Stan podniecenia awansem i udziałem w wielkim finale PGE Ekstraligi został zmącony na niedługo przed startem czwartkowego meczu. Absencja Grigorija Łaguty i jednocześnie zastosowanie za niego przepisu o zastępstwie zawodnika (oznacza to też niemożność jego startu w niedzielnym rewanżu) nie były dla nikogo w Lublinie przyjemną wiadomością. A przecież brak niezwykle ważnego ogniwa w najważniejszym dwumeczu sezonu oznaczał dla gospodarzy pierwszego starcia o mistrzowski tytuł spore osłabienie.
Zmierzenie się z umiejętnym zastosowaniem "zz-tki" za Rosjanina, poobijany Wiktor Lampart po upadku sprzed kilkudziesięciu godzin w częstochowskim finale DMPJ, czy wreszcie niespotykane w tym roku w Lublinie warunki pogodowe (niska temperatura) - wszystko to oznaczało dla Koziołków jeszcze większe wyzwanie. Zresztą trudno wyobrazić sobie by było łatwo, jeżeli twoim rywalem jest drużyna napędzona trzynastoma zwycięstwami z rzędu. Dodajmy jeszcze, że przed meczem i momentami w trakcie delikatnie mżyło, lecz na szczęście nie było zagrożenia drugim już odwołaniem tego widowiska.
A to dopisywało od samego początku, bo ściganie było przednie na świetnie przygotowanej nawierzchni. W pierwszej serii najbardziej niepocieszony był Jarosław Hampel, który w pierwszym biegu na końcu trzeciego okrążenia przy krawężniku został wyprzedzony przez debiutującego w ekstraligowym finale Artioma Łagutę, natomiast w trzecim na drugim wirażu także trzeciego kółka plecy pokazał mu Maciej Janowski.
ZOBACZ WIDEO Prezes Motoru zdziwiony plotkami. Twierdzi, że to inny klub ma najwyższy budżet
Po spodziewanej podwójnej wygranej miejscowych juniorów (była to już dziesiąta taka w sezonie) przyszła niespodziewana porażka Lamparta z Przemysławem Liszką w walce o punkt na koniec premierowej serii. Dzięki temu Sparta utrzymała prowadzenie (13:11). Na start drugiej Hampel raz jeszcze został pognębiony na trasie przez Łagutę i znów w tym samym miejscu. Ale humory napakowanej jak kabanos lubelskiej części trybun poprawił po chwili Dominik Kubera, który wyśmienitym atakiem wyprzedził Daniela Bewleya i przywiózł do mety istotny triumf.
Motor czekał na szybką pobudkę lidera, Mikkela Michelsena i ta też nastąpiła, bo w gonitwie szóstej przedarł się z ostatniej na drugą pozycję, przegrywając na mecie minimalnie z niesamowicie spisującym się Glebem Czugunowem. Jakby tego było mało, w tym samym biegu Woffinden wyprzedził na wjeździe w ostatni łuk Mateusza Cierniaka. Wielki żużel.
I to szalone tempo w ogóle nie spadało. W kończącym drugą serię zawodów biegu Janowski robił, co mógł za plecami duetu lublinian i choć Kubery nie dogonił, to Krzysztofa Buczkowskiego już tak, mijając go na początku ostatniego okrążenia. Sparta znów więc prowadziła dwoma punktami (22:20), a komplet widzów przy Alejach Zygmuntowskich z pewnością był rozgrzany tym, co widzi na własne oczy. To był po prostu mecz godny finału PGE Ekstraligi!
Miejscowym wyklarowały się dwie lokomotywy, bo wyścigi ósmy i dziewiąty padły łupem Michelsena oraz piekielnie szybkiego Kubery, którego straszył Woffinden. W przeciwieństwie do przyjezdnych rezonu brakowało jednak drugiej linii. Nie układało się to spotkanie Hampelowi, a przestało Buczkowskiemu. Tymczasem Sparta mogła liczyć na unikających wpadek i punktujących bardzo solidnie Czugunowa oraz Bewleya. To składało się na to, że po dziesiątym wyścigu, w którym pewnie zwyciężył Janowski, wciąż prowadzili wrocławianie (31:29).
Jedenasta odsłona finału była tą, która pokazała, że w czwartek bardzo długo wszystko skłaniało się ku temu, że górą będzie Sparta. Najmocniejszy duet Motoru: Kubera - Michelsen przegrał 2:4 z parą brytyjską. Bezbłędny był Bewley, prowadząc od startu do mety, z kolei jadący swój bieg numer 1000 w karierze w PGE Ekstralidze Woffinden na ostatnim okrążeniu wykrzesał z siebie moc i wyprzedził zapracowanego Kuberę, dla którego był to już piąty start.
A chwil wytchnienia nie było żadnych, bo sędzia Michał Sasień nie decydował się w ogóle na przerwy na równanie. Brylowała druga linia gości, która zamieniła się wręcz w pierwszą, bowiem nie tylko Bewley imponował, ale także Czugunow. Rosjanin z polskim paszportem do biegów nominowanych miał na koncie aż trzy wygrane. Zamienił się więc rolami z Łagutą, który nie miał żadnej, zaliczając najsłabszy mecz w sezonie i nie łapiąc się do wyścigu nominowanego.
