Żużel. Menedżer Łaguty: To nie Artiom się zmienił. Zmienił się świat wokół [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Artiom Łaguta przed Bartoszem Zmarzlikiem
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Artiom Łaguta przed Bartoszem Zmarzlikiem

- Dla mnie Artiom Łaguta jest wciąż tym samym chłopakiem, jakim był pół roku temu, czy dwa miesiące temu przed wybuchem wojny. To nie Artiom się zmienił. Zmienił się świat wokół - mówi Rafał Lewicki, który będzie teraz ekspertem Eurosportu na SGP.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jak bardzo cykl Grand Prix straci na braku Rosjan: Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa?

Rafał Lewicki (dotychczasowych menedżer Artioma Łaguty, nowy ekspert Eurosportu): Czas pokaże. Od kilku lat byli oni nieodzowną częścią tego cyklu. Dodawali emocji i podnosili poziom sportowy, bo zajmowali czołowe miejsca. Artiom Łaguta to przecież aktualny mistrz świata, a Emil Sajfutdinow brązowy medalista. Na pewno będzie ich brakowało.

Ma pan z pewnością cały czas kontakt z Artiomem Łagutą. Jak on to wszystko przyjął i przeżywa?

Myślę, że najlepiej on sam by o tym opowiedział, ale teraz raczej nie chce zabierać głosu. Nie wejdę w jego skórę i on sam wie tylko, jak ta sytuacja jest dla niego trudna. Ciężko mi mówić o jego odczuciach. Można sobie tylko wyobrazić, co musi czuć zawodnik pozbawiony możliwości obrony tytułu mistrza świata. Dla mnie Artiom Łaguta jest wciąż tym samym chłopakiem, jakim był pół roku temu, czy dwa miesiące temu przed wybuchem wojny. To nie Artiom się zmienił. Zmienił się świat wokół. Rzeczywistość jaka go zastała i decyzje podjęte przez FIM są takie, a nie inne. Trzeba nauczyć się z tym żyć.

ZOBACZ WIDEO Baron o meczu ze Stalą: Sędziował człowiek, który mógł popełnić błędy

Po wykluczeniu Rosjan, Polacy zdominują cykl Grand Prix?

Polacy zawsze byli faworytami, także kiedy Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow rywalizowali w mistrzostwach świata. Z Rosjanami czy bez, Polacy byli wskazywani w roli faworytów do medalu. Bartosz Zmarzlik praktycznie nie schodzi z podium i nie trzeba specjalnie rekomendować go jako faworyta. Dwukrotny mistrz świata, pięciokrotny medalista. To mówi wszystko. Cykl zyskał na atrakcyjności, gdyż w ubiegłym roku mieliśmy okazję podziwiać rywalizację Artioma z Bartoszem, która była bardzo ciekawa, wyrównana, a przede wszystkim prowadzona w sportowym duchu fair play.

Maciej Janowski od kilku lat też jest w ścisłej czołówce i bije się o medale. Patryk Dudek w przeszłości był również wicemistrzem świata, więc tego cyklu Grand Prix na wysokim poziomie skutecznie próbował. Natomiast Paweł Przedpełski jako debiutant, na pewno będzie chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony. Polacy będą jednymi z faworytów do medali.

Kto im może pana zdaniem zagrozić?

Na pewno trzykrotny mistrz świata, Tai Woffinden. Także mistrz świata z 2017 roku Jason Doyle czy Fredrik Lindgren, który wciąż marzy o upragnionym tytule i prezentuje wysoki poziom. W podium celować może też Martin Vaculik. Można by tak wymieniać. Do tego są młodzi gniewni, którzy bardzo by chcieli zaistnieć w Grand Prix. Tutaj rywalizacja podniesiona jest naprawdę na wysoki poziom i zawodnicy dają z siebie wszystko.

Czy pana zdaniem powrót do klasycznego kalendarza po dwóch sezonach pandemicznych i rozgrywanie pojedynczej rundy na danym obiekcie może wpłynąć na układ sił w Grand Prix?

Trudno powiedzieć. Gdy spojrzymy na wyniki poprzednich sezonów, kiedy rundy rozgrywano dzień po dniu, to tak naprawdę ci faworyci nadal byli na topie. Myślę, że teraz też niewiele to zmieni. Logistyka ulegnie lekkiej modyfikacji. Miałem też sygnały ze strony zawodników, że dwie rundy z rzędu były dla nich nie tyle dużym wysiłkiem fizycznym, co psychicznym. Fizycznie oni byli przygotowani, by jeździć po kilka dni z rzędu zawody.

