Zawodnicy w niedzielę w meczu przeciwko Aforti Startowi Gniezno byli zaskoczeni zbyt obfitym polewaniem nawierzchni wodą, a przez to zupełnie pogubili się na domowym obiekcie i przegrali aż 37:52. To zresztą nie pierwsza taka wpadka, bo podobnie było w meczu przeciwko Cellfast Wilkom Krosno oraz w wyjazdowym spotkaniu z Abramczyk Polonią Bydgoszcz.
Część fanów poprawy sytuacji klubu upatrywała w transferze z PGE Ekstraligi, ale okazuje się, że obecnie taki ruch jest... praktycznie niemożliwy. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu gdańszczanie bardzo mocno sondowali transfer Nicolaia Klindta, ale wtedy zmieniać klubu nie chciał sam zawodnik, a jego pracodawca oświadczył, że przynajmniej do trzeciej kolejki nie zgodzi się na odejście tego żużlowca. Teraz teoretycznie przeszkody zniknęły, ale za to pojawiły się inne.
Władze Zdunek Wybrzeża Gdańsk są bowiem tak zniechęcone fatalnymi wynikami drużyny na początku sezonu, że po prostu nie chcą wydawać dużych pieniędzy na dodatkowe wzmocnienia. Wydatek rzędu 200-300 tysięcy złotych łatwiej byłoby uzasadnić w sytuacji, gdyby Wybrzeże liczyło się w walce o awans do elity, a na trybunach były tłumy widzów. Oczywiście klub zaoszczędził nieco na braku Wiktora Kułakowa, ale spora część tych pieniędzy została przeznaczona na dosprzętowienie pozostałych zawodników.
Inna sprawa, że przy tak fatalnej postawie większości zawodników Wybrzeża, żaden transfer nie pomógłby aż tak mocno, by zespół wrócił do walki o awans. Zastępstwo zawodnika za Kułakowa dało w niedzielę siedem punktów, więc wcale nie był to zły wynik. Największym problemem jest jednak niestabilna forma seniorów. W czołowej 20 najlepszych zawodników eWinner 1. Ligi jest tylko jeden gdańszczanin - Jakub Jamróg, ale i on zajmuje pod względem średniej dopiero 19. miejsce. W klubie więc bardziej myślą o tym, co zrobić, by pomóc obecnym zawodnikom niż zastanawiać się nad drogimi transferami.
Czytaj więcej:
Coraz bliżej weryfikacji wyniku i... kary dla Kasprzaka
Nowe informacje na temat zdrowia Woźniaka
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: awantura na boisku. Trener posunął się za daleko