Zanim jednak do nich doszło (poprzedziła je pierwsza przerwa na wyjazd ciągników), mieliśmy kolejny pokaz speedwaya na najwyższym poziomie. Łaguta raz jeszcze zdołał się przedrzeć na dystansie przed rywala, którym był Buczkowski, ale najlepsze działo się przed nimi. - Te wyścigi są nienormalne! - krzyczał komentujący dla nSport+ Tomasz Dryła, widząc to, co wyczyniali Janowski z Michelsenem. Kiedy już wydawało się, że Duńczyk ma Polaka na widelcu, ten zdołał na drugim wirażu, pod samą bandą, obronić prowadzenie w sposób niewiarygodny.
Było 42:36 dla wrocławian. Czy to był zwiastun końca emocji? Nic bardziej mylnego. Motor walczył do końca. Najpierw mieliśmy 4:2 w przedostatnim wyścigu, kiedy to spektakl tworzył jadący przy samej bandzie przez cztery okrążenia Bewley. Wystarczyło to na pokonanie Hampela (z pewnością dziwić mogło to, że z rezerwy taktycznej nie pojechał za niego Michelsen), bo trzy punkty zgarnął Kubera, ale i tak postawa rudowłosego Brytyjczyka była godna podziwu. Sztab Koziołków od razu skorzystał więc z Kubery po raz siódmy tego wieczoru i w parze z Michelsenem wygrali na koniec 5:1. A to oznaczało remis - 45:45.
Fenomenalny mecz, fenomenalne ściganie. Finał pełną gębą. Betard Sparta przez niemal cały czas trwania spotkania bardzo dobrze startowała, dysponowała świetnie przygotowanymi motocyklami i nie miała problemów z odnajdywaniem odpowiednich torów jazdy. Mimo że nie wygrała i nie odniosła czternastej wiktorii w tym sezonie z rzędu, potwierdziła klasę. Przed osłabionym Motorem również czapki z głów. Wyrwał remis siłą woli. I jeszcze tylko podkręcił całą otoczkę finału. Rewanż już za trzy dni we Wrocławiu.
Punktacja:
Motor Lublin - 45
9. Mark Karion - ns (-,-,-,-,-)
10. Krzysztof Buczkowski - 5+1 (3,1,0,1*,0,-)
11. Jarosław Hampel - 6 (0,1,0,2,2,1)
12. Grigorij Łaguta - zawodnik zastępowany
13. Mikkel Michelsen - 12 (0,2,3,2,2,3)
14. Wiktor Lampart - 3 (3,0,0)
15. Mateusz Cierniak - 3+2 (2*,0,1*)
16. Dominik Kubera - 16+1 (2,3,3,3,0,3,2*)
Betard Sparta Wrocław - 45
1. Tai Woffinden - 7 (3,1,2,1,0)
2. Gleb Czugunow - 10+1 (3,3,1*,3,0)
3. Artiom Łaguta - 5+1 (1,1*,2,1)
4. Mateusz Panicz - ns (-,-,-,-,-)
5. Maciej Janowski - 11+1 (2*,2,3,3,1)
6. Przemysław Liszka - 2+1 (1,1*,0)
7. Michał Curzytek - 0 (0,0,0)
8. Daniel Bewley - 10+1 (2,2,1*,3,2)
Bieg po biegu:
1. (68,30) Woffinden, Kubera, Łaguta, Hampel - 2:4 - (2:4)
2. (68,81) Lampart, Cierniak, Liszka, Curzytek - 5:1 - (7:5)
3. (68,40) Czugunow, Janowski, Hampel, Michelsen - 1:5 - (8:10)
4. (69,03) Buczkowski, Bewley, Liszka, Lampart - 3:3 - (11:13)
5. (68,61) Kubera, Bewley, Łaguta, Hampel - 3:3 - (14:16)
6. (69,30) Czugunow, Michelsen, Woffinden, Cierniak - 2:4 - (16:20)
7. (68,96) Kubera, Janowski, Buczkowski, Curzytek - 4:2 - (20:22)
8. (68,83) Michelsen, Łaguta, Bewley, Lampart - 3:3 - (23:25)
9. (69,17) Kubera, Woffinden, Czugunow, Buczkowski - 3:3 - (26:28)
10. (69,79) Janowski, Hampel, Buczkowski, Liszka - 3:3 - (29:31)
11. (69,97) Bewley, Michelsen, Woffinden, Kubera - 2:4 - (31:35)
12. (70,71) Czugunow, Hampel, Cierniak, Curzytek - 3:3 - (34:38)
13. (69,31) Janowski, Michelsen, Łaguta, Buczkowski - 2:4 - (36:42)
14. (69,29) Kubera, Bewley, Hampel, Woffinden - 4:2 - (40:44)
15. (69,27) Michelsen, Kubera, Janowski, Czugunow - 5:1 - (45:45)
Sędzia: Michał Sasień
Komisarz toru: Aleksander Janas
Zestaw startowy: II
NCD: 68,30 s. - uzyskał Tai Woffinden (Sparta) w biegu 1.
Rewanż: niedziela 26 września o godz. 19:15 we Wrocławiu
CZYTAJ WIĘCEJ:
Maksym Drabik znowu na torze! Tym razem skorzystał z gościnności polskiego klubu
W Rybniku rozpoczynają budowę składu na sezon 2022. Jest pierwsze porozumienie!