"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Sytuacja z Bartłomiejem Kowalskim na rynku transferowym w ogóle mnie nie zaskakuje. Już od dłuższego czasu widać, że w PGE Ekstralidze brakuje żużlowców na dobrym poziomie, a jak brakuje zawodników, to punktujących juniorów przede wszystkim. Wystarczy, że ktoś potrafi pojechać prosto i lewo, a już pojawia się spore zainteresowanie.
Dlatego nieprzypadkowo Kowalski prowadził poważne rozmowy z czterema klubami, aż w końcu wylądował we Wrocławiu. Sytuacja z brakiem zawodników, a przede wszystkim juniorów, jest dramatyczna i jak jej nie rozwiążemy, to jako dyscyplina będziemy mogli myśleć jedynie o zwijaniu.
Myślę, że takim gwoździem do trumny jest paradoksalnie Ekstraliga U24. Nie widzę, jakie ona ma mieć walory szkoleniowe, skoro będziemy tam mieć zawodników różnej maści. Nie będzie ona też budzić zainteresowania kibiców, bo jak to sobie wyobrażamy? Kibic raz przyjdzie na spotkanie pierwszej drużyny, innym razem na rozgrywki ekipy U24?
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
Podkreślam to od początku i zdania nie zmienię, że trzeba było szukać w II lidze klubów partnerskich, tam oddelegować juniorów i dać im okazję do jazdy. Można by ich wesprzeć 2-3 seniorami, którzy mogliby przekazywać wiedzę i dzielić się doświadczeniem.
Pojawiają się też głosy, że skoro mamy Ekstraligę U24, to może wrócić junior zagraniczny. To jednak błąd. Jeśli pozwolimy na starty zagranicznych młodzieżowców, to zrobimy krok albo nawet dwa wstecz. Ogólnie odnoszę wrażenie, że mamy tendencję szybkiego zmieniania przepisów, bo trudno tu mówić o jakiejś strategii.
Mamy przecież szeroko zakrojony program rozwoju młodych zawodników - kluby muszą szkolić zawodników do licencji 250 ccm, pojawia się w kalendarzu nawet Puchar Ekstraligi 125 ccm. Efekty tego szkolenia zobaczymy po pewnym czasie, więc gdybyśmy w roku 2023 nagle wrócili do juniora zagranicznego, to byśmy zaprzeczyli sensowi szkolenia młodszych roczników. Czy ktoś o tym pomyślał?
Tu nie ma strategii działania. Tu coś zrobimy, tam zmienimy. Ja tu widzę działania rwano-szarpane. Bez konkretnego celu. Pojawia się jedna dziura, to ją zasypujemy. Pojawia się w innym, to już tylko trochę ją poklepiemy z góry łopatą. Mamy kasę z telewizji, to ją wydamy. Tak to widzę i muszę przyznać, że jestem tym rozczarowana.
A wracając do samego Kowalskiego, trudno się dziwić zawodnikowi, że zmieniał kilkukrotnie zdanie, skoro kluby tak bardzo się o niego zabijały. Chłopak sobie zrobił konkurs piękności. W normalnych realiach to klub daje szansę zawodnikowi. Tutaj - to Kowalski dał szansę Betard Sparcie. Takich sytuacji będzie więcej, dopóki klubów gotowych płacić duże pieniądze będzie więcej niż dobrych, wolnych zawodników na rynku.
Czytaj także:
Trwa ofensywa rawiczan. Kolejny senior na pokładzie Kolejarza
Grzyb: Kowalski sam do nas zadzwonił i zaakceptował ofertę