"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.
***
No i co? Czugunow jednak może nagrywać teledyski w zwiewnych fatałaszkach pośród pól i łąk, bo to mu później dodaje luzu na torze? Natomiast Janowski nie może się wozić na mecze helikopterem, bo ciężko później zejść na ziemię i przestać bujać w obłokach?
Spokojnie z wyciąganiem zbyt daleko idących wniosków, które się nam zmieniają z tygodnia na tydzień. Żużel to mocno skomplikowany motorsport. W piątek wspomniany Janowski był nie do złapania w Grudziądzu, a dwa dni później w Lublinie sam nie potrafił złapać żadnej miejscowej grubej ryby. Po pierwszym wyjściu spod taśmy mocno się zdziwił, że to, co miało wystrzelić, mieli w miejscu. Aż spojrzał w kierunku silnika, jakby rentgenem jakimś. Prawdę mówiąc, sądziłem, że na drugi wyścig odzyska już prędkość, a tu dalej lipa.
ZOBACZ WIDEO Regulamin zmienił się, a Cegielski przyzwyczaił się, że to co mówi bywa podważane
I z jednym się tylko nie zgadzam. Otóż na facebookowym profilu zawodnika pojawił się wpis, że "zagadkę lubelskiego toru rozwiązaliśmy dziś trochę za późno". Bo w mojej ocenie ta zagadka nie została rozwiązana. W końcówce spotkania Janowskiego bez większych problemów ograł jeszcze na trasie Hampel i nie składałbym tego na karb mistycznego powrotu Jarka do najbardziej tłustych czasów, jak krzyczą branżowe tytuły, lecz wiązał po prostu z ociąganiem się w polu spartanina. Miał problem.
Problem ma teraz cała Betard Sparta, bo media zaczynają już jej zaglądać w trudny terminarz. Otóż w niedzielę, z urodzinowym prezentem na siedemdziesiątkę Andrzeja Rusko, przyjeżdżają do Wrocławia Byki, a później zespół czekają starcia w Częstochowie i u siebie ze Stalą Zmarzlika. Wrocławian bym jednak nie grzebał, oni potrafią wychodzić z opresji, co już wielokrotnie czynili. Trzymam kciuki za kurację Woffindena, bo mam takie życzenie, by tegoroczna PGE Ekstraliga okazała się starciem koncepcji, a nie rezultatem zdarzeń losowych.
Praprzyczyną porażki z ZOOleszcz DPV Logistics GKM-em też był uraz Brytyjczyka, choć i niechęć w pomaganiu szczęściu. Nie zawsze podzielam opinie taktycznych kanapowych cwaniaczków, którzy nawołują do świadomego osiągnięcia minimum sześciopunktowej straty, by w biegach nominowanych odkręcić sprawę. Z reguły to się udaje tylko na papierze. Niemniej w tym wypadku życie aż się prosiło o taki scenariusz, skoro dwójka gości tak bardzo zdominowała rywalizację. Trudno o bardziej klarowny układ. Czugunow nie otrzymał jednak dyrektywy, że ma pojechać do tyłu. Więc pojechał do przodu. A szkoda, bo odpuszczenie wyścigu w zawodach drużynowych nie jest niczym sprzecznym z duchem sportu, lecz elementem taktyki podyktowanym zasadami gry, a taktyka - częścią rywalizacji. W judo obowiązuje zasada - ustąp, aby zwyciężyć. Sparta nie ustąpiła.
Inna sprawa, czy łatwo jest powiedzieć zawodnikowi - masz przegrać. Oczywiście, że niełatwo. Tym bardziej, że ten zawodnik może mieć kilka pytań pomocniczych. Albo przynajmniej jedno, za to konkretne - a kto mi zwróci dziesięć koła? I wtedy może się pojawić niezręczna cisza, bo przecież nie trener z własnych. Stąd też coś w rodzaju wewnątrzklubowej księgi dobrych praktyk, takich generalnych, warto spisać już przed sezonem. I zawrzeć w niej, że w przypadku tego typu poświęcenia dla dobra zespołu klub zwraca "koszty podróży do swojego boksu" zamiast na tor. W stu procentach. Czyli płaci jak za wygraną. Albo chociaż jak za dwa oczka. Taka refundacja na okoliczność potrzeb wyższych ogółu.
No, warto też zwrócić uwagę, że jednak wrocławianie wybrali się do Grudziądza w zestawieniu dość lekceważącym. Czyli bez rezerwowego. Ale oni jeszcze pokażą swoją moc, mimo że u juniorów widać raczej krok wstecz, nie wprzód. A jeśli problem napęcznieje jednak do niebezpiecznych rozmiarów, to pozostanie... przeforsować na dalszą część rozgrywek przepis U-50+. I wsadzić na motór Hancocka. A kogo wsadzą inni?
