Żużel według Jacka. Zamazywanie rzeczywistości nic nie da. Trudny początek ligi, ale później będzie łatwiej

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Zdjęcie z meczu Motor - Fogo Unia
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Zdjęcie z meczu Motor - Fogo Unia

- To, że przymkniemy teraz oko na liczbę zakażeń i będziemy robić mniej testów nic nie da. Udawanie, że problem nie istnieje, jest oszukiwaniem samych siebie - pisze w swoim felietonie Jacek Gajewski, odnosząc się do słów Krzysztofa Cegielskiego.

"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.

***

Z mieszanymi uczuciami przyjąłem propozycję Krzysztofa Cegielskiego, by rzadziej przeprowadzać testy wśród zawodników i zwiększyć jeszcze reżim sanitarny. Żużel nie jest centrum świata i nie wszystko kręci się wokół tego sportu. Żyjemy w takiej, a nie innej rzeczywistości, zgoła odmiennej od tego, co mieliśmy rok temu po wybuchu pandemii, kiedy dziennie notowano 300 przypadków, a dziś mamy ich ponad 30 tysięcy, czyli sto razy więcej.

Jeżeli zawodnicy teraz lądują na kwarantannie z powodu zakażenia, to - zgodnie z regulaminem sanitarnym - po tym jak staną się ozdrowieńcami, przez dziesięć tygodni są wyłączeni z procedury testowania. Mam nadzieję, że to sprawi, że w perspektywie miesiąca czy dwóch to wszystko może się w miarę poukładać i będzie łatwiej złapać rytm rozgrywek. Wierzę, że to będzie w miarę płynnie się toczyło i nie będzie tylu przekładanych meczów jak na inaugurację.

Nie szukałbym zatem teraz sztucznego wsparcia w tym, że będziemy robili mniej testów. Sami siebie będziemy oszukiwać i udawać, że problemu nie ma? Jest problem. Trochę przypomina mi to sytuację z małym dzieckiem, które nabroi, ale jak zamknie oczy, to myśli, że mama z tatą go nie widzą. To, że w wyniku częstych testów będziemy wyłapywać zakażone osoby, uważam, że nie działa na szkodę, a wręcz przeciwnie. Będziemy mieć nad tym wszystkim większą kontrolę.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Robert Lambert gościem WP SportoweFakty. Obejrzyj rozmowę!

Nie jestem lekarzem, nie jestem wirusologiem i nie będę wymądrzał się, że znam się na tym, ale słuchając autorytetów medycznych z profesorem Simonem na czele, słyszymy: testy, testy i jeszcze raz testy. Wydaje mi się, że w ubiegłym roku też z uwagi na częstotliwość testów, uniknęliśmy trudnych sytuacji, poza pojedynczymi przypadkami zakażeń osób funkcyjnych i sztabu szkoleniowego w Stali Gorzów na koniec sezonu.

Jeśli chodzi o propozycję zwiększenia reżimu sanitarnego, wydaje mi się, że porównując obecne podchodzenie społeczeństwa do tego, co było przed rokiem, to zdecydowanie wtedy było większe respektowanie zaleceń i obostrzeń. W tej chwili inaczej to wygląda. Zwłaszcza na początku sezonu, trzeba pewne sprawy wszystkim przypomnieć. Nie może być tak, że maseczkę na nos zawodnik czy mechanik zakłada wtedy, gdy widzi, że jest w pobliżu kamera telewizyjna.

Reasumując, lepiej na początku sezonu to wszystko przecierpieć, by później było łatwiej. Biorąc pod uwagę liczbę ozdrowieńców oraz osób zaszczepionych, których będzie coraz więcej, jest szansa, że powoli będziemy wracać do pewnej normalności. Nie dramatyzowałbym strasznie z powodu przekładanych pierwszych meczów na inaugurację sezonu. Gorzej, gdyby to spotkało nas w środku sezonu w okresie letnim czy we wrześniu na końcówce rozgrywek. Wówczas mogłoby to wypaczyć decydującą fazę ligi.

Nie można uciekać przed faktami i prawdą. Trzeba ją zaakceptować i sobie z nią radzić. Należy mieć plany i działania na rozwiązywanie problemów, które będą pojawiać się w trakcie sezonu. Zamazywanie obrazu nic nie da. Sami siebie nie oszukamy. Pandemia jest i musimy jakoś ten czas przetrwać. Powtarzam, na starcie jest trudno, ale wierzę, że dzięki temu później łatwiej, będzie przejechać płynnie sezon.

Zobacz także: Wiemy, jak Grigorij Łaguta przechodzi COVID-19
Zobacz także. Rzadsze testy i jeszcze ostrzejszy reżim sanitarny

Źródło artykułu: