Żużel. Po klęsce zarzucają mu bierność. Menedżer Startu Gniezno odpowiada

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Antonio Lindbaeck na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Antonio Lindbaeck na pierwszym planie

Aforti Start Gniezno otrzymał tęgie lanie od ROW-u Rybnik. Czerwono-czarni przegrali na wyjeździe aż 31:59. Głos po tej klęsce zabrał menedżer zespołu z pierwszej stolicy Polski Błażej Skrzeszewski.

Na wstępie spostrzegł, że jego skład był mocno osłabiony. - Przede wszystkim przystąpiliśmy do tego meczu osłabieni brakiem kapitana, lidera, najlepszego zawodnika eWinner 1. ligi Oskara Fajfera, do tego doszła kontuzja Petera Kildemanda. Do Rybnika jechaliśmy w dość eksperymentalnym składzie, z rezerwowym Zbyszkiem Sucheckim i powracającym do składu Antonio Lindbaeckiem. Wynik mówi sam za siebie. Jeżeli chodzi o przygotowanie toru, to nie mamy żadnych zastrzeżeń. Był on równy dla wszystkich, po prostu gospodarze byli dużo silniejszą drużyną - podkreślił.

W 11. czy 12. biegu aż prosiło się o rezerwy taktyczne za Antonio Lindbaeck czy Mikołaja Czaplę. Z drugiej strony Start nie miał pewniaka - lidera z prawdziwego zdarzenia. Mimo to kibice zarzucają mu bierność, twierdząc, że powinien zdecydować się na pewne manewry.

- Dobrze, że pan redaktor to zauważył. Dzisiaj nie było lidera z prawdziwego zdarzenia w naszej drużynie. Nawet Michael Jepsen Jensen miał zadyszkę. To nie był ten Michael, którego chcielibyśmy oglądać. Cały czas dawałem szanse zawodnikom. Anton miał przebłyski, szukał. Taka była moja decyzja. Wiadomo, że jako menedżer mam do niej prawo i tyle. Wydaje mi się, że nie ma sensu jakoś mega mocno się na tym skupiać. Walczymy dalej. Teraz najważniejsze są przygotowania do meczu z Landshut. Na tym już się skupiamy od tego momentu - kontynuował Błażej Skrzeszewski.

ZOBACZ WIDEO Arged Malesa zacznie wygrywać? Były menadżer wskazuje co musi się zmienić, by tak się stało

Czy po czasie nie żałuje, że nie robił "taktyków"? - Nie, nie, nie… To jest moja decyzja. Miałem prawo tak postąpić. Byliśmy dużo słabszą drużyną i tak naprawdę nie było lidera. Nie miał kto pociągnąć tego wyniku. Myślę, że rezerwa taktyczna dużo więcej do końcowego wyniku by wniosła - ocenił.

Mogłoby to być jednak istotne w kontekście walki o bonus, choć to daleka droga… - Tak, panie redaktorze, to daleka droga... - przytaknął Błażej Skrzeszewski, menedżer Aforti Startu.

Teraz czerwono-czarnych czeka starcie z Trans MF Landshut Devils. Ten mecz zaplanowano na 15 maja, odbędzie się on w Gnieźnie.

- Będziemy mieć w tygodniu treningi przygotowujące nas do meczu z Niemcami. Po tych treningach wykrystalizuje się skład. Wiadomo, że obcokrajowcy w tygodniu mają ligę w Szwecji i Danii. Zobaczymy, jakie wyniki będą tam notować. Potem podejmiemy decyzję odnośnie do składu na kolejny mecz - przekazał opiekun czerwono-czarnych.

Czytaj także:
Żużel. Dramat zawodnika Wybrzeża Gdańsk. Ma podejrzenie złamania ręki
Żużel. Trzecie pole najskuteczniejsze na PGE Narodowym

Źródło artykułu: