Częstochowianie byli faworytem meczu w Gorzowie, bo gospodarze jechali osłabieni brakiem kontuzjowanego Szymona Woźniaka. Wydawało się, że ekipa Lecha Kędziory wykorzysta problemy Moje Bermudy Stali, ale goście zaprezentowali się bardzo słabo. - Często zdarza się, że drużyna osłabiona zaczyna spisywać się nadspodziewanie dobrze, bo schodzi z niej presja. Zawodnicy wiedzą, że nawet w przypadku porażki nikt im nie urwie głowy. Pojawia się większy luz, a to pomaga w robieniu wyniku. To było widać po stronie gorzowskiej. Z kolei Włókniarz być może poczuł, że jest po meczu jeszcze przed meczem - mówi nam Marek Cieślak.
Po spotkaniu w Gorzowie nie brakuje głosów, że w sezonie 2022 Włókniarz znowu nie osiągnie żadnego sukcesu. Drużyna jedzie na razie bardzo nierówno i nie brakuje w niej słabych punktów. Cieślak uważa jednak, że częstochowianie wcale nie są skazani na porażkę. - Przed startem ligi, ale już po wykluczeniu Rosjan mówiłem, że teraz największe szanse na medale mają Motor, Stal i Włókniarz. Dwie pierwsze drużyny to potwierdzają. Włókniarz na razie nie, ale nadal sądzę, że to zespół z potencjałem, który może walczyć o pudło. Ja w nich wierzę i uważam, że nie należy ich skreślać. Mamy dopiero maj, a wszystko rozstrzygnie się za kilka miesięcy. Przy takim systemie rozgrywek nie jest najważniejsze to, co dzieje się teraz. Teraz kluczowa będzie dla mnie reakcja klubu. Nie można robić głupot. Trzeba zachować spokój i cierpliwie pracować - zauważa trener.
Jeśli chodzi o seniorów, to Cieślak wierzy, że w kolejnych meczach lepiej pojadą liderzy, Kacper Woryna i Bartosz Smektała. Najwięcej wątpliwości doświadczony trener ma w dalszym ciągu w przypadku Jonasa Jeppesena. - W Gorzowie zdobył wprawdzie kilka punktów, ale tym nie można się sugerować. Trzeba sprawdzić, na kim je wywalczył. Wtedy ocena będzie już zupełnie inna. Nie odmawiam mu ambicji, ale jakoś nie wierzę, że tu nastąpi przełom. Według mnie to jest zawodnik na pierwszą ligę. Włókniarz będzie mieć jednak nadzieję do końca, bo innego wyjścia nie mają - tłumaczy.
Były trener Włókniarza wierzy natomiast w przebudzenie Jakuba Miśkowiaka, który na razie nie przypomina zawodnika z ubiegłego sezonu, kiedy w wielu meczach potrafił być kluczowym ogniwem. - Problem u Kuby jest widoczny i moim zdaniem wszystko jest spowodowane sprzętem. Mówimy o zawodniku, który bazuje na starcie. Kiedy go wygrywa, to później jest bardzo szybki. To nie typ walczaka, który przebija się na czoło stawki. Rozmawiałem z nim i jego teamem. Uważam, że kłopot jest głębszy i dotyczy większej liczby żużlowców. Jarosław Hampel i Tai Woffinden też zawodzili, ale zmienili silniki i efekt pojawił się natychmiast. A Miśkowiak to przecież klient tego samego tunera co oni. Nie twierdzę, że też powinien odejść. Uważam również, że Ryszardowi Kowalskiemu nie należy ubliżać, bo za chwilę wszystko może się odwrócić - przekonuje Cieślak.
- Poza tym widzę, że Miśkowiakowi bardzo zależy. Próbuje naprawdę wszystkiego, bo ma doskonałą motywację. Za chwilę kończy wiek juniora i dobre występy w tym sezonie to znakomita karta przetargowa przy negocjowaniu kontraktu na kolejne rozgrywki. Wierzę, że w tym przypadku w pewnym momencie coś zaskoczy. A wtedy obraz tej drużyny się zmieni - podsumowuje.
Zobacz także:
Hampel opowiada o swojej przemianie
Pawlicki dostawał zbyt dużo szans?
ZOBACZ WIDEO Arged Malesa zacznie wygrywać? Były menadżer wskazuje co musi się zmienić, by tak się stało