Żużel. Trener GKM-u zdradza, co zawiodło w meczu z Falubazem. Mówi też, że plan z torem wypalił idealnie

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki przed Kennethem Bjerre
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki przed Kennethem Bjerre

ZOOLESZCZ DPV Logistic GKM zremisował u siebie z Marwis.pl Falubazem. Trener Janusz Ślączka po meczu nie owijał w bawełnę. - Sytuacja stała się bardzo trudna, ale nie możemy się teraz poddać - mówi.

Początkowo wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem grudziądzan. Drużyna dobrze weszła w mecz i powiększała przewagę, która na półmetku rywalizacji wynosiła osiem punktów. Niektórzy zaczęli się nawet zastanawiać, czy gospodarze poza wygraną zawalczą jeszcze o bonus. Tak się jednak nie stało, bo zawodnicy GKM-u popełnili mnóstwo błędów. Ostatecznie padł remis (45:45), który stawia w bardzo dobrym położeniu gości z Zielonej Góry.

- Na pewno problemem nie był tor. Uważam, że pod tym względem zrobiliśmy wszystko, by było idealnie. Po opadach deszczu trzeba było wykonać ogromną pracę i tak się stało. Moim zdaniem to naprawdę zagrało. Dobrze zaczęliśmy i zbudowaliśmy przewagę, więc to o czymś świadczy. Wystarczy zresztą zauważyć, że czasy przez całe spotkanie były prawie takie same. Różnica wynosiła jedną sekundę. Zawiodły inne rzeczy - mówi nam trener Janusz Ślączka.

Co konkretnie nie zagrało w ZOOleszcz DPV Logistic GKM-ie? - Pogubiliśmy bardzo dużo punktów. Zrobiliśmy to w sposób, który nie powinien mieć miejsca w żadnym meczu, a już tym bardziej tak istotnym. Tyloma błędami i nieszczęściami można by pewnie obdzielić kilka spotkań, ale to nas nie tłumaczy. Na własnym torze takie historie nie powinny mieć miejsca - przyznaje szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO Apator ładnie przegrywa, ale nie ma z tego punktów. Przedpełski liczy teraz na bonusy

- Po niektórych zawodnikach spodziewałem się więcej. Szkoda mi również defektu Przemysława Pawlickiego. To wszystko pokazuje, jak cienka jest granica pomiędzy sukcesem a porażką. Jeden mały meczowy punkt więcej zupełnie zmieniałby naszą sytuację. Tak samo było w starciu z Motorem Lublin. Mogliśmy mieć w tabeli dwa "oczka" więcej. Niestety, tak się nie stało i położenie jest bardzo trudne - przyznaje Ślączka.

Trener nie zamierza się jednak poddawać. - Będziemy jechać do końca i walczyć. Nic innego nam nie pozostało. Mamy jeszcze dwa spotkania u siebie. Musimy je wygrać. Na pewno w klubie zrobimy wszystko, żeby PGE Ekstraliga pozostała w Grudziądzu, ale zawodnicy też muszą stanąć przed lustrem i odpowiedzieć sobie, czy na razie dali z siebie wszystko - tłumaczy trener.

W rywalizacji z Marwis.pl Falubazem grudziądzanom zabrakło punktów Pawła Miesiąca. Z pewnością więcej drużynie mógł dać również Norbert Krakowiak. Na ten moment trudno jednak mówić o zmianach w składzie przed kolejnymi meczami. - Pierwsza sprawa jest taka, że jedziemy dopiero za około dwa tygodnie. Do tego czasu wszystko może się zdarzyć, aczkolwiek w tej chwili Krzysztof Kasprzak jest w słabej formie. To było widać podczas spotkania we Wrocławiu. Niczego jednak nie wykluczam. Bezczynnie siedzieć nie będziemy. Musimy potrenować, a poza tym niektórzy zawodnicy powinni poszukać głębiej w sprzęcie, żeby wróciła prędkość. Bez tego nic nie zrobimy - podsumowuje Ślączka.

Zobacz także:
Złe wieści na temat stanu zdrowia Iversena
Druga młodość Walaska i wygrana ostrowian

Źródło artykułu: