Tarnowianie liczyli na dużo lepszy wynik na koniec sezonu. - Bardzo negatywnie oceniam to spotkanie, bo przyszli kibice, a przegraliśmy 10 bramkami. Przygotowywaliśmy się normalnie, wiele godzin z trenerem Patrickiem poświęciliśmy na oglądanie wideo. Wiedzieliśmy na co stać Chrobrego, jak głogowianie grają i mówiliśmy sobie, że trzeba pokazać charakter i dać z siebie wszystko. To nie wyszło dobrze, tylko bardzo źle. Mieliśmy problemy ze skutecznością w ataku i z decyzjami w obronie. Bardzo nam przykro, chcieliśmy się pokazać lepiej - powiedział Marcin Janas, II trener Grupy Azoty.
Ostatecznie jednak ekipa z Tarnowa zapewniła sobie ostatnie bezpieczne miejsce w PGNiG Superlidze. - Poczuliśmy ulgę, bo to było nasze minimum. Mamy klub z najmniejszym budżetem w PGNiG Superlidze i pewnych rzeczy nie możemy oszukać, tylko musimy iść do przodu. W tamtym sezonie zajęliśmy 14. pozycję teraz jest 12. Mamy jednak niedosyt, bo w I rundzie pogubiliśmy punkty, ostatnie dwa mecze zagraliśmy źle. Kilka punktów więcej i byśmy byli wyżej. Chrobry zajął 7. miejsce i za to gratulacje. Pokazali na boisku, że na to zasługują - dodał Janas.
O utrzymaniu zadecydowały bezpośrednie pojedynki. - Dwa zespoły są za nami. Wygraliśmy trzy z czterech meczów z piotrkowianami i mielczanami, byliśmy lepsi w bezpośrednich pojedynkach. Stal i Piotrkowianin zdobywali punkty w innych meczach, podobnie jak Torus Wybrzeże. Było nas stać na więcej - ocenił trener.
Radości nie okazywał też Patryk Małecki. - Mogła być tak naprawdę 11. pozycja, każdy będzie musiał przemyśleć to spotkanie. Graliśmy u siebie, przed kibicami którzy mogli wejść po tak długiej przerwie. Jeśli nie dla nas, powinniśmy zrobić to dla nich. Dziękuję za doping i teraz i w środę w Piotrkowie, niestety były porażki. Do przerwy wynik był na styku, jest mi przykro że przegraliśmy tyloma bramkami - podsumował bramkarz Grupy Azoty Tarnów.
Czytaj także:
Wicemistrzowie najlepsi w Gladiatorach
Górnik miał medal na wyciągnięcie ręki
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!