyzja w sprawie startu sezonu w 2. Lidze Żużlowej
ZOBACZ WIDEO Żużel. Chris i Jack Holderowie gośćmi "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!