Żużel. Nie chce nakładać na siebie presji w Grand Prix. "Nie mam zamiaru skupiać się na wynikach"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren (kask niebieski)
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren (kask niebieski)

Tegoroczny cykl Speedway Grand Prix startuje już w najbliższą sobotę w Gorican. Fredrik Lindgren ma dobre wspomnienia, związane z chorwackim obiektem, gdyż w latach 2010-2011 dwukrotnie meldował się tam w finale.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatecznie za pierwszym razem rywalizację na stadionie Milenium skończył on na czwartym miejscu, aby w kolejnym roku stanąć na najniższym stopniu podium. Piaszczysta nawierzchnia toru w Gorican nieraz stanowiła wyzwanie dla czołowych zawodników świata. Ci, którzy startowali wcześniej na Wyspach Brytyjskich często radzili sobie na niej jednak lepiej, dzięki zebranemu doświadczeniu z występów na wąskich i technicznych torach.

Fredrik Lindgren w latach 2003-2017 startował w barwach Wolverhampton Wolves (poza jednym sezonem), zatem ten aspekt może być znaczący przed inauguracyjnym turniejem cyklu SGP. Tegoroczny kalendarz tej prestiżowej serii wrócił do "normalności", bo przypomnijmy, że choćby w sezonie 2020 na osiem rund aż sześć odbyło się w Polsce, a dwie w Czechach.

Zróżnicowany kalendarz jest zdecydowanie lepszy

Doświadczony Szwed już w zeszłym roku nie ukrywał zadowolenia z powrotu cyklu do Malilli, gdzie najlepsi żużlowcy świata zawitają ponownie i w tym sezonie, co będzie miało miejsce dokładnie 17 września. Lindgren podkreśla, że gdy imprezy Grand Prix będą organizowane w siedmiu lub ośmiu krajach, seria będzie miała globalny wymiar. Ten scenariusz bardziej mu się podoba, pomimo tego, że w sezonie 2020 wywalczył on brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Świata.

ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą

- Muszę przyznać, że rok 2020 był ciężki, ponieważ niemal wszystkie rundy odjechaliśmy w Polsce. Wystąpiliśmy również w Pradze, jednak dla mnie dużo lepszy jest bardziej zróżnicowany kalendarz. W mojej ojczyźnie odbyła się jedna zeszłoroczna runda i wtedy dobrze było otrzymać wsparcie od szwedzkiej publiczności. To z pewnością może mieć czasami znaczący wpływ na wyniki, w pozytywnym znaczeniu - przyznaje Fredrik Lindgren na łamach fimspeedway.com.

W sezonie 2020 do srebrnego medalu Indywidualnych Mistrzostw Świata Lindgrenowi zabrakło naprawdę niewiele. Po ośmiu rundach zgromadził on na swoim koncie dokładnie tyle samo punktów, co Tai Woffinden, jednak to trzykrotny czempion globu okazał się lepszy w biegu dodatkowym, którego stawką był właśnie srebrny krążek. Oczywiście jednak to złoty medal jest tym, czego najbardziej pragnie reprezentant Szwecji.

Presja nie będzie mu towarzyszyć

Zawodnik urodzony w Orebro w tym roku wraca do rywalizacji wśród żużlowej elity po tym, jak w ciągu ostatnich dwóch lat zmagał się z długoterminowymi dolegliwościami, związanymi z COVID-19. Szwed nie zamierza jednak wywierać na sobie zbyt dużej presji.

- Nie mam zamiaru skupiać się na wynikach. Dobrze byłoby po prostu cieszyć się tą podróżą - tak to nazywam - razem z moim teamem. Chcę razem z nimi czerpać z tego radość i nieźle się przy tym bawić. Jeśli na koniec uda mi się wywalczyć jakieś trofeum, to świetnie. Jeśli jednak nie, to nadal chciałbym cieszyć się tym wszystkim - podsumowuje Fredrik Lindgren.

Czytaj także:
Żużel na świecie. Świetna jazda reprezentantki Danii. "Oczko" Austriaka
Zadebiutował w PGE Ekstralidze. Trudne warunki nie były dla niego problemem

Źródło artykułu: