W tym artykule dowiesz się o:
Zespół PGE Marmy Rzeszów długo przygotowywał skład przed sezonem 2013. Jak co roku, pierwsze, nieoficjalne kandydatury pojawiły się już we wrześniu. Mówiło się głównie o Jarosławie Hampelu, który nie ukrywał, że potrzebuje zmiany otoczenia, aby ponownie wskrzesić w sobie energię do kolejnych sukcesów. Rozmowy z Hampelem się przedłużały, a tymczasem również zapowiedział zmianę barw klubowych wraz z rozpoczęciem nowego sezonu. Mało kto przypuszczał jednak, że najwybitniejszy polski żużlowiec przejdzie do... . Toteż pewne stało się, że liderem w wyścigu po Golloba stała się bogata PGE Marma. Rozmowy z IMŚ z roku 2010 były tak zaawansowane, że zupełnie zapomniano o reszcie zespołu. Priorytetem był bowiem sam Tomasz Gollob.
Porzucenie rozmów z Hampelem, zachłyśnięcie się możliwością sprowadzenia Golloba sprawiły, że nazwiska, które z powodzeniem mogły występować z Żurawiem na plastronie podpisywały kontrakty w innych miastach Polski. Poza Gollobem jeszcze bliższy podpisania kontraktu z PGE Marmą był podobno Matej Zagar.
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a w Rzeszowie nastała grobowa cisza. Hampel był już bardzo blisko Zielonej Góry, Gollob wybrał Toruń, a Sajfutdinow z Zagarem zasilili odpowiednio Częstochowę i Gniezno. Nazwisk na rynku transferowym było coraz mniej, a to oznaczało, że trzeba będzie ściągnąć tych, by nie powiedzieć brzydko - "mniej pożądanych". Prawdziwe zdziwienie w stolicy Podkarpacia miało jednak dopiero nadejść.
Jason Crump. Dwa lata wcześniej według większości informacji stał się najlepiej opłacanym zawodnikiem na świecie. Wszystko za sprawą kontraktu z PGE Marmą Rzeszów. Australijczyk, multimedalista światowych torów za kilkanaście spotkań w ekipie Żurawi zarabiał rocznie blisko 3 miliony złotych. "Kangur" w roku 2012 zupełnie nie zachwycał. Był jednym z największych rozczarowań ligi. Szefostwo zespołu zgodnie z klauzulą, jaką ten miał zapisaną w kontrakcie postanowiło obniżyć mu gażę o 15 proc. Tyle bowiem miejsc w dół w indywidualnej klasyfikacji punktowej przesunął się Crump w porównaniu do roku 2011. Australijczyk postanowił... zakończyć karierę!
Koncepcja składu z dwoma głośnymi nazwiskami - Jasonem Crumpem i Gregiem Hancockiem również upadła. Jedynymi pewniakami do startu w kolejnym sezonie byli: Grzegorz Walasek, Łukasz Sówka i Rafał Okoniewski ("Okoń" również długo nie podpisywał nowego kontraktu. W środowisku mówiło się, że jego miejsce w zespole miał zająć Michael Jepsen Jensen).
Koniec końców, zdecydowano się na zakontraktowanie Nickiego Pedersena, czyli najlepszego zawodnika ENEA Ekstraligi sezonu 2012. Duńczyk dysponował jednak bardzo wysokim KSM'em. Tym samym transfer "Powera" zablokował możliwość ściągnięcia na Podkarpacie kolejnej gwiazdy światowego formatu. Zdecydowano się więc na Juricę Pavlica, a także na powracającego po rocznym rozbracie z zespołem - Dawida Lamparta.
I choć tegoroczne rozgrywki zaczęły się dla drużyny Dariusza Śledzia wprost rewelacyjnie, od zwycięstwa Żurawi na torze w Gorzowie, to już w kolejnym spotkaniu na głowy rzeszowian polał się zimny prysznic. Domową porażkę z Dospel Włókniarzem Częstochowa uznano jednak za wypadek przy pracy. Tydzień później PGE Marma odniosła bowiem kolejne wyjazdowe zwycięstwo, tym razem na torze Lechmy Startu Gniezno .
