Żużel. Swoją przygodę z motocyklami zaczął od komarka. Później podrobił podpis rodziców, by dostać się do szkółki

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wojciech Żabiałowicz (z lewej)
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wojciech Żabiałowicz (z lewej)

Wojciech Żabiałowicz to żywa legenda Apatora Toruń. Były zawodnik w rozmowie z portalem polskizuzel.pl opowiedział o swojej barwnej karierze. Do czarnego sportu trafił przez przypadek i początkowo nie mówił rodzicom o swoich planach.

Wojciech Żabiałowicz rozpoczął swoją karierę żużlową w 1977 roku w wieku 20 lat. Pierwszy sezon w barwach Apatora Toruń zakończył ze średnią 1,12 pkt/bieg. Dwa lata później był już jednym z liderów drużyny. Swoją przygodę z motocyklami zaczął jednak od komarka.

- Dostałem go od taty. Spodobało mi się ujeżdżanie tej maszyny. To były wczesne lata szkoły podstawowej. Potem przesiadłem się na WFM-kę, którą trochę sobie podrasowałem. Dołożyłem do niej nieco większe zębatki oraz zupełnie inne błotniki. W okolicy mieliśmy sporo górek i pagórków, więc tam sobie jeździłem i nabierałem coraz większej wprawy - powiedział Żabiałowicz dla portalu polskizuzel.pl.

Z upływem czasu torunianin coraz bardziej wgłębiał się w tajniki motocykli. Najpierw trafił na cross, a później do żużla za namową kolegi ze szkoły podstawowej. Gdy zdecydował się dołączyć do szkółki żużlowej Apatora Toruń, musiał podrobić podpis rodziców.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Lindgren wbija szpilę Madsenowi. Rozmowa ze Świderskim? Bez komentarza

- Wtedy nie miałem jeszcze osiemnastu lat, więc rodzice musieli wyrazić zgodę na rozpoczęcie przeze mnie treningów. Ja jednak nie zamierzałem mówić im o swoich planach. O wszystkim dowiedzieli się dopiero, kiedy miałem już licencję. Początkowo zareagowali na to śmiechem, a potem krzywo na mnie popatrzyli i nie dowierzali, że mogłem wykombinować coś takiego i wpaść na tak szalony pomysł - powiedział Żabiałowicz.

Po dwóch pierwszych słabszych sezonach w polskiej lidze przyszedł czas na erę Wojciecha Żabiałowicza. W latach 1979-1990 regularnie przekraczał w polskiej lidze średnią 2 pkt/bieg. Stał się ostoją toruńskiego klubu i zawodnikiem, który poprowadził drużynę do pierwszego w historii drużynowego mistrzostwa Polski w 1986 roku. Był wówczas najlepszym zawodnikiem ligi ze średnią 2,774 pkt/bieg.

Rok później na domowym torze w Toruniu Żabiałowicz ponownie przeszedł do historii polskiego żużla. Został indywidualnym mistrzem Polski, choć przed zawodami w jego teamie było dość nerwowo z powodu wysokiej eksploatacji maszyny. Zawodnik Apatora Toruń musiał więc spróbować czegoś innego.

- Razem z mechanikiem doszliśmy do wniosku, że trzeba wyciągnąć wszystkie motocykle klubowe i zacząć je sprawdzać. Po dwóch dniach testowania nie znalazłem jednak nic konkretnego. W końcu mój kolega z drużyny, Rysiu Kowalski, który dzisiaj jest najbardziej rozchwytywanym tunerem, powiedział, żebym spróbował jego maszyny. Kiedy wyjechałem na tor, to od razu dogadałem się z tym sprzętem i poczułem, że to jest właśnie to, czego tak bardzo potrzebowałem - wspomina Żabiałowicz.

- Skorzystałem z uprzejmości Rysia, który nie startował w tamtych zawodach i przełożyłem sobie jego silnik do swojej ramy. Ta maszyna tak mnie niosła, że ostatecznie w ciągu dwóch dni straciłem tylko jeden punkt i wygrałem Mistrzostwa Polski z wyraźną przewagą – dodał Żabiałowicz.

Legenda Apatora Toruń ma także na swoim koncie srebro IMP z 1986 roku. Sezon wcześniej został pierwszym zawodnikiem Apatora, który zdobył Złoty Kask. W 1987 roku Żabiałowicz uczestniczył w finale Mistrzostw Świata Par w Pardubicach, gdzie zdobył osiem punktów. Bogatą karierę zakończył w 1991 roku.

Czytaj także:
Mistrz Polski znów ukarany. Nie było litości!
Robert Dowhan przewiduje duże problemy Falubazu. To może wpłynąć na okres transferowy?

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Protasiewicz, Lindgren i Mazur gośćmi Musiała

Źródło artykułu: