Zdarzyło się 2 września 1973

2 września 1973 roku to data, która stała się synonimem wielkiego triumfu polskiego sportu żużlowego. Po blisko trzech godzinach dramatycznych zmagań, przy ogłuszającym dopingu stutysięcznej widowni zgromadzonej na obiekcie w Chorzowie, Polski zawodnik został indywidualnym mistrzem świata.

W tym artykule dowiesz się o:

O tym, że miał to być wyjątkowy dzień dla polskiego żużla można było się przekonać przyglądając się temu, co działo się wokół 20 - letniego wówczas reprezentanta Stali Gorzów Zenona Plecha. To właśnie ten zawodnik w powszechnej opinii kibiców i ekspertów mógł i miał zdobyć dla naszego kraju upragnione złoto. Twarz Plecha zdobiła wydania "Przeglądu Sportowego" poprzedzające chorzowski finał. To w Plechu, późniejszy twórcza telewizji TVN, Mariusz Walter widział bohatera finałowej batalii, kręcąc o nim film dokumentalny pod proroczo brzmiącym tytułem "Wiraż nadziei", którego zwieńczeniem miało być zdobycie przez młokosa z Gorzowa mistrzowskiego tytułu. Na dodatek zawodnikowi Stali bardzo też sprzyjał najsłynniejszy komentator w historii polskiego sportu Jan Ciszewski, co dało się usłyszeć podczas transmisji finału z Chorzowa.

W cieniu całego tego szumu medialnego, wśród pozostałej czwórki reprezentantów Polski wytypowanych przez Główną Komisję Sportowo Żużlową na finałową rozgrywkę, znajdował się opolanin Jerzy Szczakiel, któremu z góry zostaje przypisana rola autsajdera tych zawodów. Szczakiel był jednym z nielicznych, którzy nie musieli udzielać wywiadów, dzięki czemu mógł spokojnie przygotowywać się finałowej rozgrywki.

W przeddzień finału, już podczas treningowych jazd stadion wypełniony był niemal po brzegi. Chorzowski kolos mogący pomieścić blisko sto tysięcy fanów był bez wątpienia gotów na triumf Polaka. Dobrym omenem miała być także informacja jaka dotarła do kraju nad Wisłą z gorącej Hiszpanii. Otóż w Barcelonie, gdzie odbywały się mistrzostwa globu amatorów w kolarstwie szosowym dwa czołowe miejsca przypadły zawodnikom przywdziewającym biało – czerwone barwy Ryszardowi Szurkowskiemu i Stanisławowi Szoździe.

Drugi dzień września. Na płycie boiska Stadionu Śląskiego widnieje ogromny napis KATOWICE – 2.IX.1973, widoczny dopiero jednak z pewnej wysokości. Stutysięczna widownia zgromadzona w "Kotle Czarownic" zebrała się, by dopingować najlepszych żużlowych jeźdźców świata. Na trybunach liczne transparenty, najbardziej rzuca się w oczy jednak ten o treści: "Świat przyjechał do Chorzowa, mistrz pojedzie do Gorzowa". Wielu z zawodników wychodzących na prezentację jest zdumionych liczbą widzów zgromadzonych na obiekcie. Już nigdy żadne zawody żużlowe nie zgromadzą tak licznej rzeszy sympatyków.

Anders Michanek (Szwecja), Władimir Pozniakow (ZSRR), Grigorij Chłynowski (ZSRR), Ray Wilson (Anglia), Ole Olsen (Dania), Ivan Mauger (Nowa Zelandia), Władimir Zapleczny (ZSRR), Walery Gordiejew (ZSRR), Peter Collins (Anglia), John Boulger (Australia), Bernt Persson (Szwecja), a także Zenon Plech, Jan Mucha, Paweł Waloszek, Edward Jancarz oraz Jerzy Szczakiel to szesnastu wspaniałych, spośród których zostanie wyłoniony żużlowy mistrz świata Anno Domini 1973.

Kilka minut po zejściu zawodników z prezentacji do parkingu słychać warkot żużlowych motorów. Zawodnicy wyjeżdżają na tor.

W biegu pierwszym reprezentant Polski Paweł Waloszek przyjeżdża za plecami dwójki zawodników ze Związku Radzieckiego. W drugim zwycięża Mauger, Plech po krótkiej walce z Olsenem melduje się na mecie na drugiej pozycji. Gdy Edward Jancarz z Janem Muchą walczą o punkty w trzeciej odsłonie tych zawodów, Jerzy Szczakiel zaczyna przygotowania do swojego pierwszego startu.

Persson, Bougler, Szczakiel i Collins to obsada biegu czwartego. Krótkie oczekiwanie na podniesienie taśmy i świetny start Polaka, który po zdecydowanym wygraniu momentu startowego nie oddaje prowadzenia aż do ukończenia czwartego okrążenia. Sensacja! Autsajder polskiej ekipy na razie najlepszy z naszych reprezentantów.

Zawodnik Kolejarza Opole czuje, że to mogą być udane zawody w jego wykonaniu. Pewnie sam się jeszcze nie domyśla jak bardzo.

Kolejny start Szczakiela ma miejsce w ósmym wyścigu zawodów. Waloszek, Gordiejew i Mauger to rywale opolanina, który ustawia się tuż przy bandzie okalającej tor. Jeszcze chwila i wystartują. Motory już na najwyższych obrotach i… taśma. Do powtórki zostają dopuszczeni jednak wszyscy zawodnicy. Start wygrywa Szczakiel, tuż za nim Waloszek. Gdzie jest Mauger? Za plecami Polaków trwa zażarta walka o jeden punkt. Mauger wyprzedza Gordiejewa, by za chwilę znów spaść na ostatnią pozycję. Druga próba reprezentanta Nowej Zelandii okazuje się jednak skuteczna. Z przodu jednak mkną biało – czerwoni. Kibice przecierają oczy ze zdumienia, Mauger zdobywa zaledwie punkt, Szczakiel kolejne trzy. Ogromy aplauz polskiej widowni dla triumfujących rodaków.

Szczakiel nie ma jednak zbyt dużo czasu na rozpamiętywanie gonitwy kończącej drugą serię startów, gdyż już w kolejnym biegu przyjdzie mu wyjechać na tor. Rywale to tym razem Michanek, a także Plech i Mucha. W pierwszym podejściu ciśnienia nie wytrzymuje Szwed i za dotknięcie taśmy zostaje wykluczony. W powtórce zatem wystartują sami reprezentanci Polski. Od krawężnika ustawiony Plech obok niego Szczakiel i pod bandą Mucha. Start! I znów kapitalne wyjście spod taśmy Szczakiela. Plech dwoi się i troi, jednak z każdym okrążeniem przewaga 24 - letniego reprezentanta klubu z Opola jest coraz wyraźniejsza. Kolejna trójka ląduje na koncie Szczakiela, który po trzeciej serii jest samodzielnym liderem zawodów, z kompletem dziewięciu oczek. Po siedem zgromadzili Mauger, Plech i Chłynowski. Po sześć Pozniakow i Olsen. Tak wygląda czołówka przed ostatnimi ośmioma potyczkami.

Bieg piętnasty, jakże ważny dla lidera tego finału. Przez trybuny przebiega szmer. Czy i tym razem sensacyjny Polak okaże się najlepszy? Szczakiel w kasku czerwonym, Chłynowski w niebieskim, w białym Zapleczny i w żółtym Wilson. Mimo, iż pierwsze pole nie jest najlepsze tego dnia widownia liczy na kolejne zwycięstwo opolanina. Nerwowe ruchy w przód i w tył. Taśma unosi się do góry i Szczakiel znów na prowadzeniu. W łuk wjeżdża dwa metry przed rywalami. Na wirażu jednak jakby coś go spowalniało, motocykl traci moc. Od krawężnika atakuje Chłynowski i to on wysuwa się na prowadzenie. Po zewnętrznej Szczakiela mija jeszcze Wilson. Anglik jedzie jednak wyraźnie szerzej od Polaka, który wchodząc pod łokieć Wilsona wypycha go pod bandę odzyskując drugą pozycję. Jerzy rusza w pogoń za Chłynowskim. Dystans dzielący go od reprezentanta Związku Radzieckiego jest jednak zbyt duży, by go dogonić. Cenne dwa punkty zostają przyjęte przez publiczność gromkimi brawami. W parkingu, po zdjęciu kasku, można dostrzec na twarzy Jerzego niezwykłe skupienie. Po czterech kolejkach startów jest nadal samodzielnym liderem, z jedenastoma oczkami. Po dziesięć mają Mauger, Plech i Chłynowski.

Ostatnia seria startów zadecyduje o podziale medali.

W siedemnastym biegu Mauger, mimo iż zaciekle atakuje go Michanek, zdobywa trzy punkty. Nowozelandczyk czeka teraz na odpowiedź prowadzącego w tych zawodach Polaka. Szczakiel jedzie w gonitwie numer XVIII. Polak zdaje sobie sprawę z faktu, że to może być najważniejszy wyścig w jego karierze. Duńczyk Olsen, jadący na Jawie Maugera, Jancarz i Pozniakow to przeciwnicy, których musi pokonać by sięgnąć po złoto.

