Żużel. Po bandzie: Discovery nie chce odkrywać świata żużla? [FELIETON]

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Max Fricke na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Max Fricke na prowadzeniu

- Nie tak dawno, bo w 1992 roku, jeździłem jeszcze do Leszna na Drużynowe Mistrzostwa Świata grupy C. I wtedy ścigaliśmy się w 5-osobowych składach z Finami, Włochami oraz Austriakami - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Tytułem wstępu. Nie miałem i nie mam żadnych większych nadziei dotyczących ekspansji speedwaya, a związanych z nowym operatorem cyklu IMŚ. Mimo że Discovery znaczy - odkrywać. Mianowicie uważam, że zbyt wiele sobie obiecujemy po zmianie promotora Grand Prix. Bo to Międzynarodowa Federacja Motocyklowa powinna opracować plan rozwoju dyscypliny lub chociaż podejmować w tym kierunku próby. Powinna powstać specjalna komórka i stworzyć projekt. Wizję. Zajmować się tematem na co dzień, a nie tylko pozorować ruchy przy okazji. Wtedy, może, mielibyśmy efekty.

Natomiast obiecanki, że może się uda dotrzeć z cyklem IMŚ do jakiejś mitycznej Ameryki czy też innej odległej galaktyki, tylko mnie bawią. Bo to niezwykle naiwne - liczyć, że organizacja jednej rundy na pustyni albo w Tokio, Nowym Jorku czy New Delhi stanie się punktem zwrotnym w historii dyscypliny. Nie w tym rzecz. Tu raczej trzeba pogłówkować, jak reanimować żużel w Czechach czy na Węgrzech. Tam, gdzie on był i gdzie są bogate tradycje, a obecnie dogorywa.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jedno okienko, killerów dwóch. Eksperci o składzie Apatora, Patryku Dudku i jego ewentualnym powrocie do Falubazu

Tymczasem, jak zauważam, Discovery nie chce odkrywać tego, co zapomniane. O czym świadczy m.in. majstrowanie przy Speedway of Nations i Drużynowym Pucharze Świata. To przecież nielogiczne, by ta pierwsza impreza stanowiła jednocześnie eliminację do drugiej. By skład dwuosobowy walczył o przepustkę dla składu dwukrotnie liczniejszego. Tym bardziej, że wiele egzotycznych żużlowo państw jest w stanie pokazać światu dwójkę reprezentantów, ale już czwórki niekoniecznie. A co, jeśli jeden z tej dwójki odniesie kontuzję lub zakończy karierę - to się w sporcie zdarza - i za rok będzie już tylko sportowcem w stanie spoczynku?

To kolejny czuły punkt nowego regulaminu - eliminacje do sezonu 2023 urządzane w sezonie 2022. Z tego właśnie powodu zdarzają się pomyłki w cyklu Grand Prix - bo sezon sezonowi nie jest równy i ktoś, kto rządzi dziś, za rok może kompletnie dołować. Lub odwrotnie. W tym względzie indywidualne mistrzostwa Europy (SEC) przewyższają globalne mistrzostwa.

Tyle się mówi w mediach o próbach poszerzania żużlowej mapy świata czy Europy. Taki się stawia cel. A tu proszę - takich Czechów, Węgrów czy Finów wycina się na wstępie. Zwyczajnie wyrzuca z żużlowej rodziny. Co, rzecz jasna, ma podłoże biznesowe. Ciężko jest przecież znaleźć organizatora rundy wstępnej SoN czy DPŚ. I jeszcze ciężej jest na tym zarobić.

A przecież piękno sportu polega również na tym, że maluczki chce utrzeć nosa mocarstwu. Że Dawid podnosi rękę na Goliata. Przykład? Łotysze, którzy kilka lat temu wyrzucili z Drużynowego Pucharu Świata Duńczyków. Nie na swoim torze, lecz w Skandynawii, na szwedzkiej ziemi. W eliminacjach do piłkarskiego EURO czy też mundialu zawsze biorą udział wszyscy najmniejsi i najmniej poważani. Właśnie po to - by mieć szansę złapać za koszulkę Ronaldo lub Lewego. By wypluć płuca, sensacyjnie z wielkim rywalem choćby zremisować i zostać bohaterem we własnym domu. A znaczenie ma to na koniec niebagatelne - otóż często bywa tak, że ten, kto straci punkty z amatorami, wypada z gry.

Oczywiście, zawsze się też pojawią głosy, że nie warto nadstawiać kości w niebezpiecznych żużlowych pojedynkach z kelnerami i że to w ogóle bez sensu. Dlatego też o finał DPŚ 2023 ma powalczyć ledwie osiem ekip - tych najlepszych ze Speedway of Nations 2022. Zatem zdecydujmy się - walczymy o żużlowy trzeci świat czy zamykamy się w grupie G-8. W której blisko połowa to już też półamatorzy.

Przypomnę, że nie tak dawno, bo w 1992 roku, jeździłem jeszcze do Leszna na tzw. Drużynowe Mistrzostwa Świata grupy C. I wtedy ścigaliśmy się w pięcioosobowych składach (Gollob, Świst, Olszewski, Pawlicki, Kowalik) z Finami, Włochami oraz Austriakami. Co miało swój niepowtarzalny urok. Po pierwsze - bo ich laliśmy! A po drugie - były to jeszcze na tyle romantyczne czasy, że na "skórze" Golloba brakowało choćby jednego sponsorskiego logosu. A kask miał prehistoryczny, z niemal niechronioną szczęką.

Dobrze, że nikt nas wtedy nie odstrzelił. Dzięki temu udało się jakoś odbudować i dotrzeć na sam szczyt.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Tomas Jonasson: Będę jeszcze lepszy, niż w czasach GP. Mój poziom samoświadomości i profesjonalizmu jest wyższy
Eltrox Włókniarz otrzyma dotację z miasta. Poznaliśmy kwotę

Komentarze (3)
avatar
smok
26.11.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@Sajmonos - żeby wyciągnąć więcej kasy. Są kraje, gdzie żużel mógłby zyskać na popularności, ale trzeba go odpowiednio wypromować. To nie jest promocja na siłę, lecz promocja na zysk, czyli inw Czytaj całość
avatar
Sajmonos
25.11.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tylko po co na siłę promować żużel? Jest to niszowy sport i taki zostanie z tego względu, że jest niebezpieczny. Tak jak w Polsce nigdy nie będzie popularny Nascar czy Wrestling tak żużel nie b Czytaj całość