Mentalnie jednak było to trudne. Kiedy człowiek jest naładowany na maksa i po zawodach ta adrenalina zaczyna spadać, a na kolejny dzień trzeba było być znowu gotowym. Żużlowcy są profesjonalistami. Przyzwyczajeni są, że jeżdżą regularnie po kilka dni z rzędu. Czas pokaże, czy powrót do tradycyjnego kalendarza miał jakiekolwiek znaczenie. Myślę, że na końcu i tak najlepsi będą wygrywali.

W miejsce Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa wystartują Daniel Bewley i Jack Holder. To może być młoda krew w Grand Prix, która pozytywnie zaskoczy, czy mogą jednak zderzyć się z tym wysokim poziomem cyklu?

Regularne uczestnictwo w cyklu to jednak inna sytuacja niż starty w pojedynczych turniejach. Zobaczymy, czy poradzą sobie nie tyle z rywalami, co z tym nastawieniem mentalnym do zawodów Grand Prix i presją, która towarzyszy takim startom. Na pewno pierwsze turnieje będą dla nich zbieraniem lekcji. Myślę, że oni zdają sobie z tego sprawę, że na początku będą się uczyć i czas pokaże, jak szybko uda im się dobre wyniki z zawodów ligowych przekładać na Grand Prix. Rywale są ci sami, ale doświadczenie i podejście ma niebagatelne znaczenie.

Nowy promotor, nowa era żużla w Grand Prix. Czego spodziewa się pan po Discovery Events?

Widzę duże pozytywy w wejściu nowego promotora do Grand Prix, przede wszystkim przez to, że zostały dołączone te cykle SGP2 i SGP3. Pokazanie tym młodym zawodnikom z bliższej perspektywy, jak wygląda dorosłe Grand Prix, czyli szczyty, do których mają dążyć, może wpłynąć pozytywnie na rozwój dyscypliny i dopływ młodych zawodników do żużla w tych niższych cyklach. To pierwszy pozytywny aspekt.

A inne?

Przyciągnięcie do promocji cyklu SGP znakomitych twarzy dawnych mistrzów. Pierwszą osobowością jest Tony Rickardsson, który ma promować rozwój tej dyscypliny. Nowy organizator cyklu chce wyjść szerzej z żużlem, może nie w kwestii rozgrywania zawodów Grand Prix, bo na dzień dzisiejszy to nie jest łatwe, choćby pod względem logistycznym, ale poprzez szerszy przekaz na świecie cyklu Grand Prix.

Nawet w formie skrótów w ogólnodostępnej telewizji, to dobry ruch. W Polsce wiele już zrobiono dla promocji żużla. Mamy doskonałą ligę od lat. Najlepszą na świecie. Mamy świetne turnieje Grand Prix też od wielu sezonów. Polski kibic żużla jest już naprawdę nasycony i ma produkt na wysokim poziomie, podany na co dzień.

Rafał Lewicki zadebiutuje w cyklu SGP w nowej roli, tym razem telewizyjnego eksperta
Rafał Lewicki zadebiutuje w cyklu SGP w nowej roli, tym razem telewizyjnego eksperta

A co z żużlem w skali globalnej?

Myślę, że właśnie pokazanie go szerszemu odbiorcy jako ciekawego sportu - na początek właśnie w formie skrótów - jest dobrym kierunkiem. Transmitowanie całych zawodów na żywo w krajach, gdzie żużel nie jest znany i nie jest popularny, może nie dać pozytywnych efektów. Przerwy pomiędzy wyścigami, dla kibica nieobytego z żużlem na co dzień, mogą nie być do zaakceptowania. Podanie skrótu, atrakcyjnie opakowanego w skumulowanej formie, może zaowocować zainteresowaniem zorganizowania turniejów Grand Prix w innych częściach świata. Słyszy się o Stanach Zjednoczonych, Argentynie. Może docelowo to też jest jakiś krok.

To wszystko pewnie odbywać się będzie stopniowo, bo niektórzy chyba myśleli, że od razu wraz z przyjściem nowego promotora, żużel zagości w nowych zakątkach świata, a przecież to nie jest takie proste…

Mam takie przeświadczenie, że firma Discovery jest tak doświadczonym graczem na rynku, że doskonale wie, jak to promować. To nie są ludzie, którzy nie znają się na rzeczy.

Transmisje w otwartej telewizji TTV polskich rund, to też może być swego rodzaju przełom, jeśli chodzi o polskiego kibica?

