Finał nie ułożył się po myśli polskich żużlowców, którzy w pewnym momencie przegrywali nawet ośmioma punktami, jednak piorunująca końcówka sprawiła, że w drugiej edycji DMEJ wygrali biało-czerwoni. - Były to niezwykle trudne zawody i do ostatniego biegu nie było wiadomo, czy wygramy. Udało się jednak i to jest najważniejsze - powiedział 18-latek z Wrocławia, który nie spodziewał się tak dużego oporu ze strony rywali. - W finale jechali zawodnicy, o których większość kibiców nawet nie wiedziała, a na torze zasuwali aż miło i trzeba było walczyć w każdym biegu - przyznał Janowski.
Żużlowiec Atlasa ocenił, że zawody mogły się podobać, a tor sprzyjał walce, chociaż robiły się na nim dziury. - Mi tor w Holsted odpowiada, byłem tam w ubiegłym roku na Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów. Można było powalczyć, było kilka mijanek, ale pod koniec się trochę rozsypał i trzeba było uważać na kości. Ale zawody chyba mogły się podobać. Niektórzy moi koledzy mieli pewne problemy z dopasowaniem się, ale to w tej chwili nie ma żadnego znaczenia. To były zawody drużynowe i jako zespół wygraliśmy - cieszy się Janowski. - Dziękuję polskim kibicom, którzy byli w Danii. Trochę polskich flag widzieliśmy na trybunach.