Wystarczył rzut oka w program przed meczem For Nature Solutions Apatora Toruń z Motorem Lublin, by dojść do wniosku, że tylko cud może uratować przyjezdne "Koziołki". Lublinianie wybierali się do Grodu Kopernika z trzema seniorami, bo w następstwie zawieszenia Rosjan w PGE Ekstralidze nie mogą korzystać z Grigorija Łaguty, a Dominik Kubera leczy kontuzję.
Złośliwi przed niedzielnym spotkaniem dodaliby, że Motor do Torunia pojechał tak naprawdę z 2,5 seniora w składzie, bo Jarosław Hampel nie zachwycał formą w tegorocznych meczach. Raz udało mu się wygrać start i dowoził do mety "trójkę", innym razem zamykał stawkę i w ogóle nie podejmował walki z rywalami.
Biorąc pod uwagę, że Hampel skończył niedawno 40 lat i jest obecnie jednym z najstarszych żużlowców w PGE Ekstralidze, niektórzy wróżyli mu już rychły koniec startów w najlepszej lidze świata. Były mistrz świata juniorów na Motoarenie pokazał, że jednak nic z tego. Świetne wyjścia spod taśmy, zwłaszcza w pierwszej części spotkania, dały mu ostatecznie 12 punktów. Tak pokaźna zdobycz punktowa okazała się kluczowa w kontekście pokonania toruńskich "Aniołów".
ZOBACZ WIDEO Skąd słabe występy juniorów Włókniarza? Prezes mówi o przyczynach
Być może jedno spotkanie to za mało, by ogłaszać triumfalny powrót Hampela, ale na pewno występ w Toruniu potwierdza, iż ostatni dołek u doświadczonego żużlowca to przede wszystkim kwestia sprzętu. Gdy silniki sprawują się jak należy, Hampel potrafi być groźny jak za najlepszych lat.
Na wschodniej ścianie Polski powinni teraz trzymać kciuki za to, by Hampel trzymał tak wysoką formę w kolejnych tygodniach, a nawet miesiącach. Motor Lublin to obecnie niepokonany zespół PGE Ekstraligi, a gorzej punktujący "Mały" był dotąd jedynym słabym punktem drużyny. Jeśli ustabilizuje on formę, to po powrocie Kubery do zdrowia, "Koziołki" będą siały postrach u ekstraligowych rywali.
Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik w drodze po pierwsze zwycięstwo na PGE Narodowym
Prezes reaguje na krytykę nowych rozgrywek. "Będą narzekać"