Zdecydowanie. Mam tutaj na myśli kibiców z ośrodków, gdzie żużel na co dzień nie funkcjonuje i nie ma drużyn ligowych. Wyjście do otwartego pasma telewizji jest doskonałym posunięciem i możliwością pokazania się firm wspierających żużel w szerszym paśmie antenowym. Do tej pory była to jednak telewizja niedostępna dla wszystkich. Teraz te bardzo emocjonujące dla polskiego kibica rundy w naszym kraju, będą pokazane w kanałach otwartych. Grand Prix na PGE Narodowym już w połowie maja będzie czymś wyjątkowym. Pewnie, że każdy chciałby wszystkie rundy od razu zobaczyć w otwartym kanale. Promotor też ma pewnie swoje strategie w tym zakresie.

Często w obecnych czasach dobre sporty ogląda się w płatnych kanałach czy platformach streamingowych. Kwoty opłat za miesiąc nie są jakieś powalające. Owszem, chciałoby się za darmo, ale to też może zmusić kibica do pewnego wysiłku. Zależy mi na obejrzeniu na żywo, to wykupię dany pakiet. Warto dodać, że w niektórych krajach, poszczególne rundy będą także transmitowane w kanałach otwartych.

Zadebiutuje pan przy okazji transmisji z Grand Prix w nowej roli eksperta komentującego zawody. Jak się pan przygotowuje do tego wyzwania?

Umówmy się, że dla mnie będzie to rola w pewien sposób zastępcza. Pojawiła się bardzo ciekawa propozycja. Mam dołączyć do Michała Korościela i skomentować z nim zawody Grand Prix. Jest to na pewno dla mnie nowe i zarazem ciekawe wyzwanie. Stwarza możliwość bycia blisko żużla na wysokim poziomie w nieco innej roli niż dotychczas. Czas pokaże, jak sobie z tym poradzę. Na pewno będzie to interesujące, żeby spojrzeć na żużel w Grand Prix z perspektywy trybun.

Komentować będziecie ze studia czy na żywo ze stadionów?

Plan jest taki, żebyśmy jeździli na wszystkie rundy na stadiony. Stamtąd będziemy komentować. Będziemy obecni na sesjach kwalifikacyjnych, będzie możliwość wejścia do paddocku. Dla mnie to też jest dodatkowy smaczek, bo będę widział na bieżąco to, co się tam dzieje.

Zna pan to wszystko od kuchni, ale z innej roli…

Życie napisało taki scenariusz. Tak jak Artiom Łaguta musi czekać na swój powrót do żużla, tak i ja też nie mogąc uczestniczyć w zawodach z jego teamem, propozycję Eurosportu z chęcią przyjąłem. Stwarza mi to możliwość spojrzenia na cykl SGP z innej perspektywy, może zobaczenia więcej. Kiedy pracowałem z jednym zawodnikiem, byłem skoncentrowany wyłącznie na nim. Wiele innych spraw nie byłem w stanie zauważyć. Może teraz będzie ku temu okazja

Wierzy pan, że Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow w trakcie sezonu mogą wrócić do cyklu Grand Prix?

Nie wiem, kiedy to może nastąpić. Trudno być tutaj mądrym czy obiektywnym. Sytuacja i przekaz jest jasny, kto jest agresorem, kto poszkodowanym, jeśli chodzi o wojnę. To nie budzi żadnych wątpliwości. Władze rosyjskie narobiły bałaganu, co odbija się także na rosyjskich sportowcach. Tak jak powiedziałem wcześniej, dla mnie Artiom Łaguta jest tym samym chłopakiem, jakim był przed wybuchem wojny, kiedy zdobywał mistrzostwo świata i ludzie robili sobie z nim zdjęcia i chcieli od niego autograf.

Nawet teraz, kiedy spotyka kibiców, otrzymuje często wyrazy sympatii. Nie tylko na stadionie we Wrocławiu, ale także po meczu w Grudziądzu, kibice zapewniali go o tym, że na żużlowych torach bardzo go brakuje. Decyzje FIM doprowadziły do tego, że nie może rywalizować o tytuł mistrza świata. Myślę, że na dzień dzisiejszy nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, kiedy nastąpi jego powrót do cyklu Grand Prix. Życzę mu, by miało to miejsce jak najszybciej.

Maciej Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Zaskakująca prognoza Rickardssona o Zmarzliku
Leganda przestrzega w sprawie Zmarzlika