To coś nieprawdopodobnego, ale naprawdę tak było - wypowiedzi po meczu w Daugavpils

Lokomotiv Daugavpils pokonał Start Gniezno 56:37 w niedzielnym rewanżowym meczu I rundy play-off I ligi. Do półfinału awansowały jednak obie drużyny - Lokomotiv jako zwycięzca pary, a Start jako szczęśliwy przegrany.

Leon Kujawski (trener Startu Gniezno): Przeciwnik dzisiaj był bardzo wymagający i tak się stało. Trudno. Nie będę nikogo wyróżniał albo krytykował bo porostu tak wypadliśmy na tle Lokomotivu. Drużyna gospodarzy była lepsza. Po upadku Peter Ljung nie był w stanie dalej nawiązywać walki z żużlowcami Lokomotivu i nie znalazł się nikt w naszym składzie kto by był na poziomie przynajmniej zbliżonym do Petera. O upadku Robina Aspegrena mogę powiedzieć, że nie było w tym żadnej taktyki. Może jeszcze spotkamy się w tym sezonie w walce o trzecie miejsce.

Krzysztof Słaboń (Start Gniezno): Nic, naprawdę nic nie mam do powiedzenia po dzisiejszym meczu. Naprawdę bardzo kiepskie zawody w moim wykonaniu. Przeciwnik był dużo lepszy, a ja nie mogę powiedzieć w czym tkwił mój problem. Albo to niedopasowanie do toru, albo to kłopoty ze sprzętem, albo jeszcze coś. Przepraszam, ale naprawdę jest mi ciężko mówić po takim występie.

Kacper Gomólski (Start Gniezno): Nie poszło mi w tych zawodach tak dobrze jak zeszłym razem w Daugavpils. Po tym upadku w pierwszym biegu czuje całą lewą stronę. Ramie, bark, łokieć, kolano. Nie wiem jak to się stało, ale na wejściu w ten wiraż najpierw było przyczepnie, a raptem stało się sucho i ślisko. Po prostu postawiło mnie i wyrzuciło z motocykla. Szkoda przegranego meczu, szkoda swojej marnej zdobyczy punktowej.

Nikołaj Kokin (trener Lokomotivu): Jestem bardzo zadowolony z wyniku tego meczu, wszystko było OK. Było trochę nerwów w środku spotkania po udanym jokerze w wykonaniu Petera Ljunga oraz po defekcie Artioma Laguty, ale wszystko szybko wróciło do normy. No i udało nam się zrobić przed tym meczem tor taki jak zakładaliśmy. Chociaż może nawet trochę przekombinowaliśmy z tym torem, bo na początku meczu sprawiał on kłopoty nawet Grigoriemu Lagucie. Ale biorąc pod uwagę to, że gościom sprawiał jeszcze większe kłopoty to znaczy, że udało nam się w pełni wykorzystać ten atut. O jeździe Maksima Bogdanowa już nic więcej nie mogę dodać. "Grisza" pojechał w porządku, a szczególnie w biegu, w którym krył Wiaczesława Gieruckisa. Jazda drużynowa Korolewa i Povazhnego też była jak najbardziej w porządku. Gieruckis dzisiaj pojechał nierówno, ale potrzebne punkty przywiózł. Nie zwątpiłem w Artioma Lagutę po dwóch jego klapach i nawet teraz myślę, że kiedy postawiłem na niego zamiast na Karawackisa w biegu 6, to miałem rację. Bo chociaż Karawackis już miał 2 punkty w wygranym podwójnie biegu, to nosiło go w tamtym wyścigu niesamowicie po całej szerokości toru i było wyraźnie widać, że brakuje mu sił. Jedziemy dalej, z niecierpliwością czekamy na 30 sierpnia.

Maksim Bogdanow (Lokomotiv): Jestem przede wszystkim bardzo zadowolony z wygrania dwumeczu. Ze swego drugiego kompletu w pierwszej lidze też. A może to był trzeci komplet? Nie pamiętam, statystycy to sprostują. Ale przede wszystkim jestem zadowolony z tego jak mi się dzisiaj jechało. W żadnym biegu nie miałem problemów z wyprzedzaniem rywali. To coś nieprawdopodobnego, ale naprawdę tak było. I chyba za to muszę złożyć olbrzymie podziękowania mechanikom, i to zarówno swoim jak i klubowym. Odwalili naprawdę kawał świetnej roboty przed tym meczem.

Wiaczesław Gieruckis (Lokomotiv): Nie mam jednolitej oceny tego meczu, bo jestem bardzo zadowolony z wyniku drużyny, ale ja sam jeździłem w kratkę. Mogę być zadowolony z "trójeczki" w siódmym biegu, ale trzeba pamiętać, że moja wygrana to ogromna zasługa Grigorija Lauty. Jestem wściekły na siebie za moją beznadziejną jazdę w 11 gonitwie, przegranej przez nas 2:7. I tak to wychodzi, że jeżdżę coraz więcej biegów w ciągu meczu, trener wierzy we mnie, ale ja na razie nie mogę zaliczyć wszystkich swoich wyścigów do udanych. Ale przynajmniej mam nad czym pracować.

Źródło artykułu: