Nie wiem czy moi nauczyciele wiedzą, że jest taki sport jak żużel - rozmowa z Łukaszem Sówką, zawodnikiem Lazura Ostrów

Łukasz Sówka w piątkowy wieczór mimo tego, że nie został zwycięzcą finału Brązowego Kasku, był największym bohaterem tychże zawodów. Ważący niespełna 45 kilogramów zawodnik został nagrodzony przez wrocławskich kibiców pucharem, gdyż uznali go za najwaleczniejszego żużlowca całego turnieju. Po zakończeniu zmagań na torze sympatyczny 15-latek udzielił naszemu portalowi obszernego wywiadu. Sposób, w jaki na pytania odpowiada ten młody i ambitny zawodnik pokazuje, że ma poukładane w głowie i polski speedway może mieć z niego dużą pociechę w przyszłości.

Jarosław Handke: Jak oceniasz te zawody? Ich ocena może być chyba tylko jedna, bo były dla ciebie bez wątpienia bardzo udane.

Łukasz Sówka: No na pewno bardzo się cieszę z tego trzeciego miejsca. Jest to dla mnie wielki sukces w tym roku, chciałbym tak jeździć przez cały następny sezon. Najważniejsze jest to, by po zawsze kończyć zawody cało i zdrowo. Dziś tor był fajny. Bardzo dziękuję wrocławskim kibicom za to, że uhonorowali mnie pucharem za najwaleczniejszego zawodnika tych zawodów. W późniejszej fazie zawodów tor stał się cięższy, kilku z nas się wykruszyło, ale daliśmy radę.

Czy był to twój pierwszy start we Wrocławiu?

- Nie, jeździłem już tutaj na treningu, tor jest sprzyjający do walki, pozwalający rozwinąć szybkość. Oby było jak najwięcej takich torów.

Jak myślisz, z czego wynikała ogromna ilość upadków, jakie notowali w piątkowych zawodach młodzi zawodnicy? Czy to pokłosie ciężkiego toru czy może jednak jeszcze niezbyt wysokich umiejętności naszych juniorów?

- Tor był przyczepny, porobiły się tutaj koleiny, dziury. Koleiny były strasznie głębokie, jeżeli ktoś w nie nieodpowiednio trafił, to lądował później pod bandą. Kilku zawodników ukończyło zawody po swoim drugim czy trzecim biegu. Na pewno szkoda, że nie ukończyliśmy tych zawodów wszyscy cało i zdrowo. Ale myślę, że chłopacy dojdą do pełni zdrowia i niedługo pojadą już w kolejnych zawodach.

Przed dwoma tygodniami rozpoczął się nowy rok szkolny. Jak godzisz obowiązki ucznia i żużlowca? Zawsze kiedy rozmawiam na ten temat z zawodnikami, twierdzą oni, że gdyby nie życzliwość nauczycieli, to byłoby im bardzo ciężko.

- Jestem teraz w nowej szkole, poszedłem do technikum samochodowego. Na razie nie mieliśmy jeszcze żadnych ciężkich sprawdzianów, pytania ze strony nauczycieli i ogólnie nauki dużo jeszcze nie ma. Obecnie zapoznajemy się ze szkołą. Pogodzenie tych obowiązków nie jest na pewno łatwe, ale trzeba sobie jakoś z tym poradzić. Trzeba skończyć tę szkołę i później już normalnie jeździć.

A jak nauczyciele zapatrują się na to, że uprawiasz taki sport jak żużel?

- Nie wiem, czy wszyscy z nich wiedzą, że uprawiam żużel. Jak już wspomniałem, jestem teraz w nowej szkole, a po drugie jestem z Kalisza, a nie z Ostrowa. Nie wiem nawet, czy moi nauczyciele wiedzą, że taki sport jak żużel istnieje.

Kibice chociażby piłkarscy z Kalisza i Ostrowa Wielkopolskiego raczej za sobą nie przepadają. Czy ty odczułeś w którymś z tych miast wyrazy jakiejkolwiek antypatii w związku z tym, że jesteś kaliszaninem, który jeździ w Ostrowie?

- Kibice z Ostrowa szanują to, że jeżdżę dla ich klubu, natomiast ci z Kalisza wiedzą, że w tym mieście nie ma sekcji żużlowej. Pewnie myślą, że gdyby taka sekcja istniała w Kaliszu, to bym w tym klubie jeździł. I z tym się zgodzę. Najważniejsze jest, żeby jechać i czynić to dobrze.

Skoro w Kaliszu nie ma sekcji speedwaya, to co sprawiło, że zdecydowałeś się na ściganie na motocyklu żużlowym?

- Po prostu chciałem jeździć na żużlu. Tata kiedyś też próbował, ale mu nie wyszło. Ja chcę teraz podołać temu zadaniu.

Klubowi z Ostrowa pozostał w tej chwili do utrzymania w pierwszej lidze tylko dwumecz prawdopodobnie z drużyną z Miszkolca. Czy myślisz, że już za rok w tej pierwszej lidze będziesz wspierał drużynę z Ostrowa swą jazdą?

- Jak to nasz trener powiedział, jazda z przeciwnikiem z drugiej ligi to takie zadanie, jak zjedzenie zupy (śmiech- przyp.J.H.) Uważam, że wygramy, damy radę i utrzymamy się w tej pierwszej lidze, a w następnym roku zobaczymy jak to będzie. Myślę, że będę startował regularnie w lidze.

Czyli raczej nie rozważasz wypożyczenia do drugiej ligi, jak uczynił przed kilkoma miesiącami choćby twój kolega klubowy, Emil Idziorek?

- Nie. Nie chcę jeździć w drugiej lidze, jest tam bardziej niebezpiecznie niż w pierwszej. Jeżdżą tam niektórzy zawodnicy mało doświadczeni, inni to starzy wyjadacze. Myślę, że klub będzie we mnie wierzył i wystawiał mnie na pozycji juniora w następnym sezonie.

Na koniec spytam cię, kto jest twoim żużlowym idolem, kogo starasz się naśladować i kto jest dla ciebie wzorem?

- Nie mam takiego idola, którego podpatruję w stu procentach. Bardzo podoba mi się styl jazdy Grega Hancocka, jeżeli chodzi o światową czołówkę. Bardzo cenię go za to, że zawsze zostawia miejsce rywalom. Jeżeli widzi, że ktoś jest szybszy, to nie wywozi go w bandę, nie blokuje go, ale myśli: "Jedź stary, dziś jesteś szybszy, następnym razem, to ty mnie puścisz".

Komentarze (0)