Porażką Moje Bermudy Stali Gorzów 41:49 z Motorem Lublin zakończył się pierwszy półfinał fazy play-off PGE Ekstraligi. Taki wynik można odbierać w kategoriach małej niespodzianki.
- Liczyliśmy, że jako drużyna pojedziemy trochę lepiej. Kady z nas robił to, co w danym dniu uważał za słuszne. Wynik pokazał jednak, że było źle. Szkoda, że przegraliśmy. Wojna trwa dalej, jest jeszcze drugi mecz, w którym może się wszystko wydarzyć. Musimy się od nowa przygotować, żeby w rewanżu pokazać się z jak najlepszej strony - powiedział Bartosz Zmarzlik w magazynie PGE Ekstraligi w Eleven Sports.
Do składu gorzowian na rundę finałową świeżo po kontuzji dołączyli Szymon Woźniak, Martin Vaculik i Kamil Nowacki. Cała trójka do dorobku drużyny dorzuciła w sumie tylko 11 punktów.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Co dalej z Kennethem Bjerre i Krzysztofem Kasprzakiem w GKM-ie?
- Miesiąc nie jeździli i mieli z tego powodu dyskomfort. Trafiliśmy na rozpędzonych zawodników z Motoru Lublin, którzy jadą świetny sezon. U nas pojawiły się kontuzje i akurat w półfinałach mamy dosyć ciężko - kontynuował Zmarzlik
Mimo ośmiopunktowej straty dwukrotny indywidualny mistrz świata nie traci nadziei i wierzy w to, że jego drużyna jest w stanie odrobić punkty w dwumeczu i przegonić Motor Lublin. - Jakbyśmy nie wierzyli, to byśmy tam w ogóle nie jechali i nie robili nadziei - podsumował Zmarzlik.
Zobacz także:
- Co ze składem OK Bedmet Kolejarza po ewentualnym awansie? Menadżer zdradza plany
- Premiership. Lider nie dał szans "czerwonej latarni". Masters z kompletem