Po bandzie: W sporcie jak w seksie... [FELIETON]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Rune Hotla
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Rune Hotla

- Świetnie też znamy inną teorię - że kiedyś to było. Mleko prosto od krowy, twaróg prosto ze wsi, prawdziwa szynka bez konserwantów itd. A nie to, co teraz. Sama chemia - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Zwykliśmy powtarzać, że czasy się zmieniają, a sportowcy osiągają dzięki temu zawodową długowieczność. Bo są bardziej świadomi, bo lepiej i mądrzej trenują, bo zdrowiej się odżywiają, wspomagają suplementacją etc. To wszystko prawda, sam lubię zauważać zjawisko, gdyż... po czterdziestce to takie budujące. Że jeszcze nie czas do piachu. Że jeszcze można. Trzymamy zatem kciuki za takie postacie jak Grzegorz Walasek, Nicki Pedersen, Piotr Protasiewicz, który za trzy tygodnie będzie obchodził 47. urodziny czy też Rune Holta, który, nie jest wykluczone, wsiądzie jeszcze na motocykl jako 49-latek.

Ale czy to faktycznie prawda, że życie sportowców się nieco wydłużyło? Nieco tak... Zbigniew Boniek jako 32-latek kończył karierę, natomiast Robert Lewandowski marzył w tym wieku o złotych piłkach i złotych butach. Adam Małysz jako 33-latek kończył karierę, z kolei Kamil Stoch wciąż był w tym czasie zaaferowany poszukiwaniem skoku idealnego.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Mecze w poniedziałki? Ekspert komentuje: "Silniejszy będzie dyktował warunki"

Żyjemy w ostatnim czasie problemem naszych skoczków. Wszyscy pytają - dlaczego?! Dlaczego to tak marnie wygląda? Wszyscy zdziwieni. Nie twierdzę, że to pytania bez sensu, bo błędy w przygotowaniach musiały zostać popełnione. Jednak zwrócę też uwagę na dość zaawansowany wiek naszej eskadry. Piotr Żyła skończy 35 lat za kilka dni, a Kamil Stoch - w maju. Niespełna 32 lata Dawida Kubackiego to też nie jest optymalny wiek na zarządzanie dyscypliną w globalnym wymiarze. O Stefanie Huli, rocznik 86, nie wspomnę. Dodam natomiast, że w 70-letniej historii trwającego obecnie Turnieju Czterech Skoczni raz tylko wygrał ktoś starszy od Żyły i Stocha. Sepp Bradl w... pierwszej edycji imprezy, a więc w 1953 roku, gdy skoki to był głównie romantyzm. Miał 35 lat i kilka dni.

Prawdę mówiąc, gdy Michal Doleżal obejmował biało-czerwoną reprezentację w marcu 2019 roku, już wtedy nie stawiał się w wymarzonym położeniu. Bo już wtedy otrzymał zawodników wielkich, jednak z niemałym przebiegiem. Absolutnie nie twierdzę, że z tej mąki chleba już nie będzie. Sport nas wielokrotnie pouczał, że wielkich mistrzów nie można skreślać, tak jak Tomasza Golloba wielokrotnie przed 39. rokiem życia czy Kamila Stocha po kilku mniej udanych konkursach.

Wielcy mistrzowie posiadają niesamowite zdolności odradzania się. Trzymam kciuki, by nasi skoczkowie też się okazali postaciami romantycznymi, choć nie ulega wątpliwości, że z każdym kolejnym rokiem będzie coraz bardziej pod górkę. Taki Noriaki Kasai stawał na olimpijskim pudle w Soczi po czterdziestce, choć ostatnio odlatuje już tylko duchowo, twierdząc, że jeśli nie zdoła odbudować formy przed igrzyskami w Pekinie, to postara się to zrobić przed kolejną edycją imprezy w 2026 roku (Mediolan i Cortina d’Ampezzo). Zatem mistrz Kasai tak perfekcyjnie wybił się z progu, że leci, leci i wrócić na ziemię nie może.

Czasy się zmieniają. Jeszcze niedawno mieliśmy w żużlowym cyklu Grand Prix dwóch czterdziestolatków: Grega Hancocka i Nickiego Pedersena. Dziś nie mamy żadnego. W tym roku najstarszymi uczestnikami rozgrywek będą "ledwie" 37-letni Jason Doyle i Fredrik Lindgren. I nie wyglądają ostatnio na takich, co dopiero się zbliżają do szczytu możliwości. Raczej już ze szczytu schodzą. Choć może tylko po to, by zaczerpnąć mniej rozrzedzonego powietrza i przyatakować raz jeszcze. Kto wie.

A może niebawem swoje marzenie spełni Grisza Łaguta i dołączy do elity już z czwórką na przedzie...

A więc z tymi teoriami bywa różnie. Jedni mówią o samoświadomości, trenerach personalnych i mentalnych, suplementacji, zdrowej żywności etc. Ale świetnie też znamy inną teorię - że kiedyś to było. Mleko prosto od krowy, twaróg prosto ze wsi, prawdziwa szynka bez konserwantów itd. A nie to, co teraz. Sama chemia.

Temat pt. "Wpływ świata i nauki a sportowa długowieczność" jest więc dość złożony i skomplikowany. Pewnie, że taki Stoch to, niczym Lewandowski, sportowy asceta i chodzący wzór. Przy czym w skokach narciarskich to, paradoksalnie, niewielka przewaga. Bo przecież od tego się w skokach wszystko zaczyna - od ścisłej diety i rygorystycznego przestrzegania reguł. Ci, którzy tego nie robią, do Pucharu Świata w ogóle nie doskakują, nawet w ogonie.

Stanisław Marusarz hobbystycznie stawał na podium mistrzostw Polski jeszcze po czterdziestce, a rzecz działa się w latach 50. W "starożytnym" żużlu też mieliśmy długowiecznych rycerzy. Choćby Pawła Waloszka, który jako 47-latek wygrywał jeszcze wyścigi w ekstraklasie, Henryka Żyto czy Jana Ząbika. A wcześniej Adolfa Słabonia, o którym kibice we Wrocławiu śpiewali:

Stary Słaboń, stary,
Głowa jego siwa,
Lecz gdy wsiądzie na motor,
To jeszcze wygrywa.

Ivan Mauger zakończył kolekcjonowanie złota IMŚ jako czterdziestolatek. Zresztą, Andrzej Huszcza i Roman Jankowski też nie zestarzeli się w czasach odżywek białkowych, tylko kiełby z rusztu w barze przy drodze krajowej. Bo autostrad było jeszcze niewiele. Dla odmiany Marek Cieślak już w wieku 29 lat zaczął myśleć, jak tu zapewnić sobie bezpieczną przyszłość i zostać badylarzem. Choć w żużel jeszcze się bawił.

I tu dochodzimy do sedna. Odpowiednie geny, predyspozycje do długich karier mają sportowcy dziś, ale mieli i dawno temu. Ciężkie kontuzje podobnie - przyspieszały rozbrat ze sportem wtedy, ale i dziś bywają tego przyczyną. Jednak wtedy jeździło się więcej dla pucharów i popularności. A dziś żużel to także zawód, w wielu przypadkach świetnie opłacany. Stąd to przedłużanie karier i dbałość o detale. Bo jak tu rezygnować z dobrego życia, skoro trochę można jeszcze wycisnąć?

A więc to sport zawodowy w wielu przypadkach czyni człowieka bardziej długowiecznym. A te codzienne zajęcia przedłużające młodość, zwane profesjonalizmem, to po prostu część zakresu obowiązków. Trzeba się pilnować, by trzymać cenę i nie wypaść z karuzeli. Rzecz jasna, trzeba też przy tym wszystkim swój zawód kochać. A przynajmniej choć trochę lubić.

Dawniej tyle pieniędzy na torze nie leżało, raczej drobne. Trzeba ich było szukać gdzie indziej. Już niekoniecznie tak o siebie dbając.

A kto kiedy osiągnie znienacka wybitną formę, również w podeszłym sportowo wieku? Tego na szczęście nie wiemy i to czyni sport pięknym. Bo wielcy mistrzowie na szczęście swoje wiedzą. Również to, że bariery są po to, by je przełamywać - wbrew wszystkim i wszystkiemu.

Zapytałem swego czasu Józefa Baściuka, ówczesnego trenera kadry narodowej naszych łuczników, o optymalny wiek do osiągania sukcesów. Odpowiedział krótko i obrazowo:
- U nas jest, proszę pana, jak w seksie. Dopóki łuk można napiąć.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
86. urodziny legendy Włókniarza. Bez Stanisława Rurarza nie byłoby wielkiego częstochowskiego żużla
Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o żużlu!

Komentarze (4)
avatar
Tomek z Bamy
6.01.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Wojtek jak zawsze poziom trzyma mocno:) A nie kociopoly Czekanskiego(19 miejsce wsrod najbardziej wplywowych person w polskim speedwayu:)),Olkowicza,Ostafinskiego czy Kuczery! Pozdro! 
leonidaswro
6.01.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ale o sooo choozi, panie Wojtku? 
avatar
Z.K.S STAL RZESZÓW
5.01.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
No to słaby seks miałeś. 
avatar
Angrift
5.01.2022
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
W sporcie jak w seksie Koerber potrzebuje mocnych rak.