Za Kamilem Nowackim bardzo trudny sezon. Gorzowianin po raz ostatni ścigał się w roli juniora i nie udało mu się zaprezentować pełni swoich możliwości.
Przynajmniej na razie musi się zadowolić kontraktem "warszawskim" z Moje Bermudy Stalą Gorzów i czekać, co czas przyniesie.
- W każdym momencie mogę podjąć rozmowy z każdym klubem, jaki tylko będzie chciał - powiedział w rozmowie z Radiem Gorzów.
ZOBACZ WIDEO Powstanie film dokumentalny o Tomaszu Gollobie. "Połowa zdjęć już powstała"
Nowacki dodał, że nie zamierza ot tak rezygnować z żużla. Tym bardziej że siedzi już w tym sporcie piętnaście lat, bowiem wcześniej kilka sezonów spędził na torach mini żużlowych. Czeka na oferty i zapowiada gotowość do podjęcia rękawicy i walki.
Czy jest szansa, że ujrzymy go w gorzowskich barwach na przykład w U24 Ekstralidze? - Chciałbym, ale nie wiem, jakie zostały podjęte kroki w klubie, bo nie wszystko jest zależne ode mnie. Być może w klubie mieli plan, aby zainwestować w innych, młodszych zawodników.
W minionym sezonie Kamil Nowacki wziął udział w dziesięciu spotkaniach PGE Ekstraligi. Na tor wyjeżdżał do 27 wyścigów, ale tylko siedem z nich udało mu się zakończyć na punktowanej pozycji - raz wygrał, dwukrotnie był drugi i czterokrotnie trzeci.
Do tego trzynastokrotnie mijał linię mety na ostatniej pozycji, a dwa razy przy jego nazwisku pojawiały się litery. Jedenaście punktów z trzema bonusami i średnia biegowa na poziomie pół punktu, to nie jest wynik, który by go zadowalał.
Nowacki musiałby mocno zaimponować formą w marcu, aby zyskać uznanie w oczach Stanisława Chomskiego i móc powalczyć o miejsce w składzie z Patrickiem Hansenem i Wiktorem Jasińskim. Tym bardziej że w kolejce czeka młody, zagraniczny zaciąg.
Czytaj także:
Na koniec kariery złamał kręgosłup
Nietypowe osiągnięcie Jasona Crumpa