Dobra, żarty na bok. Cholernie mi szkoda tego Woffindena, bo łapie kolejny uraz, a to niezwykle stopuje w powrocie na szczyt.
Przy okazji spotkania lublinian ze Spartą mam też pewne przemyślenie. Mianowicie rozumiem, że Motor chce budować Buczka, a Hampelka mogło już boleć, jednak lepiej budować w nominowanych zaliczkę przed rewanżem. To przecież może kosztować punkt bonusowy, a koniec końców - miejsce w play-offach. Bywa, że w kwietniu jeszcze się o tym nie myśli, a w sierpniu może już być za późno. Choć, jak znam życie, Jarek sam już mógł podziękować za dodatkowy wyścig w nominowanych. Najpierw wykonał tytaniczną pracę z rehabilitantami, później jeszcze lepszą na torze i skończył szczęśliwy w jednym kawałku, za to z dwucyfrówką na koncie. Nic więcej nie było już potrzebne tego dnia do pełni szczęścia. Za całą postawę - kaski z głów.
No i twierdzicie, że Unia Leszno męczyła się z Aniołami. Nie sposób zaprzeczyć. Niemniej właśnie tak powinna wyglądać w tym sezonie większość spotkań z udziałem obrońców tytułu. Będą się one ważyć do ostatnich wyścigów, przy czym uważam, że jednak w większości będą dla Byków zwycięskie. Taka jest specyfika tegorocznej Fogo Unii, która już nie korzysta z turbodoładowania młodzieżowców, lecz musi po tych młodzieżowcach sprzątać. Przynajmniej na razie. A to mniej komfortowe, bo zmusza do działania w warunkach większego stresu.
Natomiast nie będę specjalnie zdziwiony, jeśli się okaże, że ekipa Piotra Barona groźniejsza bywa na wyjazdach i w takim Toruniu wygra w podobnych rozmiarach lub wyżej. Bo tory w elicie mamy łatwe, równe i powszechnie znane. Nie stanowią one żadnej zagadki dla takich fachowców jak Sajfutdinow, Kołodziej, Doyle czy Pawlicki. Leszczynianie nie muszą u siebie gromić, lecz pokonać ich w dwumeczu będzie sporym wyzwaniem. Np. przez torunian, którym za występ w Lesznie, rzecz jasna, należą się gratulacje.
Gdy chodzi o eWinner 1. Ligę, dwie rzeczy zwróciły moją uwagę. Pierwsza - mianowicie Grzesiek Zengota został bodaj pierwszym żużlowcem w historii, który występy swoje i swojej drużyny sprawozdaje na twitterze w czasie rzeczywistym. Tzn. jego ludzie informują o przebiegu rywalizacji na bieżąco. Taki z niego kombajn multimedialny. Natomiast na deskach gdańskiego Teatru Wybrzeże im. Zbigniewa Podleckiego nie do końca przypadła mi do gustu gra aktorska Cristiano Pieszczka. Była niestabilna. Otóż obalał się on od wiatru, jaki wzniecał ekspresowo przemykający obok Wadim Tarasienko.
Nie gniewaj się, Krystian. Wiem, że jakiś tydzień wcześniej to Ciebie skrzywdził w Gdańsku wymiar sprawiedliwości. Więc może po prostu wyciągnąłeś wnioski.
W każdym razie dla sędziego Pieszczek wyglądał przekonująco. Ja natomiast po decyzji arbitra wnoszę, że na żużlu nie można jednak wyprzedzać. Można tylko omijać. Ale to choroba, która toczy dyscyplinę od dawna i nie chce odpuścić.
Problemów do rozwiązania jest więcej. Choćby taki, by przekonać w końcu władzę do zmiany przepisów i wprowadzić możliwość powtórki w czterech. Np. wtedy, gdy dwóch facetów jedzie w kontakcie, ich motocykle się sczepiają, więc wpadają sobie w ramiona i jest po wyścigu. No kto tu zawinił? Nikt. Ślepy los. Jednak sędzia musi rozpocząć polowanie na czarownice i analizę wpływu praw fizyki na obraną ścieżkę jazdy. Musi znaleźć winnego tam, gdzie go nie ma.
Okażmy zatem trochę człowieczeństwa i zmieńmy to w końcu. Przecież nie chodzi o to, by tym przepisem szastać na lewo i prawo. Chodzi wyłącznie o działanie incydentalne.
Wojciech Koerber
Zobacz także:
- Marek Grzyb zapowiada kolejny obóz na Teneryfie. Mówi też o fakturach Zmarzlika i dziwi się Apatorowi [WYWIAD]
- Adrian Miedziński mówi o błędnych decyzjach na wyjazdach, przypiętej łatce i walce o skład [WYWIAD]