W tym artykule dowiesz się o:
Trenuje pod okiem mistrzyni karate
Krzysztof Buczkowski to zawodnik, który przyznaje, że lubi ciężko trenować. Zimą przygotowania kondycyjnie nie stanowią dla "Buczka" żadnego problemu. Ćwiczy dwa razy dziennie, a zajęcia prowadzi Sylwia Reichel - Mistrzyni Polski Kyokushin Karate ora Muay Thai. - Treningi rozpocząłem wraz z początkiem grudnia. Przygotowuję się od trzech lat pod okiem Sylwii Reichel w klubie CrossFit. To nowa technika ćwiczeń -połączone aeroby z siłownią, z dodatkiem akrobatyki. Bardzo odpowiada mi ten rodzaj przygotowań. Lubię ciężko trenować. Wykonuję dużo ćwiczeń siłowych, akrobatycznych. Treningi mam pięć razy w tygodniu. Jedne zajęcia trwają około 1,5 godziny. Zawsze rano mam cięższy trening, a popołudniu gram z kolegami w piłkę nożną, biegam lub korzystam z odnowy biologicznej. Staram się przeprowadzać dwa treningi dziennie. Czuję się bardzo dobrze dobrze przygotowany do sezonu - podkreśla żużlowiec Polonii Bydgoszcz.
Silników nie za dużo, ale trafione
Krzysztof Buczkowski nie kryje, że nad sprawami sprzętowymi specjalnie sobie głowy nie zawraca. Żużlowiec ufa swoim mechanikom i tunerowi, którzy solidnie wykonują swoją robotę. - [color=#000000]Sprzętem się nie zajmuję. Mam swoich dwóch zaufanych mechaników: Radosława Serockiego i Kamila Lewandowskiego. Silniki przygotowuje mi Ryszard Kowalski z Torunia. Wszyscy wywiązują się świetnie ze swoich zadań. Po sezonie 2012 z sześciu silników, które miałem zostawiłem sobie cztery najlepsze. Dwa sprzedałem, a dwa nowe dokupiłem. Myślę, że cztery kompletne motocykle i dwa dodatkowe silniki wystarczą. Nie jest to ani dużo, ani mało sprzętu. W tamtym roku to się sprawdziło - wyjaśnia "Buczek".
- Jeździłem na czterech silnikach. Nie gubiłem się. Wiedziałem od początku do końca, na czym mam jechać. Najważniejsze, że nie sprawdzał się tylko jeden silnik. Był co prawda jeden topowy, na którym startowałem w polskiej lidze czy to w Bydgoszczy czy na innych torach. Następne silniki też były porównywalne. Na nich jeździłem w Szwecji, Danii czy Anglii. Tam też robiłem dobre wyniki. O to chodzi, żeby znaleźć takie jednostki, które spisują się wszędzie. Wówczas nie trzeba kombinować, zmieniać i szukać nowych ustawień - tłumaczy nasz rozmówca.
Krzysztof Buczkowski zaznacza, jak ważne dla żużlowca jest dobre wejście w sezon oraz bycie pewnym miejsca w podstawowym składzie. - Najważniejsze jednak jest to, żeby dobrze rozpocząć sezon. Spokój, który wówczas się pojawia na pewno wpływa na stabilizację formy. Dużo także zależy od klubu, w którym się startuje. Jeśli jest duża rywalizacja o miejsce w składzie, może wkraść się presja i niepokój. Kiedy dziewięciu zawodników walczy o pięć miejsc, rywalizacja może być już niezdrowa. W Polonii Bydgoszcz jest to dobrze zbilansowane. Jest nas o jednego więcej i to jest optymalne rozwiązanie - powiedział reprezentant Polski.
Z Grudziądza logistyka idealnie dograna[/color]
Krzysztof Buczkowski pochodzi i mieszka w Grudziądzu. Stamtąd ma bardzo blisko na mecze ligowe do Bydgoszczy, ale także to dogodne miejsce do wypadów do Skandynawii. - Jak mam mecz w Bydgoszczy, to sprawy logistyczne są łatwiejsze i bardzo dobrze jest to poukładane. Mieszkam w Grudziądzu - 70 kilometrów od Bydgoszczy. Warsztat mam też w miejscu zamieszkania. Z kolei na prom do Gdyni mam 130 kilometrów autostradą, więc jest to nieco ponad godzina jazdy samochodem. Wszystko od pewnego czasu układa się bardzo dobrze w kwestiach logistycznych. Nie mogę narzekać - mówi żużlowiec.
Znacznie trudniejsza logistyka jest w przypadku startów na Wyspach Brytyjskich. "Buczek" już to testował, aczkolwiek w sezonie 2013 nie wybiera się do Elite League. - Kiedy dochodzi Anglia, wówczas sprawy są bardziej skomplikowane. Wiadomo, że ktoś musi mnie zawieźć na lotnisko, trzeba zarezerwować hotel, ktoś musi odebrać z lotniska. Jakoś sobie z tym wszystkim radzimy. W tym sezonie nie będę startował w lidze angielskiej, więc logistyka będzie łatwiejsza. W zeszłym roku też odpuściłem na początku Anglię i wyszło mi to na dobre. Były propozycje startów na Wyspach, ale wolałem sobie je odpuścić i nie zaprzątać głowy ligą angielską. W przyszłości być może będzie jeszcze lepsza oferta. Na razie mam co robić, bo jeżdżę w trzech ligach: polskiej, szwedzkiej i duńskiej. Na nich się skupiam. W zeszłym roku trochę zaniedbałem Danię, bo wystartowałem tam zaledwie raz, ale teraz chcę zdecydowanie częściej jeździć w duńskiej Superlidze - tłumaczy "Buczek".
Zawodnik Polonii Bydgoszcz po meczach lubi zarówno usiąść za kółkiem jak i oddać się odpoczynkowi. Wszystko zależy od sytuacji. - Czasami, jak trzyma adrenalina po meczu, lubię poprowadzić samochód. Z reguły jednak kierownicę zostawiam chłopakom. Lubię się też niekiedy po zawodach wyciszyć. Słucham muzyki lub po prostu myślę o tym, co zrobiłem dobrze, a co źle podczas meczu. Nie stresuję się jednak zbytnio słabszymi biegami czy meczami. Nie ma to sensu. Lepiej myśleć pozytywnie - uważa.
Sponsorów mało, ale sprawdzeni
Większość żużlowców, z którymi SportoweFakty.pl rozmawiają na temat sponsoringu podkreśla, że w obecnych czasach trudno pozyskiwać nowych darczyńców. Z reguły współpracują ze sprawdzonymi sponsorami, którzy wspierają ich od dłuższego czasu. Podobnie jest w przypadku Krzysztofa Buczkowskiego. - [color=#000000]O sponsorów w dzisiejszych czasach jest naprawdę bardzo ciężko. Nie mam zbyt wielu sponsorów, ale są to zaufane osoby, jak chociażby Krzysztof Urbański z firmy Alan, Sławomir Nowak czy Grzegorz Bracikowski z GB Auto. To są firmy, które od lat pomagają mi od lat. Wspierają mnie dlatego, bo chcą to robić. Cieszę się bardzo z tej pomocy i serdecznie im dziękuję za wsparcie. Nie zdarzyło się dotychczas, byśmy zrywali współpracę. Rozumiemy się bardzo dobrze. Oni wiedzą, czego ja potrzebuję, a ja z kolei staram się jak najlepiej promować ich firmy. Wiadomo, że mogłoby być więcej sponsorów, ale nie narzekam - kończy Krzysztof Buczkowski.
[/color]