Paweł Stangret: Takiej współpracy w parkingu jeszcze nie było

Wielki charakter pokazali w niedzielę żużlowcy Klubu Motorowego Lazur Ostrów, którzy po stracie Daniela Nermarka podjęli wyrównaną walkę z GTŻ Grudziądz. W efekcie podopieczni Janusza Stachyry wyszli zwycięsko z dwumeczu z ekipą Roberta Kempińskiego.

- Takiej współpracy w parkingu między zawodnikami jeszcze nie było. W to wszystko włączyli się także ich mechanicy. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty. W ostatnim wyścigu dnia Chris Harris startował na motocyklu Roberta Miśkowiaka. Sprzęt tego zawodnika spisywał się znakomicie. Po kontuzji Daniela Nermarka, w pierwszej chwili byliśmy lekko załamani. Później jednak to wydarzenie tchnęło nowego ducha w zespół. Przez cały czas wiedzieliśmy, że musimy stanąć na wysokości zadania i nie możemy zawieść kibiców - powiedział kierownik drużyny gości, Paweł Stangret.

Grudziądzanie zarzucali gościom z Ostrowa, że ci nie jechali w niedzielnym pojedynku fair. W jednym z wyścigów, przy prowadzeniu gospodarzy, na tor przewrócił się Piotr Szóstak. - Nie będę komentował tej sytuacji, ponieważ jej nie widziałem. Nie wiem, co się dokładnie stało, ale wątpię, że Piotrek celowo położył motocykl. To bardzo ułożony chłopak. Jak już jednak powiedziałem, nie będę zabierał głosu, ponieważ nie widziałem całego zajścia - tłumaczy.

W niedzielnym spotkaniu emocje były ogromne. Najgoręcej było oczywiście przed początkiem ostatniego wyścigu dnia. - Przez całe zawody towarzyszyły mi wielkie nerwy. Wydaje mi się, że tego wszystkiego nie da się nawet opisać. Naprawdę po stracie Nermarka dokonaliśmy czegoś niesamowitego. Warto podkreślić, że zrobiła to praktycznie czwórka zawodników - cieszył się kierownik Lazura.

- Po tym pojedynku dostaliśmy wiatru w żagle i w barażach zrobimy wszystko, żeby utrzymać pierwszą ligę dla Ostrowa Wielkopolskiego - zapowiada Stangret.

Komentarze (0)