Żużel. Witold Skrzydlewski: W klubach jest teraz wielki ból głowy. Kibice? 25 proc. w czerwcu to będzie sukces! [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski

- Od początku uważałem, że pierwsza liga powinna jechać zgodnie z przyjętym terminarzem. Zaskoczył mnie przewodniczący Piotr Szymański. Pierwszy raz pokazał, kto tu naprawdę rządzi - mówi nam główny sponsor Orła Łódź Witold Skrzydlewski.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: eWinner 1. Liga ruszy zgodnie z planem, czyli 3 kwietnia. Pan od początku był w mniejszości, która uważała, że taka powinna być decyzja GKSŻ.[/b]

Witold Skrzydlewski, główny sponsor Orła Łódź: Dla mnie nie było dyskusji. Rozumiem, że jest pandemia, ale wszystkie dyscypliny sportu odbywają się zgodnie z terminarzem. Nigdzie nie ma przesunięć, więc dlaczego mamy się wyróżniać i kombinować. Teraz przeszkodzić może nam tylko pogoda. I takie podejście do tematu to ja rozumiem.

To pana zdanie, ale po wtorkowym spotkaniu z GKSŻ było słychać, że w niektórych klubach mamy już panikę.

Paniki nie widziałem, ale huraoptymizmu faktycznie też nie było. Przyznam jednak szczerze, że zaskoczył mnie przewodniczący Piotr Szymański.

Dlaczego?

Chodzi mi o jego stanowczą postawę. Pierwszy raz pokazał wszystkim, kto tu naprawdę rządzi. Sprawa została postawiona przez niego bardzo konkretnie. Bardzo mi się to podobało.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Chris i Jack Holderowie gośćmi "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

Teraz pojawia się jednak pytanie, co będzie z klubami pierwszej ligi, czy wszyscy udźwigną ten sezon pod względem finansowym.

Nie wiem, ale tylko szalony człowiek mógł liczyć, że w tym roku będą kibice.

Większość prezesów chciała jednak przełożenia startu ligi i czekania na kibiców. Chce mi pan powiedzieć, że klubami pierwszej ligi rządzą szaleńcy?

To nie do końca tak, bo poza mną startu ligi w terminie chcieli jeszcze prezesi ROW-u Rybnik i Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Wychodzi jednak na to, że cała reszta obrała błędne założenie. Moim zdaniem o kibiców będzie trudno nawet w czerwcu. Gdyby tak się stało, to uznałbym to za wielki sukces. I mówię o jednej czwartej pojemności stadionu. Wie pan, z czego bierze się cały problem? Niektórzy nadal nie zrozumieli, czym jest ta pandemia.

To znaczy?

Do wielu rzeczy się przyzwyczailiśmy i dlatego niektórzy błędnie pomyśleli, że wszystko będzie gwałtowanie zmierzać ku lepszemu. A to nie jest takie łatwe. To z tego wzięło się przeświadczenie, że kibice wrócą na stadiony. A tak naprawdę czeka nas jeszcze długa droga. Uważam, że w wielu klubach jest teraz ból głowy, bo niektórzy podpisali szalone kontrakty. Wiem, co mówię, bo działałem na tym samym rynku. Zawodnicy, którzy dali się na ten lep złapać, też będą mieć problem.

Powinni łapać się już za kieszenie?

Myślę, że teraz zawodnicy zobaczą, kto jest po drugiej stronie i z kim się umawiali na konkretne warunki. Nastąpi weryfikacja, czy mają do czynienia z ludźmi, którzy cenią dane komuś słowo czy postępują odwrotnie. Podejrzewam, że na razie każdy dostał jakieś pieniądze na przygotowanie do sezonu. Im dalej w las, w tym będzie trudniej. Uważam, że w tej rzeczywistości odnajdzie się tylko konkretna grupa żużlowców.

Jaka?

Chodzi mi o tych, którzy mają duże zaplecze finansowe. Niektóre kluby pewnie nie będą płacić zbyt szybko, więc będzie trzeba sięgnąć do własnej kieszeni, żeby zrobić sprzęt. Później będą musieli już tylko liczyć, że z czasem się to zwróci.

W całej tej dyskusji ważna jest jeszcze jedna kwestia. Kluby sprzedawały od kilku miesięcy karnety, a zanosi się na jazdę bez kibiców. Za chwilę trzeba będzie te pieniądze oddać. To kolejny cios.

Tak, a podejrzewam, że w wielu klubach tych środków już nie ma. Jestem bardzo ciekaw, czy kibice żużlowi zachowają się tak jak fani Widzewa Łódź. Tam przez kilka tygodni poszło 16 tysięcy karnetów. Ludzie nie weszli na stadion i wie pan ile było zwrotów? Zero. I za to szacunek. Prawdziwy kibic jest z klubem na dobre i złe. W żużlu możemy jednak o tym zapomnieć.

O co ma jechać w tym roku Orzeł Łódź?

Sukcesem będzie wygranie wszystkich meczów na własnym torze. To mnie w pełni zadowoli. Zawodnicy otrzymają jednak premię, jeśli zaskoczą i zrobią wielki wynik. Motywacja musi być, bo na tym polega sport. Hamulca zatem na pewno nie zaciągniemy. Na razie eksperci klasyfikują nas na ósmym miejscu, ale nie mam z tym problemu. A wie pan dlaczego? W Łodzi z reguły było tak, że kiedy mieliśmy wielkie nazwiska, to jechaliśmy słabo, a zaskakiwaliśmy, kiedy na papierze drużyna nie była tak okazała. Może i tym razem się to sprawdzi? Pożyjemy, zobaczymy.

Zobacz także:
Bartosz Zmarzlik został ojcem
Poznaliśmy zasady nowej procedury startowej

Źródło artykułu: