Żużel. Na koniec kariery złamał kręgosłup. Krzepę ma jak młody bóg. Rękę do młodzieży jak mało kto

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski

- Czterdzieści lat to nie czas na łamanie kręgosłupa - mówił po tym, jak doznał ciężkiej kontuzji w Rawiczu. Wrócił do żużla, ale szybko zakończył karierę. Znakomicie odnalazł się w nowej roli. Zatrudnić chciał go mistrz kraju, Betard Sparta.

[tag=6291]

Mariusz Staszewski[/tag] właśnie kończy 47 lat. Pewnie, gdyby nie kontuzja kręgosłupa, której nabawił się na koniec kariery, kto wie, czy do dzisiaj nie jeździłby z powodzeniem na żużlu. Tężyzny fizycznej mógłby mu pozazdrościć nie jeden czynny zawodnik. Staszewski jako trener daje przykład swoim podopiecznym. Wraz z nimi - podczas przygotowań zimowych - wykonuje wszystkie ćwiczenia. Kondycję ma taką, że z powodzeniem mógłby wsiąść na motocykl i pokazać, jak jeździ się na żużlu. Od kilku lat jest po drugiej stronie barykady i świetnie sprawdza się w nowej roli.

Czerpie z wielu wzorów

Staszewski nie ma jednego trenerskiego wzoru. Bardzo szanuje swojego pierwszego trenera, Stanisława Chomskiego. - Przez 25 lat miałem okazję współpracować z kilkunastoma trenerami. Każdy miał zarówno pozytywny cechy, z których czerpię, a także negatywy i ich staram się unikać - tłumaczy.

Wychodzi mu to całkiem nieźle. W 2016 roku od podstaw wraz z zarządem ostrowskiego klubu budował szkółkę żużlową. Był trenerem - debiutantem. Zaufano mu, a on pokazał, że potrafi świetnie spełniać się w nowej roli. Początkowo prowadził tylko szkółkę. Spod jego ręki wyszli tacy wychowankowie ostrowskiego klubu, jak Sebastian Szostak, Kacper Grzelak, Jakub Krawczyk, Jakub Poczta czy Gracjan Szostak. Kolejni adepci szkółki pragną iść w ich ślady. Osoba Mariusza Staszewskiego przyciąga do szkółki młodzież z Ostrowa i regionu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Indywidualne Mistrzostwa Polski w zmienionej formule. Majewski: To będzie nowa jakość

- Nie wiem, jaka jest recepta na bycie dobrym trenerem. Jak się kiedyś tego dowiem, to odpowiem na to pytanie - mówi skromnie o swojej pracy. - Mariusz Staszewski ma po prostu to coś. Ma podejście do młodzieży, jak mało kto. Jest dla nich nie tylko trenerem, ale także niemalże jak ojciec. Interesuje się tym, jak idzie im w szkole. Potrafi porozmawiać o wszystkim - mówi o trenerze Waldemar Górski, prezes klubu.

Potrafi zbudować atmosferę

Nie tylko na niwie pracy z młodzieżą Staszewski osiąga sukcesy jako trener. W fachu tym pracuje już siódmy rok. W tym czasie zanotował dwa awanse. Rósł wraz z ostrowskim klubem, który wspinał się po kolejnych szczeblach. W 2018 roku awansował przez baraże do pierwszej ligi. W kolejnym sezonie doprowadził zespół do finału play-off i jechał baraże o PGE Ekstraligę. W końcu do niej awansował w minionym sezonie, wygrywając niespodziewanie z Arged Malesą Ostrów rozgrywki eWinner 1. Ligi.

Sukcesy Staszewskiego zostały dostrzeżone już w Polsce. Po każdym z minionych sezonów propozycje sypały się od innych klubów, w tym także tych najlepszych w kraju. Nie jest tajemnicą, że Staszewski był na celowniku Betard Sparty Wrocław. Prezesowi Waldemarowi Górskiemu udało się zatrzymać trenera w Ostrowie na kolejny rok. - Szanujemy się i jesteśmy wobec siebie szczerzy. Zresztą Mariusz to bardzo rodzinny, szczery człowiek. Jest mu z nami dobrze, a nam z nim - śmieje się Górski.

