Żużel. Jest specjalistą od szkolenia i mówi "nie" zagranicznym juniorom. Nawet w drugiej lidze! [WYWIAD]
- Po co mamy szkolić, skoro miejsce polskim juniorom zabierze zagraniczny junior? Nie podoba mi się to nawet na poziomie drugiej ligi - mówi Mariusz Staszewski, trener, który słynie ze świetnej ręki do pracy z młodzieżą.
Dlaczego?
Choćby dlatego, że przykładowo u nas w Ostrowie mamy czterech juniorów, a w zespole pojedzie tylko dwóch. Ci, którzy nie zmieszczą się w składzie na PGE Ekstraligę, mogliby zasilić drugoligowców jako goście. Pozwoliłoby im to się rozwijać, bo najlepszą szkołą dla zawodników jest przecież liga, a kluby, które mają problemy z juniorami, miałyby wtedy solidne wsparcie. Korzyść z tego będzie dla obu stron. Jeśli wejdzie przepis o zagranicznym juniorze, kluby zakontraktują obcokrajowców, a polska młodzież będzie siedziała na ławie.
Pomysł ten powinien pana zdaniem zatem upaść?
Moim zdaniem, tak. Po co był wprowadzony kilka lat regulamin szkoleniowy? Mamy szkolić na potęgę pod rygorem kar finansowych. Jeśli nie wyszkoli się określonej liczby zawodników w poszczególnych klasach, klubom grożą kary. Później ci chłopacy nie będą mieli gdzie jeździć. To mija się z celem, skoro tej wyszkolonej młodzieży, zagraniczny junior ma zabierać miejsce w składzie.
Co zatem pan proponuje?
Albo szkolimy dalej, tak jak zostało to określone w regulaminie albo bierzemy juniorów zagranicznych. Inaczej to nie ma sensu. Zostałbym przy tych przepisach, które obowiązują obecnie.
Wiadomo, że droższe jest wyszkolenie własnego juniora, a taniej jest "kupić" zagranicznego młodzieżowca. Ale czy tędy droga?
Pewnie, że taniej wziąć obcokrajowca niż inwestować przez lata w swoich, ale widać, że ten system powoli zaczyna przynosić efekty. Jest coraz więcej chłopaków w klasie 250 cc, którzy mają naprawdę papiery na bycie w przyszłości solidnymi juniorami. Dopuszczenie teraz obcokrajowców na pozycji juniorów, obojętnie w której lidze, nie będzie dobrym rozwiązaniem dla polskiego żużla. Potrzeba jeszcze cierpliwości, bo przecież juniora nie wyszkoli się z dnia na dzień. To jest etap kilkuletni. Efektów nie widać od razu, ale one się przyjdą z czasem.
Nie odnosi pan wrażenia, że za tym pomysłem lobbują kluby, które nie szkolą młodzieży?
Moim zdaniem tylko i wyłącznie takim klubom jest to na rękę. Kluby, które szkolą młodzież będą w tym przypadku poszkodowane.
Jakie pana zdaniem może mieć konsekwencje dla polskiego żużla wprowadzenie przepisu o zagranicznym juniorze?
Będziemy "produkować" zawodników, którzy nie będą mieli miejsca w składzie polskich drużyn, od drugiej ligi poczynając, bo zajmą im je obcokrajowcy. Gdyby wprowadzono we wszystkich ligach taką regulację, automatycznie ginie ponad 20 miejsc dla polskich juniorów. Jaki zatem jest sens szkolenia? Po co miałby dalej istnieć regulamin szkoleniowy? Przecież te wszystkie regulacje miały prowadzić do zwiększenia liczby zawodników. Jeśli nie będą oni mieli, gdzie jeździć, nie rozwiną się.
Nie uważa pan, że zagranicznym juniorom i nieco starszym żużlowcom już polskie kluby idą na rękę wprowadzeniem przepisu o zawodniku U24, którym może być obcokrajowiec?
To jest jedna sprawa, a druga to powstanie Ekstraligi U24. Po to przecież jest to tworzone, by m.in. tam mogli ścigać się zagraniczni zawodnicy do lat 24 lub młodsi, którzy są jeszcze juniorami. Otwieranie naszej ligi na zagranicznego juniora kosztem Polaków nie jest dobrym rozwiązaniem.
Zobacz także:
Powiększyła się kadra Fogo Unii Leszno
Marek Cieślak nie pozostawia suchej nitki na kontrowersyjnym pomyśle
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>