Dziesięć spotkań eWinner 1. Ligi w tym sezonie ma na swoim koncie Lukas Fienhage. W nich wyjeżdżał na tor do ledwie jedenastu biegów, w których zdobył sześć punktów i dwa bonusy.
W Gdańsku nie ukrywają tego, że spodziewali się ciut więcej po zawodniku, który w CV ma m.in. tytuł mistrza świata, choć w jego przypadku akurat w Long Tracku.
- Mam mieszane uczucia, bo są i dobre i złe. Ten tor... był trudny przez cały sezon. Ja lubię trochę bardziej przyczepniejsze, a inni woleli z kolei taki bardziej śliski owal. Cóż, to nie ma wielkiego znaczenia, człowiek uczy się na własnych błędach - mówi Niemiec w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
Fienhage do Zdunek Wybrzeża przenosił się z dużymi nadziejami. Czy wobec tej nie do końca udanej przygody żałuje podjętej przed rokiem decyzji? - Patrząc wstecz, może zrobiłbym coś innego, ale wcześniej nigdy nie wiesz, co przyniesie przyszłość - dodaje.
Zawodnik pytany o współpracę z Tadeuszem Zdunkiem i Erykiem Jóźwiakiem odpowiedział: - Nigdy nie miałem problemów z panem Zdunkiem. Zawsze był dla mnie miły, zapewnił mi mieszkanie i zaprosił do swojej rodziny, więc nie mogę powiedzieć na jego temat nic złego. Z Erykiem też nigdy nie miałem problemów. Jest "młodym" menadżerem, na pewno ma jakieś doświadczenie, ale zawsze jest coś u każdego do poprawy.
Gdy stało się pewne, że Fienhage odejdzie z Wybrzeża, zaczęło się spekulować, że może trafić do Trans MF Landshut Devils lub wróci do Wolfe Wittstock. - Z Landshut nie rozmawiałem. Obecnie szukam klubu, skłaniam się ku drugiej lidze, ale czekam na oferty, zarówno z tej ligi, jak i ewentualnie czy ktoś będzie szukał zawodników do U24 Ekstraligi.
To był słodko-gorzki sezon dla Fienhage. Z jednej strony nie mógł liczyć na regularne starty w Polsce, nie wywalczył medalu w IMŚ na długim torze, a w krajowym czempionacie Long Track musiał się zadowolić wicemistrzostwem. Na pocieszenie zostały mu zwycięstwa w mistrzostwach Niemiec par oraz w drużynie.
- Byłem bliski zdobycia mistrzostwa Niemiec i to na własnym torze, ale cóż... Grand Prix popsułem w pierwszym finale, który rozgrywany był w naprawdę złych warunkach. Chciałbym, aby było tych sukcesów więcej, ale jest tak, jak jest. Sporo rzeczy zawaliłem, więc muszę się cieszyć tym, co mam, czyli tytułem mistrza par i w drużynie. Pozostaje czekać na kolejny sezon.
Zawodnik odniósł się również do finału Indywidualnych Mistrzostw Niemiec. Na torze Fienhage wywalczył jedenaście punktów i w tradycyjnym systemie indywidualnych zawodów byłby albo w czołówce, albo nawet i w walce o medal. Tymczasem z racji jazdy w trybie eliminatorów znanych sprzed lat w Grand Prix, sklasyfikowany został dopiero na dziewiątym miejscu. - Ten system to wielka bzdura! Psujesz jeden wyścig i wypadasz z gry... - zakończył.
Czytaj także:
Walka nie tylko o Mateja Zagara. Cellfast Wilki i Abramczyk Polonia rywalizują o jeszcze jednego zawodnika
Nie będzie rewolucji w składzie GKM-u, ale pojawią się nowe twarze