Na tym skończyły się jednak dobre nastroje w ekipie z Podkarpacia. Pierwszym syndromem "upadku" była kontuzja Nickiego Pedersena, który przez przeszło miesiąc czasu "szerokim łukiem" omijał ligę polską, choć z powodzeniem występował w cyklu Grand Prix. Drugim, tzw. "wydarzenia leszczyńskie". Od tej pory w Rzeszowie przestano już łudzić marzenia o zakończeniu sezonu na medalowej pozycji.
Trzecim, ogromny pech. Spotkanie w Zielonej Górze, rzeszowianie przegrali 44:46. Z kolei we Wrocławiu stracili punkt bonusowy, po bezpardonowym ataku, jaki Troy Batchelor przeprowadził w ostatnim biegu na Nicki Pedersenie. W czterech ostatnich meczach sezonu żużlowcy PGE Marmy zdobyli zaledwie... 3 punkty meczowe. Dwukrotnie oddając zwycięstwa w ostatnim biegu, a nawet nawet na ostatnim okrążeniu. Zespół, który w pierwotnych założeniach miał walczyć o medale, nieoczekiwanie spadł z ligi.
Najlepszy zawodnik: Grzegorz Walasek
Powracający na "stare śmieci" Nicki Pedersen miał być niekwestionowanym liderem drużyny. "Power", choć wedle statystyk okazał się najlepiej punktującym zawodnikiem PGE Marmy, to swoją postawą z całą pewnością nie zasłużył na miano lidera. Tym, drugi rok z rzędu był Grzegorz Walasek, który w przeciwieństwie do Pedersena wystąpił we wszystkich spotkaniach swojego zespołu.
Nie biorąc pod uwagę feralnego meczu w Lesznie, najsłabszy występ Walaska w sezonie 2013, to wyjazdowe spotkanie z Dospel Włókniarzem Częstochowa, w którym jeżdżący z uporczywą kontuzją 36-latek zgromadził na swoim koncie 7 punktów. Łącznie, na 18 meczów ligowych, tylko trzykrotnie Walasek nie kończył zawodów z "dwucyfrówką". Obok Jarosława Hampela był najlepszym Polakiem w rozgrywkach ENEA Ekstraligi (nie biorąc pod uwagę meczu w Lesznie).
Jaka przyszłość czeka zatem doświadczonego zawodnika? Ku rozpaczy miejscowych fanów, mało prawdopodobne wydaje się przedłużenie kontraktu z rzeszowskim zespołem. Pomimo dobrych stosunków na linii Walasek-Półtorak, jazda tak znakomitego zawodnika na zapleczu Ekstraligi byłaby swoistym ewenementem. Warto dodać, że w trakcie sezonu prezes Marta Półtorak wielokrotnie powtarzała, że to właśnie Grzegorz Walasek jest najlepszym zawodnikiem w jej zespole i to pod każdym względem. Ten, odwdzięczył się jej słowami - Spada najlepiej poukładany klub, jeśli chodzi o finanse.
Największe rozczarowanie: Dawid Lampart
Zawodnik, który w roku 2012 został DMP Polski w barwach Azotów Tauron Tarnów, a także wywalczył mistrzostwo Elite League z zespołem Swindon Robins, ma za sobą słaby sezon. Nie dość, że już od pierwszego spotkania przy ul. Hetmańskiej był przez miejscowych kibiców stale wygwizdywany, to okazał się również najsłabszym seniorem w całej lidze.
- Mam nadzieję, że Dawid się odbuduje, bo stać go na to, aby był solidnym punktem naszego zespołu. On chyba wie, że ten czas spędzony w Tarnowie, to nie był dla niego najlepszy wybór - tak określił powrót Lamparta do macierzystego klubu, trener Dariusz Śledź na kilka tygodni przed rozpoczęciem sezonu. Na nic zdały się jednak pobożne życzenia "Rybki". Lampart zawodził od pierwszego, do ostatniego spotkania. 23-latek wraz z końcem sezonu może "pochwalić" się średnią biegową wynoszącą 0,774.
Lampart aż pięciokrotnie kończył ligowe zmagania bez dorobku punktowego. Na przestrzeni całego sezonu tylko raz odniósł indywidualne zwycięstwo. Najlepszy wynik osiągnął w spotkaniu przeciwko leszczyńskiej Unii, które zakończył z 6 punktami oraz dwoma bonusami. - Wątpię, by chciał mnie tu ktoś zatrzymać na przyszły rok. Jeśli kibice mają na mnie gwizdać, czy coś w tym stylu, to wolę sobie dać spokój - mówił zawodnik w trakcie sezonu. Lampart najprawdopodobniej skupi się teraz na odbudowaniu swojej dawnej formy w niższej lidze.