Co najważniejsze, Staszewski nie osiąga sukcesów z drużynami, złożonymi z gwiazd. Właśnie mając zespół bez zdecydowanych liderów, potrafi stworzyć z tych zawodników prawdziwą drużynę, w której panuje wręcz rodzinna atmosfera. W Ostrowie nigdy nie pracował pod wielką presją, bo i ciśnienia na wynik nie było. Kiedy jedzie się jednak o wielką stawkę, a przecież taką był awans do PGE Ekstraligi, presja naturalnie się pojawia. Staszewski ze swoimi zawodnikami potrafił sobie z nią poradzić. Wywalczył awans, a teraz - w niemalże niezmienionym składzie - będzie chciał znów zaskoczyć całą żużlową Polskę i walczyć z beniaminkiem PGE Ekstraligi o utrzymanie w elicie. Sztuka ta nie będzie łatwa, ale kto stawiał Arged Malesę w roli faworyta do awansu?

Solidny żużlowiec, który wracał do żużla

Największym sukcesem indywidualnym Mariusza Staszewskiego było wicemistrzostwo Europy, wywalczone w 2001 roku. - To były pierwsze Mistrzostwa Europy. Mocno obsadzone jak na tamte czasy. Startowało kilku uczestników Grand Prix. Na pewno ten sukces cieszył, ale kilka spraw nie udało mi się w karierze dociągnąć do końca. W tamtych czasach, byliśmy wychowani w kulcie ligi. To właśnie w niej trzeba było się pokazać. Miernikiem mojej formy była zawsze liga - wspominał po latach.

Po sezonie 2007 Mariusz Staszewski postanowił zrobić przerwę od żużla. Wtedy nie wiedział jeszcze, czy wróci do tego sportu. Odnowił licencję w 2009 roku na torze w Ostrowie Wielkopolskim. Miał pójść do innego klubu, ale ostatecznie związał się z tym miastem, które stało się dla niego drugim domem. To właśnie w Ostrowie świętował swoje 20-lecie startów, tam był też kapitanem drużyny, którego uwielbiali kibice.

Mariusz Staszewski
Mariusz Staszewski

- Pamiętam taki mecz, kiedy Mariusz odszedł od nas do Opola. Kiedy przyjechał do Ostrowa, to otrzymał większe brawa niż niektórzy nasi zawodnicy. W Ostrowie zawsze traktowali go jak swojego - nie kryje Waldemar Górski.

- Przerwa w karierze wynikała z tego, że miałem za sobą nieudany sezon 2007. Ambicje i oczekiwania miałem wyższe. Poniekąd mnie to przytłoczyło, bo nie czułem satysfakcji z tego, co robię. Zima była za krótka. W trakcie kolejnego sezonu były co prawda propozycje z klubów, ale postanowiłem dopiero przepracować następną zimę i wrócić przygotowany do żużla. To była moja świadoma decyzja. Wówczas nie wiedziałem, czy to będzie rok, dwa przerwy czy może koniec kariery - wspomina.

Kocha to, co robi

- Od dziecka marzyłem, żeby zostać żużlowcem. Udało się spełnić to marzenie, bo ćwierć wieku przejeździłem na żużlu. Po skończeniu kariery nadarzyła się okazja pracy jako trener. Cały czas jestem przy sporcie żużlowym. Robię to, co sobie wymarzyłem. Pracuję przy tym, co jest moją pasją - podkreśla Mariusz Staszewski, który godziny spędza na stadionie, pracując ze swoimi wychowankami.

W Ostrowie jest nie tylko trenerem, ale człowiekiem orkiestrą. Szanują go zarówno kibice, jak zawodnicy, z którymi potrafi znaleźć wspólny język i do nich dotrzeć. - Sam niedawno jeździł na żużlu, więc wie, jak to jest po drugiej stronie barykady - mówili jego podopieczni, którzy ładnych kilka lat temu sami się z nim ścigali na torach. Z kolei wychowankowie są w niego zapatrzeni jak w obrazek i słuchają jego rad i wskazówek. Sebastian Szostak niedawno mówił w wywiadzie dla WP SportoweFakty, że traktuje go niemalże jak ojca. Więcej o tym TUTAJ.

- Praca z młodzieżą jest odskocznią od stresu, jaki towarzyszy prowadzeniu drużyny. Wiadomo, że w lidze jedzie się o wynik. Presja i ciśnienie jest zawsze. Praca z adeptami daje spełnienie. Większość chłopców, którzy przychodzą do szkółki nie potrafi ruszyć na motocyklu. Sprawia mi to satysfakcję i daje radość, gdy widzi się postępy, jakie czynią adepci, a później już juniorzy, którzy święcą kolejne sukcesy  - mówi Staszewski, który świętuje 47.urodziny.

Zobacz także: 
Jasna deklaracja PGE Ekstraligi w sprawie jej powiększenia i KSM-u

Źródło artykułu: