Prezes reaguje na krytykę nowych rozgrywek. "Będą narzekać"

Getty Images / PAWEL WILCZYNSKI/CYFRASPORT / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu od lewej: Wojciech Stępniewski i Zbigniew Boniek
Getty Images / PAWEL WILCZYNSKI/CYFRASPORT / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu od lewej: Wojciech Stępniewski i Zbigniew Boniek

Wyniki 1. kolejki Ekstraligi U24 bardzo wyraźnie pokazały, że nie wszystkie kluby podeszły do tych rozgrywek poważnie, a fatalna postawa drużyn z Wrocławia i Lublina stawia pod znakiem zapytania sens całej inicjatywy. Co na to pomysłodawcy rozgrywek?

W tym artykule dowiesz się o:

Zgodnie z założeniami U-24 Ekstraliga miała być międzynarodowym projektem, który pomoże wychwytywać najzdolniejszych zawodników z całego świata i dawać im szansę na zrobienie pierwszego kroku w stronę kariery w polskiej lidze. Władze PGE Ekstraligi zdecydowały się na utworzenie tych rozgrywek, bo chciały uniknąć sytuacji, w której większość nowego kontraktu telewizyjnego (60,5 mln złotych rocznie) zostanie przeznaczona na podwyżki dla czołowych zawodników świata, którzy i tak zarabiają już gigantyczne pieniądze.

Kilka zespołów wzięło sobie mocno do serca misję szkolenia zawodników zagranicznych i ściągnęły do siebie najzdolniejszych nastolatków z Europy i świata. Niestety kilka zespołów nowe rozgrywki uznało za zbędny wydatek i zamiast wyszukiwać nowych zawodników, postawiło na żużlowców, którzy byli już pogodzeni z końcem kariery, ale za niewielką opłatą zgodzili się reprezentować klub w Ekstralidze U24 (m.in. 24-letni Sandro Wassermann, 23-letni Lukas Baumann, czy choćby 24-letni Kamil Wieczorek).

Co na to władze PGE Ekstraligi? - Jestem przekonany, że kluby, które nie potraktowały poważnie tych rozgrywek za kilka lat będą mieć poważne problemy kadrowe i będą musiały płacić ogromne pieniądze za najzdolniejszych żużlowców. Przykład Unii Leszno pokazuje, że już niedługo z obecnych zawodników Ekstraligi U24 mogą wyrosnąć solidni ekstraligowcy. Jeśli ktoś nie widzi korzyści z tego projektu, to niedługo będzie narzekał, że musi kupować nastolatków za miliony - komentuje zachowanie niektórych działaczy, Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi.

ZOBACZ WIDEO Takiej imprezy w polskim żużlu jeszcze nie było. Samolot, Greg Hancock i nietypowy finał

Przedstawiciele części zespołów, jak choćby wspomnianej Betard Sparty Wrocław czy Motoru Lublin jeszcze do niedawna mogli liczyć, że luźne podejście sprawi, że pomysł zostanie uznany za nietrafiony, a rozgrywki niedługo przejdą do historii. Już wiadomo, że taki sposób rozumowania nie był właściwy.

- Ekstraliga U24 to długofalowy projekt i mogę zapewnić, że na pewno nie wycofamy się z niego po tym sezonie. Widzimy sens w szkoleniu zawodników z całego świata i na pewno nie zejdziemy z tej drogi, a już na pewno nie dlatego, że część klubów nie zamierza się zaangażować w ten projekt na odpowiednim poziomie. Uważnie obserwujemy rozwój tych rozgrywek i być może po sezonie zdecydujemy się na kilka korekt regulaminu, by jeszcze uatrakcyjnić rywalizację - deklaruje Wojciech Stępniewski.

Po 1. kolejce najlepsze wrażenie pozostawiły po sobie drużyny z Leszna, Torunia i Gorzowa. Ci pierwsi mogą się pochwalić wyszukaniem utalentowanych braci Knudsenów, drudzy postawieniem na 21-letniego Fina Timiego Salonena, a trzeci ściągnięciem do siebie 22-letniego Duńczyk Emil Portner, który w jednym z biegów ograł Michała Curzytka, nie mówiąc już o zwycięstwach nad Karolem Żupińskim czy Denisem Zielińskim.

Czytaj więcej:
W Rosji mają problemy ze startem rozgrywek
Sparta znów unikała dziennikarzy

Źródło artykułu: