Żużel. Chomski mówi o totolotku, Dymek o czekającej pracy. Dwugłos po meczu Stali z Włókniarzem

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Stanisław Chomski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Stanisław Chomski

W niedzielnym meczu 5. kolejki PGE Ekstraligi Moje Bermudy Stal Gorzów pokonała zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa 50:40. Po spotkaniu menedżerzy tłumaczyli niektóre swoje decyzje i wpadki zawodników.

Gospodarze z konieczności przystąpili do tego pojedynku z Wiktorem Jasińskim w podstawowym składzie. Kontuzjowany jest bowiem Szymon Woźniak. Wielu łapało się jednak za głowy, widząc młodego zawodnika pod numerem 9. - Trzeba było czymś zaskoczyć. Myślę, że wielu z nas było zaskoczonych takim, a nie innym składem. Jest zespół, który pomaga sobie w kryzysowych sytuacjach. Wiedzieliśmy, czego chcemy. Ciężar był na trzech podstawowych zawodnikach w pierwszej fazie meczu. Trochę się zagotował Wiktor w pierwszym biegu - mówił Stanisław Chomski.

- Są pewne czynniki, że jest się w tym, a nie innym miejscu. Przychodzi pewny czas, kiedy może ten czy inny zawodnik wykorzystać sytuację. My, jako ludzie, którzy jesteśmy z zespołem, w jego środku, to wiemy, kiedy ten czas może nastąpić. Nie ma jednak na to recepty i można się pomylić. W tym wypadku akurat konsekwencja przygotowania i taktyki zdała egzamin - dodał.

Moje Bermudy Stal Gorzów wygrała mimo słabszej postawy Patricka Hansena. W końcówce Duńczyk pożyczył motocykl od rodaka, Andersa Thomsena i wyglądało to już zdecydowanie lepiej. - Problem miał Patrick Hansen. Pierwszy motocykl stracił kompresję i bardzo się męczył. Trzeba było pożyczyć drugą maszynę i zrobił to Thomsen. W 11. wyścigu prowadził, ale zostało to przerwane. Wiktor zrobił jeden błąd. Wykorzystaliśmy to, że rywal błądził i wygraliśmy - przyznał szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO Przebudowa toru zaszkodziła Stali? Woźniak: Nie sądziłem, że zmieni się tak wiele

Trener gorzowian w żadnym wypadku nie popada w hurraoptymizm i studzi nastroje. - Daleka droga przed nami. Wiem, czym jest okupione to zwycięstwo. Jakim stresem, nerwami w pracy. Dużo pracy całego zespołu. Przyszedł jednak efekt, na który po cichu liczyliśmy - zdradził Chomski.

Co ciekawe, w składzie pojawił się również Timi Salonen. Co prawda, tylko jako rezerwa, ale jednak, co nieco zaprzeczyło słowom trenera po meczu U-24 Ekstraligi, że chłopcy z młodzieżowego zespołu zbyt szybko nie znajdą się w pierwszej drużynie. - Lud się domagał, to dostał, czego chciał. Jeszcze jednak daleka droga przed tym chłopakiem. Nie spalmy go. Tak zrobiliśmy z Marcusem, wcześniej nie powiem z kim też. Musiał błądzić po innych klubach. Powoli. Zawodnik musi być przygotowany sprzętowo i mentalnie. To nie to, że on bał się jechać - tłumaczył szkoleniowiec.

Czy po powrocie Szymona Woźniaka może pojawić się ból głowy związany z tym, na kogo z dwójki Jasiński-Hansen postawić na pozycji U-24? - Przestańmy z tymi dylematami. Miejsca w składzie są ustalone i nie rotujmy, bo to zburzy całą naszą koncepcję. Wiem, jakie były przyczyny występu Wiktora i "porażki" Patricka. Będziemy nad tym pracować. A kto się znajdzie w składzie? Zobaczymy. To nie jest totolotek, żeby raz postawić na tego, raz na tamtego. To są ludzie, którzy mają pewien zakres odpowiedzialności. Zmiany zawsze mogą być, ale nie żądajcie ode mnie deklaracji - podsumował Stanisław Chomski.

Zadowolony nie mógł być Jarosław Dymek, którego zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa prowadził w początkowej fazie. Ostatecznie Lwy nie dołożyły punktów do tabeli PGE Ekstraligi. Menedżer z pokorą przyjął taki obrót spraw. - Można powiedzieć, że wynik był bardzo na styku. Dwa punkty w jedną, potem zrobiło się dwa "oczka" w drugą i w drugiej części spotkania Stal była zdecydowanie lepsza. Lepiej odczytali swój własny tor. Nam pozostaje złożyć gratulacje gospodarzom i ciężko pracować przed kolejnymi pojedynkami - przyznał.

W niedzielę w Gorzowie było bardzo ciepło, przez co potrzebne były dodatkowe roszenia toru. Czy to zgubiło częstochowian? - Takie rzeczy są już w żużlu zupełnie normalne. Kiedy mamy wysoką temperaturę, świeci słońce, a tory są przygotowywane z reguły na twardo, to bardzo szybko można się spodziewać kurzu. Liczyliśmy się z tym, że będzie polewanie toru po drugim wyścigu. To nie ma jednak znaczenia. Stal była lepiej dysponowana w drugiej części zawodów i wygrała. Proste - skwitował Dymek.

Zaledwie trzy indywidualne zwycięstwa raczej nie pozwalały myśleć o wygranej w meczu. - Nie ma co ukrywać, że po naszej stronie jest jedna zdobycz dwucyfrowa. Leon Madsen zdobył 12 punktów, a reszta poniżej 10. Jakby każdy dorzucił po "oczku" czy dwa, to wynik mógłby być zgoła inny, ale teraz to już jest tylko i wyłącznie gdybanie. W taki sposób nie ma co rozkładać tego meczu na czynniki pierwsze. Sezon jest długi, jeszcze trochę meczów przed nami. Czeka nas sporo pracy - zakończył Jarosław Dymek.

Czytaj także:
Presja podziałała motywująco na zawodników Stali
Po klęsce zarzucają mu bierność

Komentarze (0)