Najlepszy mecz: Stal Gorzów - PGE Marma Rzeszów 42:48
Pierwszy mecz sezonu był dla rzeszowian niezwykle udany. Żurawie przyjechały bowiem na stadion im. Edwarda Jancarza, czyli twierdzę wicemistrzów Polski. I choć rywal wydawał się być słabszy, aniżeli jeszcze kilka miesięcy temu, to takie nazwiska jak: Niels Kristian Iversen, Krzysztof Kasprzak, Daniel Nermark, czy Bartosz Zmarzlik wydawały się być groźne, a tym bardziej na własnym torze.
Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy po trzech biegach mieli już sześciopunktową przewagę nad biało-niebieskimi. Kolejne gonitwy padały jednak łupem zawodników PGE Marmy Rzeszów, którzy na prowadzenie wysforowali się po dziewiątym wyścigu dnia i nie oddali go już do końca zawodów. Czterech zawodników PGE Marmy Rzeszów "wykręciło" w tamtym meczu dwucyfrówkę, a byli to: Nicki Pedersen (12), Grzegorz Walasek (12), a także Rafał Okoniewski (11+2) i Jurica Pavlic (10+3).
Honoru Stali próbował bronić Niels Kristian Iversen (16), ale próżno było mu szukać jakiegokolwiek oparcia w kolegach z zespołu. - Zrobiliśmy to dla pani prezes, która przyjechała z nami na drugi koniec Polski - mówił po meczu "Okoń". Były to pierwsze, a zarazem ostatnie tak wysokie loty Żurawi, którzy zanotowali tym samym najlepszy wyjazdowy występ na przestrzeni całego sezonu.
Najsłabszy mecz: PGE Marma Rzeszów - Stelmet Falubaz Zielona Góra 43:47
Tłumnie zjawili się rzeszowscy kibice w dzień "Cudu nad Wisłą" na spotkaniu ich drużyny ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. Był to zarazem ostatni mecz domowy, jaki PGE Marma Rzeszów rozegrała w sezonie 2013. Widmo spadku krążyło, gdzieś nad horyzontem już od kilku tygodni, jednak w Rzeszowie mało kto podejrzewał, że nie uda się odnieść zwycięstwa, czy to z Zieloną Górą u siebie, czy na wyjeździe w Bydgoszczy. Wygrana w jednym z tych dwóch meczów, jak się później okazało - zapewniłaby Żurawiom utrzymanie w ENEA Ekstralidze.
Jak zwykle, przy okazji spotkania obu drużyn nie dało się nie usłyszeć z trybun haseł sugerujące, że wynik jest do przewidzenia. Robert Dowhan, były prezes zielonogórskiej drużyny nie krył jednak oburzenia, gdy po meczu został spytany o to, czy spotkanie "musiało tak wyglądać". - Rzeszów jechał w pełnym składzie? Jechał. Zielona Góra jechała? Jechała. To, po co takie głupie gadanie? - stwierdził senator.
Spotkanie mogło mieć zupełnie inny przebieg, gdyby w lepszej dyspozycji był Rafał Okoniewski, który tego dnia zapisał na swoje konto zaledwie 3 punkty. Ogromny pech spotkał również rzeszowian w ostatniej gonitwie, kiedy to z podwójnego prowadzenia miejscowych, zrobiło się 4:2 dla gości, którzy tym samym wygrali całe spotkanie 47:43.
Budżet: ok. 8 milionów złotych
Wydawać by się mogło, że dla Marty Półtorak ważniejsze są klubowe finanse, aniżeli wynik sportowy drużyny. Nie zdarzyło się bowiem, żeby zawodnicy, którzy w przeszłości występowali nad Wisłokiem uskarżali się, iż nie otrzymują wynagrodzeń za swoje występy. A przecież od czasu objęcia funkcji prezesa przez panią Półtorak, przez miejscowy klub przewinęło się wiele znanych nazwisk, jak chociażby: Nicki Pedersen, Jason Crump, Grzegorz Walasek, Matej Zagar, Kenneth Bjerre, Lee Richardson, czy Chris Harris.
