Żużel. Dopiero teraz poznamy moc Macieja Janowskiego [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Piątkowa runda Grand Prix w Lublinie kompletnie nie wyszła Maciejowi Janowskiemu. Jeśli wyciągnie wnioski i poprawi się w sobotę, będzie nadal liczył się w walce o tytuł. W innym przypadku może zapomnieć o złocie.

[tag=6330]

Maciej Janowski[/tag] w tym sezonie swoje świetne wyniki opierał na tym, że był piekielnie szybki na dystansie. Nawet, kiedy przegrywał starty, mijał swoich rywali niczym slalomowe tyczki. Do czasu. W Lublinie słabo wychodził spod taśmy, ale do tego zdążył już przyzwyczaić kibiców. Tym razem jednak nie było błysku na dystansie. I tak dwa, może trzy punkty z pięciu, które zdobył, wyszarpał swoimi nietuzinkowymi umiejętnościami na trasie. Brak udziału w półfinale Janowskiego to spora strata punktowa.

Dopisał do klasyfikacji generalnej zaledwie 4 punkty. Stracił jednego wieczora aż 16 punktów do Bartosza Zmarzlika i 9 do Artioma Łaguty. Szansa na odkucie się już w sobotę. Janowski musi szybko wyciągnąć wnioski z piątkowej porażki, bo za taką trzeba uznać trzynaste miejsce, będącego w tym sezonie w życiowej formie Polaka. Będzie z pewnością cieplej niż w piątek, być może nieco inaczej zostanie przygotowany tor, który nie musi być już przykrywany plandeką, bo opady deszczu w sobotę raczej nie grożą w Lublinie. Teraz Janowski może pokazać swoją moc i to, czy dojrzał do walki o najwyższe laury.

Bartosz Zmarzlik musi natomiast zachować czujność. Podrażniony po Pradze mistrz świata, ustrzelił hat-tricka na polskiej ziemi. W kapitalnym stylu wygrał przed tygodniem we Wrocławiu. Z jeszcze większą łatwością triumfował w Lublinie. Brakuje słów, by opisać to, co wyczynia ten geniusz. Jest piekielnie szybki. Podejmuje odważne, ale nie desperackie decyzje. Wciska się czasami tam, gdzie inny bałby się nawet pomyśleć o tym, że można tam wjechać. Robi to jednak z wielką klasą, a jego ataki są przemyślane i błyskotliwe.

ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Bajerski, Kubera i Gajewski gośćmi Musiała

Grand Prix w Lublinie Zmarzlik rozegrał w iście mistrzowskim stylu. Miał jedną pomyłkę w czwartej serii startów. Później ukochał sobie czwarte pole startowe, z którego po kapitalnych startach zamykał rywali i mknął do mety po następne zwycięstwa. Trzy z rzędu triumfy to nie lada sztuka. Zmarzlik to zrobił i nic nie stoi na przeszkodzie, by w sobotę to powtórzył i znów zgarnął piękne trofeum, a przede wszystkim 20 punktów do klasyfikacji generalnej cyklu.

I na koniec jeszcze słowo o Dominiku Kuberze. Bez wątpienia to życiowy sukcesy tego młodego Polaka. W stu procentach wykorzystał znajomość swojego lubelskiego toru, a na koniec uszczęśliwiony ogłosił miejscowej publiczności, że zostają z nią na kolejny rok. Lepszego momentu na zdradzenie tej wieści Kubera nie mógł sobie wymarzyć. No i dedykacja dla zmarłej mamy żużlowca też chwyciła za serca polskich kibiców. To był polski, magiczny wieczór w Lublinie. W sobotę prosimy o powtórkę.

Zobacz także:
Kibice Motoru zachwyceni
Historyczne Grand Prix w Lublinie dla Bartosza Zmarzlika

Źródło artykułu: