Mikael Andersson pochodzi z niezwykle żużlowej rodziny, bowiem przez 32 lata w lewo ścigali się jego ojciec, a później również dwaj bracia. On sam nie należał do krajowej czołówki, ale jak podkreślał w jednym z wywiadów - kiedyś grupa narodowa liczyła 350 zawodników, a teraz ok. 50.
Przez całą swoją karierę bronił barw czterech klubów: Nässjö Speedway, Vetlandy Speedway, Vastervik Speedway oraz Dackarny Malilla. Jeździł także na torach długich oraz trawiastych, gdzie łapał się nawet do kadry narodowej.
W jednym z wywiadów przyznał, że jego kariera dobiegła końca w wieku 30 lat, bowiem na świat przyszła jego druga córka i chciał być więcej z rodziną. Po zakończeniu kariery był mechanikiem Erika Gundersena w 1987 i 1988 roku, a później pomagał Robinowi Aspegrenowi i Filipowi Hjelmlandowi. Czasem dla zabawy podczas treningów dosiadał motocykla i kręcił luźne kółka.
ZOBACZ WIDEO Jakim echem w Rosji odbiją się sankcje na sportowcach?
W sezonie 2022 znów ujrzymy go na torze. Po ponad 25 latach zdecydował się na ponowne ściganie w lidze i będzie to czynił w szwedzkiej Division 1 - na trzecim pułapie ligowym. Parafował właśnie umowę z klubem z Vetlandy.
- Zawsze tęskniłem za żużlem, odkąd pojechałem swój ostatni wyścig w Eskilstunie, co miało miejsce we wrześniu 1996 roku. Klasyk mówi, że żyje się tylko raz, ale to nieprawda. Umieramy raz, ale żyjemy na co dzień. Dlatego należy robić to, co nas uszczęśliwia - powiedział Andersson na łamach "Speedway det är grejer det".
Zawodnik ma zamiar aktywnie uczestniczyć w swojej drugiej karierze i jeśli tylko dostanie zaproszenia na zawody, to będzie aktywnie w nich uczestniczył.
Czytaj także:
Uratował go lekarz składający pilotów na wojnie. Popularnością dorównywał gwiazdom kina
Już nie wspiera Ukraińców? "Przestraszył się"