Szczakiel z toru czwartego, Olsen tuż obok niego. Duńczyk wygrywa start i wywozi lidera zawodów niemal na bandę. Opolanin cudem unika upadku, szybko uporządkowuje swoją jazdę i rusza w pościg za Olsenem. Na drugim wirażu atakuje go po zewnętrznej, widać, że jest szybki. Na wyjściu z łuku zostaje jednak przyblokowany przez reprezentanta Danii. Wydaje się jednak, że ataki po szerszej części toru mogą przynieść korzyść. Nic bardziej mylnego. Olsen odjeżdża coraz bardziej. Tymczasem do Szczakiela zbliża się Jancarz, który jednak nie atakuje kolegi z reprezentacji. Można nawet odnieść wrażenie, że gorzowianin jakby asekuruje Szczakiela, który dowozi dwa oczka. Jancarz na ostatnich metrach zostaje wyprzedzony.

Mauger i Szczakiel po pięciu startach mają w swoim dorobku po trzynaście punktów. Jeden z dwójki Plech, Chłynowski może się jeszcze z nimi zrównać. Obaj jeźdźcy wyjeżdżają na tor w gonitwie dziewiętnastej. Jak się okazuje jest to jeden z najbardziej dramatycznych biegów tego finału.

Na okrążenie przed jego zakończeniem Plech prowadzi i tylko nieco ponad 300 metrów dzieli go od szansy walki o złoty medal, a co za tym idzie o spełnienie marzeń wszystkich, którzy od samego początku upatrywali w nim czempiona. Na przedostatnim łuku dochodzi jednak do tragedii. Chłynowski podcina Plecha, który uderza w bandę. Stadion huczy od gwizdów. Chwila ciszy następuje, gdy spiker ogłasza werdykt sędziego.

Z uwagi na to, że wyścig nie został przerwany, obu leżach zawodników wyprzedza Collins i to jemu w myśl nowego punktu regulaminu FIM, obowiązującego od... 1 stycznia 1973 zostają przyznane trzy punkty.

Zawodnicy, którzy upadli klasyfikowania są według miejsc, które zajmowali w chwili zdarzenia. Chłynowski zostaje wykluczony. Plechowi na otarcie łez pozostają dwa punkty, które oznaczają zdobycie brązowego krążka. Szczęście było już tak blisko.

Wyścig dwudziesty bez historii. Do rozegrania pozostaje zatem już tylko bieg barażowy o najwyższe trofeum. Losowanie pół startowych, za sprawą reszki z podobizną Mikołaja Kopernika, wygrywa Mauger i wybiera wewnętrzny tor. Szczakielowi przypada trzecie pole. Na chwilę przed startem do decydującego biegu zapada przenikliwa cisza. Start! Ogłuszający okrzyk radości wydobywa się ze stu tysięcy gardeł. Jerzy Szczakiel rusza idealnie spod taśmy. Na piątym metrze prowadzi o długość koła, na drugim wirażu ma już motocykl przewagi nad nowozelandzkim mistrzem. Czas upływa, a przewaga wzrasta. Mauger zmienia taktykę, odchodzi od krawężnika i próbuje szukać szczęścia po zewnętrznej części toru. Jerzy konsekwentnie trzyma "kredę". Na prostej startowej sytuacja bez zmian. Trzeci wiraż, Szczakiel konsekwentnie swoim torem. Zdesperowany Mauger na szczycie łuku wychodzi bardzo szeroko, co przynosi mu nieoczekiwanie atomowe przyspieszenie. Schodzi do środka toru i błyskawicznie znajduje się tuż za Polakiem. Gdy Szczakiel składa się w łuk Mauger jest jednak zbyt blisko. Gwałtownie kontruje swoją maszynę, po czym uderza w Szczakiela, zahaczając o tylne koło Polaka. Koziołkuje i upada dwa metry od bandy, tuż obok parku maszyn. Szczakiel przy ogłuszającym aplauzie zmierza samotnie po złoty medal. Wpada na metę, jednak nie okazuje wielkiej radości.

-Może mam taką naturę, że nie potrafię okazywać radości - powie później. W parkingu wpada w objęcia kolegów z kadry, działaczy, mechaników. Kilka minut po barażowej batalii o złoto nadal nie zdaje sobie sprawę z osiągnięcia jakiego dokonał.

Mauger jest zszokowany, jednak nie ma pretensji do nikogo -To, że się przewróciłem to był mój głupi błąd- mówi w licznych wywiadach.

Na podium mamy jednak do czynienia z niespotykaną sytuacją. Otóż całą trójka medalistów jest niezwykle zasmucona i żaden z nich nie potrafi powstrzymać się od łez. Szczakiel, który dwa miesiące wcześniej pochował swoją matkę, zapewne jest teraz myślami z nią. Pozostali smucą się z powodu przegranej szansy na złoto. Gdy odegrany zostaje hymn łzy w oczach mają także kibice. Po raz pierwszy na najwyższym stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Świata stoi Polak.

Pewnie mało kto wówczas zdawał sobie sprawę, iż na kolejny złoty medal IMŚ przyjdzie nam tak długo i bezskutecznie czekać...

Komentarze (0)