Powrót do formy albo koniec kariery - rozmowa z Marcelem Kajzerem
Sezon 2012 dla Marcela Kajzera zakończył się bardzo szybko i bynajmniej nie z powodu kontuzji. Z utalentowanego wychowanka Kolejarza Rawicz w rozmowie staraliśmy się wydobyć jak najwięcej.
Marcel Kajzer urodził się 16 kwietnia 1990. Jak wyżej wspomnieliśmy, żużlowe szlaki zaczął przecierać w Rawiczu. W krótkim czasie czynił szybkie postępy i nie tylko rawiccy, ale również i polscy fani mogli mieć nadzieję, że stanie się on solidnym reprezentantem. Zresztą już w 2008 roku wziął udział w DMEJ (2 punkty). W pewnym momencie się mocno pogubił i jego rezultaty spadały po równej pochyłej. W swojej karierze oprócz macierzystego klubu reprezentował jeszcze barwy m.in. ośrodków z Gniezna, Ostrowa i Częstochowy. Ostatni sezon, a właściwie tylko jego początek, spędził w drugoligowej Speedway Wandzie Kraków. Co się stało z całą pewnością utalentowanym Kajzerem? Między innymi tego staraliśmy się dowiedzieć od samego zainteresowanego.
Mateusz Makuch: Sezon 2011 spędziłeś w Częstochowie. Jak wspominasz ten rok? Do tej pory darzysz Włókniarz sympatią?
Marcel Kajzer: Sezon w Częstochowie bardzo miło wspominam. Początki były ciężkie, ale końcówka sezonu bardzo mi się podobała. Włókniarz zawsze będzie miło wspominany.
Zaaklimatyzowałeś się we Włókniarzu, miałeś bardzo dobry kontakt z częstochowskimi kibicami. Chyba się jednak zgodzisz z tym, że taki Marcel Kajzer, jakiego oczekiwano, pojechał raptem w dwóch ostatnich meczach. W efekcie niska średnia i raczej trudno było o angaż dla ciebie na kolejny sezon, tym bardziej, że zakończyłeś wiek juniora. Nie żałujesz, że tak się sprawy potoczyły?
- Żałuję bardzo, że nie było od początku tak, jak podczas końcówki sezonu w moim wykonaniu. Na taki stan rzeczy nałożyło się dużo okoliczności. Mam nadzieję, że w sezonie 2013 poszczęści mi się. Albo mi się uda i zacznę jeździć tak, jak sam od siebie tego oczekuję albo to będzie koniec mojej kariery.
Na rok 2012 podpisałeś kontrakt z Wandą Kraków. Dlaczego akurat zdecydowałeś się na Kraków, tak odległy od twojego rodzinnego Rawicza? Nie było mowy o powrocie do macierzystego Kolejarza?
- Jeżeli chodzi o Rawicz to nie byłem brany pod uwagę w Kolejarzu. Skład został szybko zamknięty i jak widać, był dobry, gdyż Kolejarz Rawag Rawicz awansował do I ligi. W tym miejscu pragnę pogratulować całemu zarządowi klubu z prezesem Dariuszem Cieślakiem na czele za to osiągnięcie. Na starty w Wandzie zdecydowałem się dlatego, że miałem mieć pewne miejsce w składzie z jednym zastrzeżeniem.
Jakim?
- W kontrakcie widniał zapis, który mówił, że jeśli moja średnia biegowa z kilku meczów będzie gorsza niż trzeciego zawodnika z drużyny to można mnie odsunąć od składu lub zdjąć z numeru prowadzącego parę.
Mariażu z Wandą nie będziesz chyba miło wspominał. Powiedz szczerze, był jakiś spór na linii ty - działacze klubu?
- Na pewno nie będę miło wspominał sezonu, gdyż była to totalna klapa. Pojawił się konflikt po meczu z Rybnikiem. Nie chcę jednak do tego wracać i prać stare brudy. W Wandzie Kraków podobało mi się podejście Michała Finfy do zawodników.
Mówiłeś na łamach mediów, że na treningach radziłeś sobie dobrze, a nie jeździłeś w meczach. Co było tego powodem?
- Na pierwszym treningu spisywałem się dobrze, jednak w Złotym Kasku i lidze była totalna klapa. Okazało się, że silnik przestał reagować na ustawienia. Był "dziki" i nieusłuchany (śmiech). Na kolejnym treningu zmieniłem silnik dzięki pomocy pana Zygmunta Mikołajczyka i znów spisywałem się dobrze. Powiedziałbym nawet, że bardzo dobrze, ale na kolejnym treningu była już taka przeplatanka z mojej strony. Na jednym motocyklu było nieciekawie, ale na drugim już całkiem nieźle. Nie ukrywam, że były potrzebne inwestycje w sprzęt, ale nie dano mi zarobić na to. Nie jechałem w meczach, bo byłem "mistrzem treningów".
No właśnie. Wystartowałeś tylko w kilku spotkaniach krakowskiej ekipy i musisz przyznać, że szału w nich nie zrobiłeś.
- Pojechałem w jednym meczu, w którym nie zrobiłem nic. Tak dokładniej to zdobyłem jeden punkt, ale ja to traktuję jak nic. Miałem wtedy na dodatek uszkodzony silnik.
-
FAN SPEEDWAYA nr 1 Zgłoś komentarz[b]światełko pamięci dla LEE oraz wszystkich żużlowców,którzy odeszli..[*][/b]
-
RECON_1 Zgłoś komentarzJak znam zycie juz ma po nawet nie zaczetej karierze i jedyne co bedzie miual z zuzla to bycie mechanikiem w czyims teamie.
-
boria1972 Zgłoś komentarzzakończysz....
-
JarekK Zgłoś komentarz"Konkretnie nie mogłem dostosować się do ramy"... Pamietem kiedys Bonin z Bydgoszczy (ten mlody) mial defekt siodelka.
-
zawodowiec Zgłoś komentarzmilo ze sponsorzy go nie zostawili, i pomagaja mu w trudnych chwilach, a jeden go przyarnal do roboty. fajnie, bo w dzisiejszych czasach jak sie spada to nie ma nikogo..
-
karzeł Zgłoś komentarzpowrót do formy ?? nie przypominam sobie zeby kiedys był w formie...