[tag=857]
eWinner Apator Toruń[/tag] był bliski sprawienia sensacji w Lesznie. Beniaminek przegrał ostatecznie z mistrzem Polski 43:47. - Wynik dobry. Drużyna pojechała super. Przed meczem 43 punkty brałbym w ciemno. Z przebiegu meczu powinniśmy jednak wygrać. Gdyby nie szkolne błędy, które nasza drużyna popełniła, wygralibyśmy to spotkanie - ocenia na gorąco Przemysław Termiński, właściciel toruńskiego klubu.
Zdaniem naszego rozmówcy o porażce Apatora zadecydowało wykluczenie Adriana Miedzińskiego w wyścigu szóstym. - Straciliśmy na tym dwa punkty. Przegraliśmy w sumie czterema, czyli gdyby nie to wykluczenie, byłby co najmniej remis. Wynik, który padł na torze brałbym w ciemno, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i uważam, że mogliśmy wygrać ten mecz. Było tak blisko. Wynik doskonały na analizę przedmeczową. Po meczu jednak czuję ogromny niedosyt. Oczywiście drużyna pojechał rewelacyjne. Zabrakło jednak tej końcówki i to nieszczęsne wykluczenie Adriana Miedzińskiego - dodał właściciel Apatora.
Pomimo obiecującego początku beniaminka, cele w Toruniu się nie zmieniają. Twardo stąpają tam po ziemi i nikt nie buja w obłokach, marząc o play-offach. Właściciel klubu pytany, czy obiecujące wyniki rozbudziły po cichu nadzieje na czołową czwórkę, ucina krótko temat - Cele są wciąż te same, czyli spokojne utrzymanie w PGE Ekstralidze. Ten wynik z Leszna daje nam szanse na punkt bonusowy w Toruniu. Apetyty jednak nam się nie zmieniają. Nadal celujemy w 5-6 miejsce i bezpieczne utrzymanie. Powtórzę raz jeszcze, że czuję niedosyt. Po tym jak Gorzów wygrał w Lesznie, też mogliśmy pokusić się o niespodziankę - kończy Przemysław Termiński.
Zobacz także: Pawlicki wylądował w bandzie po szarży Miedzińskiego
Zobacz także: Sparcie już razu udało się bez lidera
ZOBACZ WIDEO Leon Madsen i jazda parą. Jest za szybki dla kolegów, a może problem leży gdzie indziej?