Jarosław Handke: Jak oceniasz te zawody? Ich ocena może być chyba tylko jedna, bo były dla ciebie bez wątpienia bardzo udane.
Łukasz Sówka: No na pewno bardzo się cieszę z tego trzeciego miejsca. Jest to dla mnie wielki sukces w tym roku, chciałbym tak jeździć przez cały następny sezon. Najważniejsze jest to, by po zawsze kończyć zawody cało i zdrowo. Dziś tor był fajny. Bardzo dziękuję wrocławskim kibicom za to, że uhonorowali mnie pucharem za najwaleczniejszego zawodnika tych zawodów. W późniejszej fazie zawodów tor stał się cięższy, kilku z nas się wykruszyło, ale daliśmy radę.
Czy był to twój pierwszy start we Wrocławiu?
- Nie, jeździłem już tutaj na treningu, tor jest sprzyjający do walki, pozwalający rozwinąć szybkość. Oby było jak najwięcej takich torów.
Jak myślisz, z czego wynikała ogromna ilość upadków, jakie notowali w piątkowych zawodach młodzi zawodnicy? Czy to pokłosie ciężkiego toru czy może jednak jeszcze niezbyt wysokich umiejętności naszych juniorów?
- Tor był przyczepny, porobiły się tutaj koleiny, dziury. Koleiny były strasznie głębokie, jeżeli ktoś w nie nieodpowiednio trafił, to lądował później pod bandą. Kilku zawodników ukończyło zawody po swoim drugim czy trzecim biegu. Na pewno szkoda, że nie ukończyliśmy tych zawodów wszyscy cało i zdrowo. Ale myślę, że chłopacy dojdą do pełni zdrowia i niedługo pojadą już w kolejnych zawodach.
Przed dwoma tygodniami rozpoczął się nowy rok szkolny. Jak godzisz obowiązki ucznia i żużlowca? Zawsze kiedy rozmawiam na ten temat z zawodnikami, twierdzą oni, że gdyby nie życzliwość nauczycieli, to byłoby im bardzo ciężko.
- Jestem teraz w nowej szkole, poszedłem do technikum samochodowego. Na razie nie mieliśmy jeszcze żadnych ciężkich sprawdzianów, pytania ze strony nauczycieli i ogólnie nauki dużo jeszcze nie ma. Obecnie zapoznajemy się ze szkołą. Pogodzenie tych obowiązków nie jest na pewno łatwe, ale trzeba sobie jakoś z tym poradzić. Trzeba skończyć tę szkołę i później już normalnie jeździć.
A jak nauczyciele zapatrują się na to, że uprawiasz taki sport jak żużel?
- Nie wiem, czy wszyscy z nich wiedzą, że uprawiam żużel. Jak już wspomniałem, jestem teraz w nowej szkole, a po drugie jestem z Kalisza, a nie z Ostrowa. Nie wiem nawet, czy moi nauczyciele wiedzą, że taki sport jak żużel istnieje.
Kibice chociażby piłkarscy z Kalisza i Ostrowa Wielkopolskiego raczej za sobą nie przepadają. Czy ty odczułeś w którymś z tych miast wyrazy jakiejkolwiek antypatii w związku z tym, że jesteś kaliszaninem, który jeździ w Ostrowie?
- Kibice z Ostrowa szanują to, że jeżdżę dla ich klubu, natomiast ci z Kalisza wiedzą, że w tym mieście nie ma sekcji żużlowej. Pewnie myślą, że gdyby taka sekcja istniała w Kaliszu, to bym w tym klubie jeździł. I z tym się zgodzę. Najważniejsze jest, żeby jechać i czynić to dobrze.
Skoro w Kaliszu nie ma sekcji speedwaya, to co sprawiło, że zdecydowałeś się na ściganie na motocyklu żużlowym?
- Po prostu chciałem jeździć na żużlu. Tata kiedyś też próbował, ale mu nie wyszło. Ja chcę teraz podołać temu zadaniu.
Klubowi z Ostrowa pozostał w tej chwili do utrzymania w pierwszej lidze tylko dwumecz prawdopodobnie z drużyną z Miszkolca. Czy myślisz, że już za rok w tej pierwszej lidze będziesz wspierał drużynę z Ostrowa swą jazdą?
- Jak to nasz trener powiedział, jazda z przeciwnikiem z drugiej ligi to takie zadanie, jak zjedzenie zupy (śmiech- przyp.J.H.) Uważam, że wygramy, damy radę i utrzymamy się w tej pierwszej lidze, a w następnym roku zobaczymy jak to będzie. Myślę, że będę startował regularnie w lidze.
Czyli raczej nie rozważasz wypożyczenia do drugiej ligi, jak uczynił przed kilkoma miesiącami choćby twój kolega klubowy, Emil Idziorek?
- Nie. Nie chcę jeździć w drugiej lidze, jest tam bardziej niebezpiecznie niż w pierwszej. Jeżdżą tam niektórzy zawodnicy mało doświadczeni, inni to starzy wyjadacze. Myślę, że klub będzie we mnie wierzył i wystawiał mnie na pozycji juniora w następnym sezonie.
Na koniec spytam cię, kto jest twoim żużlowym idolem, kogo starasz się naśladować i kto jest dla ciebie wzorem?
- Nie mam takiego idola, którego podpatruję w stu procentach. Bardzo podoba mi się styl jazdy Grega Hancocka, jeżeli chodzi o światową czołówkę. Bardzo cenię go za to, że zawsze zostawia miejsce rywalom. Jeżeli widzi, że ktoś jest szybszy, to nie wywozi go w bandę, nie blokuje go, ale myśli: "Jedź stary, dziś jesteś szybszy, następnym razem, to ty mnie puścisz".