Mówi się, że najwięcej w minionym sezonie zarobili Nicki Pedersen i Grzegorz Walasek, dla których przeznaczona została duża część klubowego budżetu. Duńczyk zyskałby zdecydowanie więcej, gdyby stawiał się na wszystkich meczach swojego zespołu. Zresztą w ten sposób próbował tłumaczyć swoją absencję na poszczególnych meczach PGE Marmy. - Gdy nie jeździsz, nie zarabiasz pieniędzy. Niestety w tym roku, ta sytuacja spotkała mnie. Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że nie przyjeżdżałem na mecze, bo liga mnie nie obchodzi. Przecież ja na tym traciłem! - mówił trzykrotny IMŚ .
PGE Marma Rzeszów to jedna z najzamożniejszych drużyn żużlowych na świecie. I choć od lat firma Marma Polskie Folie wydaje ogromne środki na rzeszowski żużel, to sukcesu sportowego jeszcze nie odniosła. Wielce prawdopodobne, że wraz z nadejściem nowego sezonu zmieni się polityka transferowa klubu. Wszystko będzie jednak zależne od tego, czy z zespołem pozostanie firma Marty Półtorak.
Jaka przyszłość rzeszowskiego żużla?
Największą niewiadomą jest decyzja Marty Półtorak, odnośnie dalszego wspierania rzeszowskiego speedwaya. Bez Półtorak ciężko jest bowiem wyobrazić sobie szybki powrót Żurawi w szeregi najlepszych drużyn w kraju. Jeszcze kilka miesięcy temu mogło wydawać się, że firma Marma Polskie Folie faktycznie wycofa się ze sponsoringu klubu z ul. Hetmańskiej. Jednak, gdyby Marta Półtorak chciała naprawdę zerwać swoje więzi z miejscowym żużlem, to najprawdopodobniej uczyniłaby to na niedługo po ostatnim meczu jej drużyny, stawiając sprawę jasno i dając pole do manewru pozostałym.
Równie ważną kwestią jest osoba nowego trenera rzeszowskiej drużyny. Miejscowi kibice oczekują, że niezależnie od tego, kto poprowadzi zespół w przyszłym sezonie, wykaże się większą charyzmą, aniżeli jej dotychczasowy trener. - Praca sztabu szkoleniowego pozostawiała wiele do życzenia - to wypowiedź Marty Półtorak, która jednocześnie dała do zrozumienia, że Dariusz Śledź zespołu Żurawi raczej już nie poprowadzi - Zdziwiłbym się, gdyby pani prezes do mnie zadzwoniła - to z kolei słowa Śledzia, pytanego o to, czy spodziewa się jakiegoś odzewu ze strony prezes Półtorak w przerwie zimowej. Kto zatem może zastąpić "Rybkę"?
Kandydatów jest kilku. Janusz Ślączka i Janusz Stachyra - w przeszłości osoby mocno związane z zespołem Stali Rzeszów. Problem w tym, że choć większość kibiców wzięłaby Ślączkę bez chwili zastanowienia, to ten piastuje obecnie funkcję prezesa w zespole Orła Łódź. Głosem kibiców niesiony jest również Janusz Stachyra, który od połowy minionego sezonu współpracował z Dawidem Lampartem. W orbicie potencjalnych kandydatów wymienia się również: Piotra Żyto, Czesława Czernickiego i... Zenona Plecha.
Jeśli chodzi o zawodników, to nieuniknione wydaje się odejście Grzegorza Walaska, który raczej nie zdecyduje się na starty w I lidze. Pewny znalezienia klubu w Ekstralidze może być również Nicki Pedersen. Nowy klub bez problemu powinien znaleźć także Łukasz Sówka, którego coraz częściej łączy się zarówno ze Stelmet Falubazem Zielona Góra jak i z Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Możliwe, że z zespołem pożegna się jej dotychczasowy kapitan - Rafał Okoniewski, pomimo iż posiada ważny kontrakt z zespołem PGE Marmy Rzeszów.
W trakcie sezonu Jurica Pavlic zapewnił swoich kibiców, że niezależnie od wyniku rzeszowskiej drużyny, pozostanie na Podkarpaciu. Teraz ma ogromną szansę dotrzymać swojej obietnicy. Poza Pavlicem ciężko jest jednak szukać swoistego "pewniaka" do regularnych startów, przy ul. Hetmańskiej 69. Dlatego nieuniknionym wydaje się powrót wychowanków, bądź zawodników, którzy w przeszłości nad Wisłokiem już "zakotwiczyli".