Od ponad tygodnia trwa poruszenie na lotnisku Rzeszów-Jasionka. To właśnie tam lądują kolejne samoloty amerykańskiej armii. Na ich pokładzie znajdują się żołnierze z 82. Dywizji Powietrznodesantowej. Elitarna grupa komandosów ma za zadanie wzmocnić wschodnią flankę w NATO w przededniu możliwej inwazji Rosji na Ukrainę.
Poruszenie w Rzeszowie
Jak wygląda sytuacja w regionie? Czy Rzeszów żyje zwiększoną liczbą amerykańskich żołnierzy? - Jako miasto nie graniczymy z Ukrainą, bo jeszcze dalej są Łańcut, Jarosław czy Przemyśl, ale lotnisko w Jasionce może przyjąć praktycznie każdy samolot świata ze względu na swoje rozmiary. Dlatego też Rzeszów okazał się ważny strategicznie - mówi nam Marta Półtorak, była prezes żużlowej Stali.
Dodatkowe transporty żołnierzy wywołały poruszenie w Rzeszowie. W dniu lądowania na płycie lotniska pojawiły się specjalne autokary, które miały za zadanie przetransportować wojskowych m.in. do Mielca. To tam powstaje tymczasowa baza wojskowa.
- Widać wzmożony ruch i wojskowych. Nie tylko na drogach prowadzących do lotniska - dodaje Półtorak. Część żołnierzy pozostała bowiem w Jasionce. Tam swoją siedzibę mają sztab generalny i dowódcy. Do ich dyspozycji oddano Centrum Wystawienniczo-Kongresowe G2A Arena. O obecności Amerykanów w tym miejscu przypomina metalowy płot, którym odgrodzono pobliskie tereny.
O tym, że okoliczni mieszkańcy żyją tym, co dzieje się w regionie najlepiej świadczą obrazki, jakie mają miejsce od kilku dni w pobliżu lotniska w Jasionce. Regularnie pojawiają się tam spotterzy, których pasją jest uwiecznianie na fotografiach samolotów. Dla nich transport amerykańskich żołnierzy i sprzętu to okazja, by zrobić zdjęcia tak nietypowym maszynom jak Boeing C-17, Boeing C-135 Stratolifter czy V-22 Osprey. Pojawiły się też amerykańskie śmigłowce, pojazdy opancerzone.
- Część tego sprzętu można później spotkać na ulicach. Amerykańscy żołnierze są dobrze wyszkoleni, ich sprzęt jest sprawdzony i nowoczesny. W kontekście możliwego konfliktu, ich obecność tutaj jest ważna - komentuje Półtorak.
Putin tylko pręży muskuły?
Marta Półtorak, choć nie jest już prezesem Stali Rzeszów, to nadal angażuje się w żużel jako sponsor. Jej firma, Marma Polskie Folie, to jeden z największych przetwórców tworzyw sztucznych w Europie. Przedsiębiorstwo swoje produkty dostarcza również na Ukrainę. Dlatego rzeszowska biznesmen ma pewne obawy w związku z tym, co od kilku tygodni mówi się w kontekście możliwej inwazji Rosji.
- Niepokój, napięcie. To chyba słowa, które najlepiej oddadzą obecną atmosferę na Podkarpaciu. Każdy tutaj chce pokoju i ma jednak nadzieję, by Putin się zreflektował - mówi Półtorak, która w ostatnich dniach miała też okazję rozmawiać ze swoimi kontrahentami na Wschodzie.
- Rozmawiałem z partnerem biznesowym, który mieszkał w Kijowie. On codziennie ma kontakt z politykami, dziennikarzami, biznesmenami. Z jego rozmów wynika, że Putin pręży muskuły, że to jego zachowanie ma na celu doprowadzenie do tego, by Ukraina nigdy nie dołączyła do NATO. Putin obawia się sytuacji, w której Rosja będzie graniczyć z kolejnym państwem należącym do Sojuszu. Tak to odbierają przeciętni Ukraińcy - twierdzi Półtorak.
- Ukraińcy nie przewidują konfliktu zbrojnego z jeszcze jednego powodu. Putin nie ma wystarczającej liczby wojsk. Musiałby przerzucić żołnierzy ze wschodniej części kraju, odsłaniając granicę przed Chinami, a to też ryzyko. Mógłby próbować zwiększyć liczebność armii, ale nie stać go na to. Oby Ukraińcy mieli rację w tych przewidywaniach - dodaje była prezes żużlowej Stali.
Wojna uderzy w biznes?
Wszelkie konflikty zbrojne oznaczają straty - nie tylko w ludziach, ale też odbijają się na finansach państw zaangażowanych w działania wojenne. Półtorak zdradza, że na razie nie odczuła, aby jej klienci z Ukrainy wycofywali się z zamówień. To może jednak zmienić się w każdej chwili.
- Z pewnością wojna jest przeszkodą dla biznesu. Na razie mamy tylko napięcie i grożenie inwazją. Życie na Ukrainie toczy się dalej, nie ma przeszkód do prowadzenia inwestycji. Nie ma tam też jakiejś większej paniki - komentuje Półtorak i zwraca uwagę na to, że Ukraińcy przeżyli już agresję ze strony Kremla w niedalekiej przeszłości. Są z nią oswojeni.
- Oni doskonale pamiętają, co wydarzyło się na Krymie w roku 2014, ciągle niewyjaśniona pozostaje kwestia wschodnich ziem w Donbasie. Z tego co jednak rozmawiam z ludźmi z Ukrainy, to oni są gotowi bronić kraju. Oby jednak nie było takiej konieczności - podsumowuje Półtorak.
Czytaj także:
Polonia ma nowego trenera! Ostatnio był komisarzem toru
W szpitalu chcieli mu odciąć nogę