Jak wyliczył bowiem Rafał Gurgurewicz z gurustats.pl, liczba mijanek na częstochowskim torze w 2021 roku wyniosła średnio 9,29 na mecz. To przedostatni wynik w całej PGE Ekstralidze, a przecież jeszcze kilka sezonów temu sposób przygotowania owalu przy Olsztyńskiej stawiano jako wzór.
Mecze w Częstochowie to była wizytówka dla najwyższej klasy rozgrywkowej. Na domowym obiekcie Eltrox Włókniarza zawsze wiele się działo. Zresztą w kategorii "Wyścig sezonu" w latach 2018-2019 zwyciężały biegi właśnie z częstochowskiego toru. Z kolei spotkanie Lwów z Fogo Unią Leszno z 2018 było ozdobą całego sezonu.
We wcześniejszych latach też było czym się emocjonować. Kibice doskonale pamiętają szarże pod bandą Grigorija Łaguty czy Petera Kildemanda. Co więc stało się z torem w Częstochowie? Prezes Michał Świącik wskazuje, że problemy zaczęły się już w 2019 roku. Przyczyny? Zmiana toromistrza, kwestia realizacji przez niego zaleceń trenerów czy po prostu inne pomysły szkoleniowców na przygotowanie nawierzchni.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mecze w poniedziałki? Ekspert komentuje: "Silniejszy będzie dyktował warunki"
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że w ostatnich latach mijanek na naszym torze było mało i również nad tym ubolewamy. Podejmowaliśmy próby rozwiązania tej kwestii, które zostały przypłacone walkowerem - przypomniał szef Włókniarza w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Chcieliśmy zmienić tor też na prośbę zawodników, bo oni to odczuwali, że jest bardziej sypki, szpryca leciała wysoko i nie sprzyjał on ściganiu - dodał Świącik w nawiązaniu do wydarzeń z 2020 roku, kiedy to w wyniku zamieszania z przygotowaniem toru na mecz z Moje Bermudy Stalą Gorzów Włókniarz został ukarany walkowerem.
Na kłopoty Kędziora?
To, że częstochowski owal przestał być widowiskowy, to tylko część problemu Włókniarza. Poważniejszy jest fakt, że domowy tor Lwów od dwóch lat nie jest jakimkolwiek atutem drużyny. Poza meczem z Motorem Lublin w minionym sezonie, Włókniarz lepiej czuł się na wyjazdach niż u siebie.
Receptę na rozwiązanie kłopotów z torem ma znać nowy-stary trener Lwów, Lech Kędziora. W środowisku nie brakuje przekonania, że jest on fachowcem od przygotowania nawierzchni. W Częstochowie też się o tym przekonali w 2017 roku. Wówczas Kędziora uczynił z domowego owalu biało-zielonych małą twierdzę. Tor sprzyjał częstochowskiej drużynie, a przy tym mecze były ciekawe.
- Trener Kędziora wyraża się, że będzie chciał wrócić do walorów toru z czasu, gdy u nas pracował oraz wcześniejszych, kiedy to pieczę nad owalem sprawował Andrzej Puczyński. Zresztą Lech Kędziora współpracował zarówno z Andrzejem, jak i obecnym toromistrzem Damianem Leszczyniakiem i ma doświadczenie - powiedział Michał Świącik.
Lech Kędziora będzie współpracować z dwoma toromistrzami - wspominanym już Damianem Leszczyniakiem i zupełnie nową postacią na tym stanowisku, Karolem Owczarkiem. Zdaniem prezesa Włókniarza, kluczowa będzie praca pomiędzy nimi.
- Moim zdaniem dyskusja na temat toru jest zbyt duża. Zwracałem na to uwagę trenerowi Świderskiemu i toromistrzowi w minionym roku, że to jest niepotrzebne. Przez tyle lat będąc w klubie nie spotykałem się z tak wielkim naciskiem na dyskusje z zawodnikami o torze. Jasne, ich opinia jest bardzo ważna, ale decydujący głos powinien mieć trener, a toromistrz jest od tego, by wykonywać jego polecenia. Myślę, że wówczas będziemy mieć tor dobry dla naszych zawodników. To jest najważniejsze, a nie by tor był przeciwko rywalom, bo to się zawsze mści - podsumował Michał Świącik.
Czytaj także:
-> Były zawodnik nie ma wątpliwości. Kędziora może rozwiązać największy problem Włókniarza
-> Szef żużla w Canal+: KSM nawet przy ośmiu drużynach. O utrzymanie do dwóch wygranych